Telewizja Polska zaproponowała debatę przed I turą wyborów prezydenckich. Zaproszenia wysłano jednak tylko do wyselekcjonowanej grupy roboczo nazwanej „najmłodszymi politykami startującymi w wyborach”. O propozycji TVP skierowanej do sztabu Andrzeja Dudy, poinformowała wiceszefowa PiS poseł Beata Szydło. Pismo z zaproszeniem do udziału w debacie dostali również Magdalena Ogórek (SLD) i Adam Jarubas (PSL) - według portalu telewizjarepublika.pl.
Debaty to sól demokracji, wzbudzają ogromne zainteresowanie publiczności i są szansą dla kandydatów do dotarcia do milionów wyborców, szczególnie tych mniej aktywnych i niezdecydowanych, którzy sami nie szukają informacji. A więc wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że propozycję należy entuzjastycznie zakceptować. Jednak wielkim problemem jest brak zaproszenia ustępującego prezydenta, kandydata PO. Czy jest możliwa poważna dyskusja o Polsce bez kandydata o oficjalnie największym poparciu według ankieterów? Co potencjalni wyborcy pomyślą o braku kandydata, którego główne media już niemal odtrąbiły zwycięzcą? Pomyślą pewnie, że debata jest niepoważna, że prezydent „jest ponad” zebrane towarzystwo. Ale mimo tego minusu, pozytywy debaty przeważają. Negatywne nastawienie widzów można dość łatwo zmienić w trakcie debaty. Jest jeszcze jednak inne pytanie, czy oferta TVP jest uczciwa. Zeby nie okazało się na 5 minut przed debatą, że kandydat PiS, Andrzej Duda, ma naprawdę stanąć w szranki z wariatuńciem Korwinem, natchnionym mesjaszem Braunem i pomylonym piosenkarzem Kukizem. Taka sytuacja jest możliwa, wytłumaczona łatwo iż „w ostatniej chwili kandydaci SLD i PSL musieli zrezygnować, ale udało się uratować debatę i zaprosić kandydatów prawicy”. Ponieważ nie można wykluczyć podstępu TVP, osobiście doradzam panu Andrzejowi Dudzie propozycję odrzucić na podstawie braku zaproszenia kandydata PO.
Inne tematy w dziale Polityka