70-ta rocznica zajęcia obozu koncentracyjnego Auschwitz stała się przyczynkiem do gorącej dyskusji na łamach stron internetowych czy powinniśmy używać słowa "nazi" do określenia obozów koncentracyjnych, a także obozów śmierci, stworzonych przez hitlerowskie Niemcy podczas II wojny światowej. Przypomnijmy, że tylko rok temu w wystąpieniu prezydenta Komorowskiego w Auschwitz słowo "nazi" padało wielokrotnie, nigdy natomiast nie zostało użyte słowo "niemiecki". Wielu słusznie uważa, że bez dokładnego określenia kim byli "nazi", jakim językiem się porozumiewali i jakie paszporty nosili, termin ten służy do rozmycia winy Niemiec, a nawet więcej, do przekazania tej winy nam. Inni również słusznie zwracają uwagę, że Niemcy po II wojnie światowej odbyły okres pokuty, a obecnie są w 100% demokratycznym państwem, gwarantem dobrobytu, wolności i tolerancji w Europie i na świecie. Nie sposób nie zgodzić się z obydwoma opiniami. Cóż więc możemy zrobić by częste "pomyłki" w międzynarodowej prasie dotyczące "polskich" obozów, by filmy sponsorowane przez PISF nie budowały w Polsce i na całym świecie błędnej opinii, iż to my jesteśmy winni Holocaustowi? Myślę, że wyjściem jest znalezienie takiego określenia tych obozów, które w dodatku do bycia prawdziwym wzbudziłoby poparcie wśród obu stron dyskusji. Takim określeniem mogłby być "niemiecki państwowy obóz koncentracyjny" Auschwitz. Poprzez dodanie słowa "państwowy", jak najbardziej zgodnego z prawdą, zdejmujemy jednocześnie winę z wielu tysięcy Niemców, którzy nie uważali hitlerowskich Niemiec za swoje państwo, niektórzy nawet oddając życie w walce z tym państwem. Miejmy nadzieję, że "niemieckie państwowe" obozy ostudzą dyskusję i pozwolą wszystkim skoncentrować na budowaniu przyjacielskich stosunków w Europie i na świecie. "Can we all get along?" powiedział dwadzieścia kilka lat temu Rodney King po zamieszkach w Los Angeles. Posłuchajmy go.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo