Kiedyś Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk, co doprowadziło do Wielkiej Wojny.
Dzisiaj zaś Niemcy nie będą marznąć za Krym.
4 maja 1939 roku francuski socjalistyczny poseł Marcel Déat na łamach lewicowego dziennika „l’Oeuvre” opublikował tekst pod zbliżonym tytułem.
„Mourir pour Dantzig?” (Umierać za Gdańsk?) stał się symbolem francuskiej polityki aż do klęski 1940 roku. Poseł Déat pisał w nim wprost:
Walczyć u boku naszych przyjaciół Polaków, we wspólnej obronie naszych ziem, naszych dóbr, naszej wolności, to perspektywa, przed jaką możemy z odwagą stanąć, jeśli ma przyczynić się do utrzymania pokoju. Ale umierać za Gdańsk, nie!
Proste, prawda? Walczyć u boku Polaków można wyłącznie we wspólnej obronie Francji oraz wolności Francuzów.
Gdańsk, czyli tak naprawdę roszczenia terytorialne wysuwane przez Niemcy wobec Polski nikogo nad Sekwaną nie powinny obchodzić.
Taka polityka doprowadziła do klęski Francji, jeszcze na początku 1940 roku postrzeganej jako supermocarstwo światowe.
Dzisiaj nikt nie wymaga, aby francuskie, niemieckie, włoskie, hiszpańskie itp. wojska były wysyłane na Ukrainę, nad granicami której koncentrują się imperialne oddziały.
Kiedy jednak czytam podawaną z całą powagą informację, że Niemcy, nb. czwarty na świecie eksporter broni, wyprzedzający nawet Chiny, na Ukrainę wysyłają… 5000 (pięć tysięcy) hełmów trudno zachować powagę.
Swoją drogą pozostając na gruncie kultury niemieckiej trudno nie poczuć swoistej schadenfreude; Ukraina przecież stawiała politycznie na Niemcy, zatem ma teraz za swoje.
Tymczasem Czechy zaofiarowały Ukrainie 4006 pocisków artyleryjskich kalibru 152 mm (6 cali) o wartości ok. 1,5 mln euro.
Ilość taka to 100 jednostek ognia np. dla najnowszych polskich armatohaubic typu Krab. Dla pamiętających jeszcze czasy PRL armatohaubic typu Dana (czechosłowackiej jeszcze produkcji) mniej – ok. 67.
Pomijam już pomoc USA czy Wielkiej Brytanii. A także Polski, bo ta owiana jest na razie tajemnicą.
Powróćmy jednak do Niemiec. Jak podaje DW odmowa przesłania broni na Ukrainę wynikać ma z... zaszłości historycznych.
Nawiązując do inwazji Niemiec na Związek Radziecki podczas II wojny światowej minister Baerbock argumentowała, że decyzja jej rządu w sprawie dostaw broni spowodowana jest doświadczeniami historycznymi. - Myśl, że Niemcy dostarczają broń, która może być użyta do zabijania Rosjan, jest dla wielu Niemców bardzo trudna do zniesienia - zaznacza Marcel Dirsus, naukowiec z Instytutu Polityki Bezpieczeństwa na Uniwersytecie Christiana Albrechta w Kilonii (ISPK), w wywiadzie dla DW.
dw
W tym samym tekście czytamy jednak, że w latach 2020-21 Niemcy sprzedały Ukrainie broń strzelecką, sprzęt do nurkowania oraz urządzenia komunikacyjne za sumę 5,2 mln euro.
Nie jest to co prawda dużo w porównaniu z darowizną Czech, niemniej jakoś dziwnie koliduje ze słowami Marcela Dirsusa.
Trzeba również przypomnieć niemieckim politykom, że sowieckie czołgi T-34, które faktycznie pokonały na Wschodzie Panzerwaffe, były produkowane z wykorzystywaniem prasy hydraulicznej o nacisku 20.000 ton wyprodukowanej przez… Kruppa!
Ale tak naprawdę nie chodzi wcale o zabijanie Rosjan, czy też innych Ukraińców.
Niemcy pozwoliły sobie na uzależnienie od rosyjskiego gazu. Co więcej, takiego uzależnienia chcą od reszty krajów unijnych.
A to oznacza, że tytuł felietonu powinien zostać, tyle, że należałoby go napisać po niemiecku.
Einfrieren für die Krim?
Oczywistą oczywistością jest krótka odpowiedź – NEIN!
Tak naprawdę zajęcie przynajmniej części Ukrainy może przynieść korzyść niemieckim przedsiębiorcom. Raz, bo emigracja osób o wiele bardziej przygotowanych zawodowo niż sławetni inżynierowie, architekci i lekarze z czasów Merkel pozwoli załatać jako tako potrzeby niemieckiego rynku pracy, dwa – Rosja będzie chciała pokazać Ukraińcom, jak Małorosja kwitnie, gdy tylko zamiast Kijowa stolicą na powrót będzie Moskwa. A to oznacza dostawy, może również wspólne inwestycje, kredyty itp.
A poza tym… Pamiętamy wszyscy słowa najbardziej zachodniego polskiego polityka Donalda Tuska, wygłoszone we wrześniu 2010 roku, zaraz po uzyskaniu pełni władzy przez PO:
- Dopóki będę obecny w życiu publicznym, wolę politykę, która gwarantuje, jak niektórzy mówili złośliwie, ciepłą wodę w kranie.
Tak właśnie wygląda współczesna Unia, czy raczej die Europäische Union.
Kiedyś Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk, co doprowadziło do Wielkiej Wojny.
Dzisiaj zaś Niemcy nie będą marznąć za Krym.
Cóż, w końcu nie kto inny, jak niemiecki Żyd i jednocześnie antysemita Karol Marks powiedział:
Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa.
Można, a nawet trzeba mówić głośno o przyczynach budowy Nord Stream 2, widocznych teraz jak na dłoni.
Gdyby Rosja wywołała konflikt lokalny na Ukrainie to w stanie dotychczasowym dostawy gazu byłyby przerwane. Bałtycka rura pozwala na swobodne ruchy wojsk rosyjskich, bez obawy o ciepło w domkach naszych zachodnich sąsiadów.
Tak oto Niemcy dali zielone światło „zielonym ludzikom”. Inna interpretacja byłaby... obrazą rozumu.
Historia powtarza się… W 1939 r. Stalin uruchomił niemieckiego agresora. W 2022 roku Niemcy zadbali, by w razie konfliktu z Ukrainą strumień pieniędzy za rosyjski gaz płynął nieprzerwanie do Moskwy.
Miejmy nadzieję, że Marks miał rację i czeka nas jedynie farsa.
Inne tematy w dziale Polityka