Tylko folia w czapeczkach jest ciągle ta sama.
Dawno, dawno temu miałem przyjemność poznać osobiście Wróża. Wtedy co prawda nie miał jeszcze otwartego trzeciego oka, które by pozwalało mu oglądać przyszłość, a nawet przeszłość wraz z poprzednimi wcieleniami dowolnego klienta. W połowie lat 1990-tych zajmował się zupełnie prozaiczną, aczkolwiek nietuzinkową działalnością gospodarczą – handlował kasami pancernymi oraz zabezpieczonymi przed ogniem i mniej wścibskimi niż przeciętny włamywacz szafami. Pamiętam, że cholerstwo było bardzo ciężkie. Mała kasa, pozwalająca na schowanie wypłaty dla maksimum 5 osób ważyła prawie 600 kg. Jednak wraz z rozwojem bankowości elektronicznej usługi Wróża stały się praktycznie zbędne.
Jedynie przez kilka lat na korytarzu, przy którym była też moja firma, widniała niczym wyrzut pozostałość – największa, ponad tonowa kasa. Nikt nie potrafił jej ruszyć z miejsca, tym bardziej zaś wyprowadzić poza budynek. Właściciel zniknął.
Nie na długo jednak. Dosłownie bramę obok ozdobi szyld – terapia reinkarnacyjna. Już wówczas byłem początkującym kolekcjonerem wszelkich dziwactw i dlatego wszedłem do tego biura. Wyglądało normalnie, dwa biurka, wygodne foteliki… Pod oknem zaś komputer i drukarka. Jedno, co mogło wyróżniać, to ciężkie zasłony. Po chwili z pokoju obok wyszedł… były sprzedawca kas pancernych. Zdecydowanie różnił się jednak od tego zapamiętanego przeze mnie. Jakiś taki ciut bardziej zaokrąglony i zdecydowanie lepiej ubrany. Przywitał się ze mną i zaczął monologować, co pewnie jego zdaniem było rozmową.
Byłem zaskoczony. Pojęcia, co do których najwięksi fizycy spierali się, często nawet o samo ich istnienie, teorie matematyczne etc. były doskonale rozumiane przez tego pana. On… wiedział, jak jest. Aż dziw, że nie powierzono mu kierownictwa jakiegoś Instytutu naukowego.
Niedługo potem wpadł mi w ręce miesięcznik o mocnym zabarwieniu ezoterycznym. Na przeciętnym czytelniku robił wrażenie mocno osadzonego w realiach naukowych. Duchy, zjawy, wędrówka dusz itp. opisywano jako formy kwantowe, wszystko zaś wplecione w teorię chaosu. Dopiero po wczytaniu się w jakiś dowolnie wybrany artykuł można się było dowiedzieć, że dzisiejsza wiedza to tylko naukowy dowód tego, co od tysięcy (w jednym przypadku nawet od dziesiątek tysięcy) lat wiedzieli szamani.
Zauważyłem pewną korelację – im dana teoria była bardziej zagmatwana, im trudniej można było znaleźć jakieś popularne jej wytłumaczenie, tym chętniej była powoływana przez autorów owego miesięcznika. Ba, prócz artykułów roiło się od ogłoszeń. Odkrycia współczesnej fizyki, ledwie anonsowane przez naukowe periodyki, już były twórczo wykorzystywane przez wszelkiej maści cudotwórców.
Dokładnie w ten sam sposób monologował ze mną mój Wróż. Zaczął od teorii chaosu, przemknął przez opis kwantowego świata, zahaczył o Hugha Everetta i jego teorię wieloświatu itd. Konkluzja – uwolni mnie od całego balastu reikarnacyjnego. Wolny od złej karmy powinienem najpóźniej w ciągu 3-5 wcieleń osiągnąć jego aktualny poziom. Oczywiste, że taka usługa kosztuje. Cena jednak nie należy już do tej bajki.
Pseudonaukowy bełkot, używanie pojęć niezrozumiałych nie tylko przez potencjalnych klientów, ale też samych macherów ezoterycznych, był obliczony tylko i wyłącznie na tumanienie jak największej ilości ludzi, co z kolei przynieść miało odpowiedni zarobek. I przynosiło.
