Porównajmy dwie wielkie tenisistki. Polka i Amerykanka.
1. Coco Gauff traci dwa duże tytuły, Jeden 1000-ka i jeden Grand Slam. Spada o 5 miejsc. Serwuje 19 błędów serwisowych w ostatnim meczu na US Open. Następuje oczywiście krytyka i zmiana trenera... w ciągu 3 dni. Coco gra dalej i wygrywa następną 1000-ke w Pekinie. Sprawa załatwiona. Ilość turniejów opuszczonych? 0. Ilość dramatu w mediach? Podobnie, zero.
2. Iga Swiatek nie wygrała dwu turniejów, mianowicie 1000-ki i Grand Slama. Strata punktowa i miejsca? Żadna, wszystko utrzymuje. Nic się nie dzieje dla szansy na zdobycie 1-szego miejsca na koniec roku po raz trzeci z rzędu, co stawia ja w pozycji "legendy tenisa". Nie polskiego tenisa, światowego. Nagle Iga rezygnuje z wyjazdu do Azji, który dopiero co zapowiedziała. Przestaje grać, jakby nie chciała utrzymać 1-ki na koniec roku. Opuszcza 3 wielkie turnieje. Następuje spektakularne rozstanie z trenerem. Nowego brak. Rozstanie z sparingpartnerem. Rozstanie z trenerska funkcja ojca (której nie było). W prasie huczy od plotek jak to Iga przezywa rozwód rodziców, który miał miejsce 6 lat temu. To matka wtedy utrzymywała rodzinę, ojciec mało zarabiał. Straszne. Iga nie gra, zespołu nie ma, szansa na zostanie legenda tenisa odpływa.
Kto traci, kto wygrywa? I dlaczego?
Inne tematy w dziale Sport