W sierpniu ubiegłego roku napisałem tekst: „Ujawnić tajemnicę smoleńską. Kogo pochowano na Wawelu?” Jego tezy są ciągle aktualne. Niedługo zostaną zweryfikowane, ekshumacja ciał Prezydenckiej Pary została zaplanowana, odbędzie się wkrótce. Inną sprawą jest to, kiedy poznamy jej wyniki. Nieprędko, sadzę. W oczekiwaniu na to przywołam tamten ogląd spraw.
W przestrzeni informacyjnej ugruntował się pogląd, że prokuratura nie miała wątpliwości, że dokonano pochówku właściwych ciał na Wawelu. Co prawda poinformowano, że jakieś obiekcje w tym względzie zgłaszał Jarosław Kaczyński, który identyfikował ciało Brata wcześniej, w Smoleńsku, ale złożono to na karb zmian pośmiertnych. I przeważająca część społeczeństwa do dziś tak uważa, postarano się o to.
Ale tutaj dodać trzeba, że można było zapoznać się ze szczegółowym stanowiskiem Jarosława Kaczyńskiego zawartym w dwóch kluczowych wywiadach i próbować na tej podstawie wyrobić sobie samodzielny pogląd. Ponieważ oficjalna narracja nie była zainteresowana wyciąganiem dalej idących wniosków. Nie po to przecież budowano od pierwszych chwil kłamstwo smoleńskie, ogromnym wysiłkiem wielu instytucji państwowych i mediów - by samodzielnie później je obalać. Jednak wywiady Kaczyńskiego zamieściła prasa. I to nawet główne media – bo Gazeta Wyborcza, TVN24 czy Gazeta Polska, niezależna.pl również. Tak że jeżeli, Drogi Czytelniku, wcześniej tego nie poznałeś – to wyłącznie Twoja sprawa. To idzie na Twój rachunek. Nie ma łatwo na tym świecie, jak widać.
Przytoczę fragmenty tych wywiadów: po piewsze z Gazety Wyborczej: /link/
W Smoleńsku Jarosław Kaczyński rozpoznał ciało brata po charakterystycznej bliźnie. Ale ciało, które przywieziono do Polski, takiej blizny według szefa PiS nie miało. - To był człowiek, który w ogóle nie przypominał mojego brata - powiedział Jarosław Kaczyński. Jeszcze nie zdecydował, czy chce ekshumacji zwłok prezydenta. […]- Nie ukrywam, że o ile rozpoznałem ciało świętej pamięci brata na lotnisku, i tu nie miałem wątpliwości, podałem zresztą charakterystyczne cechy, i one zostały potwierdzone, tzn. bliznę na ręce po ciężkim złamaniu ręki, o tyle, kiedy już widziałem ciało przywiezione do Polski w trumnie, tego nie rozpoznałem - powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej. - To był człowiek, który w ogóle nie przypominał mojego brata - dodał.
- Mówiono mi że to on - tyle w tej chwili mogę powiedzieć - stwierdził Kaczyński. Wspomniał także, że podczas okazania mu ciała brata w Smoleńsku w celu identyfikacji, obok szczątków Lecha Kaczyńskiego leżały także inne, nie należące do prezydenta.
- Mam podstawy, ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić, żeby uznać, że w trakcie sekcji, tej przeprowadzonej w Smoleńsku, powiedzmy sobie, nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej. Z całą pewnością prezydent nie był generałem i nie nosił generalskich mundurów - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Teraz za TVN24: /link/: Zaprowadzono mnie najpierw na miejsce samej katastrofy. Było mnóstwo ludzi, rozstawione namioty wojskowe, reflektory. I właśnie wtedy po raz pierwszy zaproponowano mi, bym się zgodził na złożenie mi kondolencji przez premiera Tuska. Odmówiłem. Później pojawił się ambasador Bahr. Radził mi, bym nie oglądał ciał – tam już wtedy były tylko trzy ciała: Leszka, prezydenta Kaczorowskiego oraz Marszałka Putry. Nie uległem tym namowom. Miałbym nie zobaczyć własnego Brata? Poszedłem tam, gdzie znajdowały się zwłoki. Ciało mojego Brata było w bardzo złym stanie, ale oczywiście ja nie miałem problemów z jego identyfikacją. Zrobiłem wtedy to, co normalnie się w takich sytuacjach czyni. Nie chcę o tym opowiadać w szczegółach. Pamiętam jednak to potworne uczucie chłodu ciała Leszka. To było wstrząsające. Przy mnie byli jacyś funkcjonariusze, urzędnicy. Zwróciłem jednemu z nich uwagę, by zdjął z głowy czapkę. Uczynił to, w ogóle zachowywali się poprawnie – opowiada. Jak mówi, Rosjanie pytali go czy poznaje brata i po czym go rozpoznaje. - Odpowiedziałem, że choćby po bliźnie, którą Leszek miał na ramieniu. To była duża blizna po operacji po wypadku samochodowym. Sprawdzili to i chyba uwierzyli. Nie wiedziałem wtedy, że ręka jest oderwana- tłumaczy. Jak dodaje, mimo nalegań odmówił wykonania badań DNA.