Okazuje się, że podobna metoda działania stałą się domeną antyszczepionkowców. Takie samo nieuctwo połączone z wyzywającą arogancją pozwalającą na żonglowaniu kilkoma branżowymi pojęciami.
Antyszczepionkowcy tak samo, jak mój Wróż powołują się na naukę, chociaż zupełnie jej nie znają. Jeszcze na samym początku pandemii głosili zupełnie na poważnie, że covid-19 to tylko objawy choroby popromiennej połączone z celowym zanieczyszczeniem atmosfery. Po protu 5G plus chemtrails.
Nie chce mi się wymieniać innych teorii, dla porządku jednak dodam, że przez moment próbowano wmawiać, że liczba zmarłych w wyniku szczepienia jest 8 razy większa, niż zmarłych w wyniku covid.
Po podstawieniu do wzoru, zupełnie tak jak uczono nas kiedyś w podstawówce, wychodziło, że liczba zmarłych z powodu szczepień jest kilka razy większa od liczby zaszczepionych. To jednak nie był argument mogący choć na chwilę zastanowić antyszczepionkowych opętańców.
Dzisiaj na tapecie mają grafen, konkretnie zaś jego tlenek. Wg niektórych wielce uczonych antycovidowców szczepionki miałyby się składać praktycznie wyłącznie z niego (w 98%). W pierwszej kolejności odpowiadałyby za... namagnesowanie ludzi. Żywe magnesy powstałe w wyniku „wyszczepień” rzekomo przyciągają przedmioty metalowe; nawet żelazka. Ot, nagle namnożyło się Etibarów Elchyevów. Jak wiadomo, Etibar jest aktualnym rekordzistą Księgi Guiness’a w kategorii ilość przyciągniętych do ciała łyżeczek.
Tzw. ludzki magnetyzm był obserwowany od stuleci, przy czym najczęściej… w cyrkach. Próby wykazania jego istnienia za pomocą kompasu (tak silne pole magnetyczne powinno spowodować odchylenie igły) nie przyniosły rezultatu, co dowodzi, że „trzymanie” odbywa się za pomocą innych mechanizmów. James Randi wręcz twierdzi, że to po prostu… bardziej lepka skóra niż zazwyczaj.
Doświadczenie z odchylającą się igłą kompasu w przypadku faktycznego wywołania namagnesowania ciała ludzkiego proponowałem już jednemu aktywiście antyszczepionkowemu. Odesłał mnie do youtuba, gdzie przecież wisi „miliony filmów” dokumentujących ten magnetyczny NOP. Nie szkiełko, nie oko ale ekran monitora. ;)
Jak to było? Jeśli fakty są przeciw nam, tym gorzej dla faktów?
Ale antyszczepionkowcy nadal upierają się przy tlenku grafenu. W swoich bajaniach podpierają się hiszpańską „piątą kolumną”. Nie, wcale nie chodzi o ukrytych w komunistycznym jeszcze Madrycie zwolenników generała Franco, który na czele czterech kolumn parł na hiszpańską stolicę, by wyzwolić ją z łap czerwonych od krwi stalinistów, ale o „niezależną” akcję zwaną Quinta Colomna, szerzącą od lat dezinformację w interesie Kremla.
Stojący na jej czele kolejny „profesor”, niejaki Ricardo Delgado, obwieścił światu, iż covid-19 to tak naprawdę objawy zatrucia tlenkiem grafenu, do naszych ciał trafiającego za pomocą szczepionek p-ko grypie, maseczek oraz wymazów PCR. No i oczywiście złożonych z prawie czystego tlenku grafenu szczepionek antycovidowych.
Delgado, nazywany profesorem, oparł się na rzekomo demaskującej prawdziwy skład szczepionki analizie prof. Uniwersytetu w Almerii (UAL), Pablo Campra Madrid.
Tyle tylko, że powyższa analiza nie ma żadnych walorów naukowych. Oparta została bowiem wyłącznie na analizie absorpcji światła, co może wskazywać, ale i nie musi (do tego potrzebne są badania chemiczne, czego nie przeprowadzono) na obecność wspomnianej substancji. Dodać należy, iż badana próbka trafiła w ręce prof. Pablo Campra Madrid nie wiadomo skąd. Truizmem zaś jest przypominanie, że winno ich być znacznie więcej.
Niemniej dr Berta Domènech Garcia (Hamburg University of Technology) podkreśliła, że:
widmo o niczym nie świadczy, jedynie o tym, że próbka absorbuje światło o długości fali między 240-300 nm. To może być wiele rzeczy. Kwasy nukleinowe zwykle dają sygnał przy 260-280 nm.
Coup de grâce grafenowej teorii dr Garcia zadała już na koniec swojej wypowiedzi:
na podstawie danych zawartych w dokumencie nie można stwierdzić, że jest to próbka szczepionki Comirnaty, że nie została ona zmodyfikowana, ani że zawiera pochodne grafenu.
https://maldita.es/malditaciencia/20210709/informe-universidad-almeria-vacuna-covid-19-pfizer-grafeno-oxido/
To jednak wcale nie jest powodem, dla którego antyszczepionkowcy zaprzestali by swojej narracji. Co więcej, wbrew faktom „rozmnożyli” wyniki rzekomych badań i głoszą:
Gdy kilka tygodni temu naukowcy hiszpańscy ogłosili, że przebadali „szczepionki” czterech firm obecnych na europejskim rynku i, że każda szczepionka zawiera 98-99% tlenku grafenu, w mózgu zapaliła mi się czerwona lampka!
Co ta informacja oznacza? Ona oznacza, że zostaliśmy oszukani i to podwójnie! Zarówno przez producentów szczepionek (co nie powinno nikogo dziwić, gdyż każdy z nich ma kryminalną przeszłości i był wielokrotnie karany sądownie za działanie na szkodę pacjentów), jak i przez tak zwanych „niezależnych naukowców o ogromnym dorobku naukowym”!
Jaką wiedzę ci „niezależni” naukowcy od prawie już 2 lat nam przekazują??
Że „szczepionki” to jakaś kosmiczna, nowa technologia genetyczna, która zmieni nasze DNA, mRNA, wytworzy „białko kolca” które zniszczy nasz układ odpornościowy, itp., itd.
A co się okazuje? Że mamy do czynienia nie z żadną „kosmiczną” technologią, tylko z prymitywną zagrywką oszustów z bazaru! Jakaś zgraja bandziorów, wlała do buteleczek pospolitą trutkę na szczury, (rozcieńczyła ją wodą) i tą trutką na szczury szprycuje naiwniaków na całym świecie aby ich pozabijać i pokaleczyć! Oficjalny „bajer” jest taki, że szpryca ochroni przed chorobą którą jest grypą sezonową o znikomej śmiertelności!
Linku nie podaję, by nie promować źródła antypolskiej propagandy.
Czy można się dziwić, że od słów zaczęto przechodzić do czynów?
Upublicznienie wizerunku sprawcy podpalenia mobilnego Punktu szczepień w Zamościu wywołało w końcu reakcję. Antyszczepionkowcy ucharakteryzowani na ONR zaczęli obwiniać o atak na punkt… władze. Otóż zdaniem domorosłych analityków zachowań służb specjalnych atak powinien być przeprowadzony w inny sposób, co stanowi... koronny dowód świadczący o prowokacji. Tymczasem nie trzeba być przeszkolonym antyterrorystą by zdawać sobie sprawę, że sposób przeprowadzenie ataku był jedynym dającym największe szanse na ukrycie tożsamości sprawcy.
Przede wszystkim sprawca działał sam, a to zdecydowanie zmniejsza możliwość wykrycia. W razie ucieczki zaś złapania najsłabszego ogniwa. Poza tym wybicie szyby, rozlanie płynu łatwopalnego i jego podpalenie trwa krócej, niż powiadomienie o tym Policji.
Wreszcie działanie od strony otwartego placu pozwalało na odpowiednio wcześniejsze wykrycie czy to przypadkowego przechodnia, czy też patrolu policji.
Monitorowanie placu oznacza, że nawet w przypadku podpalenia po włamaniu od niewidocznej na kamerze strony sprawca byłby nagrany podczas ucieczki. Poza tym włamanie mogło uruchomić alarm i pokrzyżować zamiar sprawcy. Działanie „na widoku” nie tylko, że nie zwiększało ryzyka, ale wręcz przeciwnie.