Teraz kilka słów komentarza. Po pierwsze Jarosław Kaczyński oglądał o s o b i ś c i e ciało Brata zarówno w Smoleńsku jak i po otwarciu trumny, w Polsce. Bo są tacy, którzy twierdzą, że nie oglądał. Osobiście oglądał. Już tytuł w GW sugeruje, że o ile rozpoznał bez problemu Brata w Smoleńsku to w Polsce – nie. Powiedział: „To był człowiek, który w ogóle nie przypominał mojego brata”.Z innych wywiadów Jarosława Kaczyńskiego z tego okresu wiadomo, że „są sprawy o których nie wolno mu mówić wprost, ponieważ jest takie prawo u nas”. Dlatego, podobnie jak z wywiadem dotyczącym ostatniego spotkania Braci Kaczyńskich, w szpitalu u Matki Jadwigi, z 9 kwietnia – należy „czytać między wierszami”. I co trzeba dostrzec wobec tego – W drugim wywiadzie Jarosław mówi, że „nie wiedział wtedy, że ręka jest oderwana”. Wolne żarty. Rozpoznaje ciało Brata po bliźnie na ręce – i nie dostrzega, że jest ona urwana? To trzeba rozumieć inaczej. Jarosław Kaczyński daje do zrozumienia, że ciało Brata, które okazano mu do identyfikacji w Smoleńsku – nie miało oderwanej ręki. A ciało, które mu okazano w Polsce – tak. Jak wytłumaczyć brak blizny na ręce zwłok - w Smoleńsku blizna była a w Polsce - nie? O ile ogólny obraz różnic wyglądu zwłok dawał się jakoś tłumaczyć (zmiany pośmiertne) to – urwania ręki lub nie, występowania blizny lub nie – niczym innym jak zamianą zwłok wytłumaczyć się nie daje. Albo ich profanacją po identyfikacji w Smoleńsku. Jedno gorsze od drugiego. Dlatego to „zaszyfrowano” w ten sposób w tekście wywiadu.
Trzeba dodać jeszcze jedną rzecz. Otóż jeszcze w 2010 roku, wobec wątpliwości Jarosława sprawę dostrzegły także media. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/jak-rozpoznano-prezydenta-prokuratorzy-milcza,156498.html
Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Rafał Rogalski chce, by prokuratura przesłuchała byłych pracowników Kancelarii Prezydenta, którzy zajmowali się zwłokami Lecha Kaczyńskiego po przylocie do Polski. Tłumaczy, że prezes PiS nie rozpoznał ciała brata, gdy pokazano mu je w Pałacu Prezydenckim. Wciąż nie wiadomo na jakich dowodach wojskowi prokuratorzy opierają przekonanie o zidentyfikowaniu ciała tragicznie zmarłego prezydenta. Mimo wielu telefonów i maili od dziennikarzy tvn24.pl rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej ani jej szef generał Krzysztof Parulski nie odpowiedzieli na pytania o identyfikację zwłok prezydenta. Chcieliśmy wiedzieć: Dlaczego prokuratorzy są pewni, że na Wawelu spoczywa Lech Kaczyński? Na jakich dowodach opierają swoje przekonanie? Czy przeprowadzili dodatkowe badania DNA potwierdzające, że rzeczywiście do Polski przyleciały zwłoki prezydenta?
Jaki z tego wniosek? Prokuratura nie odpowiada na pytania o sposób identyfikacji zwłok Prezydenta. Dlaczego? Bo nie ma żadnej pewności, że to właściwe zwłoki? A może pewność jest – tylko, że to nie jest ciało Prezydenta? Bo zauważmy na koniec – żadnych badań DNA nie robiono. A Brat-Bliźniak i córka Marta – nie rozpoznali ciała. Dlaczego piszę, że Marta też nie rozpoznała? Ponieważ w wywiadzie dla GW napisano – „nie przesądził jeszcze, czy będzie wnosił o ekshumację zwłok swojego brata. - Decyzji w tej sprawie ani ja, ani moja bratanica, jeszcze nie podjęliśmy.” to stwierdził JK. Jeżeli Marta Kaczyńska również rozważała sprawę wniosku o ekshumację zwłok Ojca – to znaczy tyle, że podobnie jak Jarosław zwłok Lecha Kaczyńskiego w Polsce nie rozpoznała. Oby się to wszystko szybko wyjaśniło.
Inne tematy w dziale Polityka