Jednak filmik „demaskujący prowokację służb” zdążył już na youtubie zyskać blisko 11.900 wyświetleń.
Lada moment więc Grzegorz Braun oskarży o prowokację Mariusza Kamińskiego. To akurat dziwne nie jest, wszak Braun od kilku już lat pokazuje, że bliżej mu do Moskwy niż Warszawy czy Rzeszowa, z którego to okręgu jest posłem.
Czy za podpaleniem stoją jednak jakieś służby specjalne?
Wydaje się, że wielomiesięczne szczucie, opowieści o szykowanej ZBRODNI przeciwko ludzkości na skalę, przy której wszystkie dotychczasowej wojny i epidemii wydają się być nic nie znaczącą zabawą w piaskownicy, dało efekt.
I pewnie jeszcze da w przyszłości. Jeśli bowiem pisanie o ciemnych interesach byłego prezydenta Gdańska miało być powodem, dla którego został on zaszlachtowany na oczach tłumu, to pisanie i podpieranie się wyjętymi z nosa „faktami” o mającej dotknąć 90% Ludzkości ZAGŁADZIE tym bardziej prowadzi do jakiegoś tragicznego w skutkach zamachu.
Niestety, dzięki postępowi technicznemu każdy za kilkanaście złotych miesięcznie może umieszczać swoje nawet najbardziej odjechane poglądy tak, by zapoznawało się z nimi wiele osób. Oto np. niejaka alina/ewinia (w zależności od portalu) nie potrafi nawet pisać po polsku; gdy tylko wypowiedź jej jest bardziej rozbudowana (więcej niż dwa, trzy zdania) od razu widać jakiś rusycyzm. Oto na jednym z polskojęzycznych portali promując wspomniany filmik pisze:
Sędziowie, prokuratorzy powinni się przyjrzeć rzekomego podpalenia punktu szczepień w Zamościu.
Kamraci z Zamościa zrobili analizę sytuacji z rzekomym podpaleniem. Prowokacja stworzona dla poparcia rządowej narracji.
(Linku nie podaję z powodów oczywistych.)
Trzy zdania i trzy błędy. Gdyby jednak przetłumaczyć na rosyjski nie byłoby żadnego.
Czy to tylko przypadek? Alina/ewinia zbyt wiele czasu spędza jednak w necie, by uznać to za nieszkodliwe hobby. Poza tym interesuje się wyłącznie tematyką szczepień. Wcześniej zaś potępiała antyrosyjskość Polski oraz bratanie się z UPAiną. Nim jednak do tego doszło pieczołowicie uwiarygadniała się publikując hurra patriotyczne teksty.
Zostawmy to. Temat rosyjskiej agentury w polskiej blogosferze wykracza bowiem poza ramy tego tekstu. Trzeba jednak pamiętać, że dzisiejsi antyszczepionkowcy to w ogromnej większości wczorajsi polskojęzyczni Rosjanie.
Niestety, to nie koniec ich narracji.
Za sprawą wspomnianego już Delgado (ksywa „profesor”) odkurzyli stary pomysł i na nowo zaczęli opowiadać o złowrogim 5G. Tym razem promieniowanie elektromagnetyczne ma kumulować wszczepiony tlenek grafenu w… głowie, co ma prowadzić do powstawania zakrzepów i udaru. Oczywiście tylko wybranym wrogom złowrogiego Rządu Światowego.
Jednak jakoś dziwnie ataki na nadajniki 5G się nie zdarzają.
Nie są bowiem aż tak bardzo widowiskowe, jak podpalenie mobilnego punktu?
Czy też chodzi o to, że sieć łączności musi być zachowana, bo za jej pomocą szerzyć można antyszczepionkowe kocopały?
Jedno jest tylko pewne. Im więcej osób jest zaszczepionych tym bardziej widoczna jest durnowatość narracji o jakoby licznych śmierciach towarzyszących „szczypawkom”. Stąd właśnie bierze się coraz większa agresja środowisk, które na kanwie często słusznie żywionych obaw chciałyby wywrócić polityczny stolik i POnownie zasiąść u koryta.
To również, jak się wydaje, kremlowskie marzenie. Dobrze tam bowiem pamiętają, z kim Putin w Smoleńsku przybijał żółwiki.
fot. pixabay
Inne tematy w dziale Technologie