Żeby nie trzymać Państwa w nerwowym oczekiwaniu, od razu odpowiem na postawione w tytule pytanie: oczywiście, że istnieje i to jak najbardziej!
Tymczasem wystarczy przeanalizować spokojnie i logicznie fakty. Oczywiste jest, że św. Mikołaj musi mieć poważne problemy z dostarczeniem prezentów dla setek milionów dzieci. Ma pojawiać się z prezentami w ciągu około 24 godzin (wraz z obrotem Ziemi wokół swojej osi) na wszystkich kontynentach, w wielu krajach (które z powodów religijnych lub kulturowych wchodzą w zakres obszaru jego obowiązków służbowych) o tej samej porze. Jest to - jak doskonale wiemy - fizyczną niemożliwością. Poza tym, wraz z odchodzeniem Zachodu od węgla, drastycznie spadła liczba kominów, czyli tradycyjny sposób przeciskania się z prezentami przez komin, przestał być użyteczny. A zresztą nigdy nie był, bo na przykład czas wręczania prezentów w epoce pieców na drewno i węgiel wynosił - tak jak to jest i dziś - zaledwie parę godzin, a tych pieców było - w skali kontynentu - kilkadziesiąt milionów. Żadna istota nie jest w stanie w kilka godzin przepchnąć się przez miliony kominów. Bądźmy logiczni!
Jednak trudność z dostarczeniem prezentów nie może być dowodem na nieistnienie św. Mikołaja.
Dowodem na jego istnienie jest natomiast niepodważalny fakt, że miliony dzieci dostają prezenty.
Nieracjonalnie i nielogicznie myślący rodzice odpowiedzą: wiadomo, że my, a nie żaden św. Mikołaj!
Czyżby? Czy aby jesteście tego pewni?
Bo dajecie dzieciom prezenty na urodziny, na imieniny - zgoda, tego nikt nie podważa. Ale to jest zawsze powiązane z konkretną datą dotyczącą konkretnego, waszego dziecka. Jednak w czasie Świąt Bożego Narodzenia jest inaczej: nagle wszyscy dają prezenty. Jak na rozkaz. Jak popychani niewidzialną siłą.
Coś się musi za tym kryć, że nagle miliony rodziców rzucają się w tym samym momencie do dawania dzieciom prezentów. Co (lub KTO) ich do tego popycha?
Ano właśnie. To jest kluczowe pytanie.
Ponieważ wiemy, że św. Mikołaj nie byłby w stanie - funkcjonując w świecie materii i energii - rozprowadzić milionów prezentów, musiał znaleźć na to sposób. Sposób wychodzący poza ograniczające ramy świata materialnego.
Nie może być to ktoś obcy, bo go nie dopuszczą do dziecka, a jak je zaczepi z prezentem na ulicy, to pewnie oskarżą o molestowanie lub pedofilię. Nie może to być kurier zawodowy Fedexu czy UPS, bo św. Mikołaj musiałbym tym kurierom płacić, a go na to nie stać. Ma otworzyć własną firmę kurierską? O, nie! Zagrożenia są oczywiste: jednak pomyłka z raportowaniem do ZUS-u i już by antyreligijne media zrobiły z tego aferę. Odpada.
Więc kto?
Odpowiedź - jakże prosta i logiczna - narzucała się sama: muszą to być ludzie, którzy mają stały dostęp do konkretnych dzieci, jakie św. Mikołaj chce obdarować. Drugi warunek: muszą być podatni na siłę perswazji św. Mikołaja, która jest tajemniczo i ściśle powiązana z miłością. Muszą te dzieci kochać. Czyli kto? Oczywiście RODZICE.
Tak. Rodzice, którzy dają swoim dzieciom prezenty na święta Bożego Narodzenia, są na krótki moment przemienieni w elfy. Oczywiście nie zdają sobie z tego sprawy. Święty Mikołaj jest bardzo mądrym i zaradnym świętym, więc poszedł za ciosem i już dawno przerzucił na rodziców także fizyczną stronę kupienia prezentów (współcześnie przez Internet lub - tradycyjnie - w sklepach), a także - co chyba dla niego najważniejsze - koszt.
Niektórych rodziców tak sobie podporządkował, że nawet dobrowolnie (tak sądzą!) przebierają się za swojego mocodawcę - dolepiają sobie białe brody i zakładają czerwone czapki w trakcie wręczania prezentów. A wszystkim tak "poustawiał" cały mechanizm wybierania, kupowania i wręczania prezentów dzieciom, aby wydawało im się, że robią to z własnej woli.
Jednak ci mniej rozgarnięci rodzice, lub mocno ogłupieni propagandą pozornej racjonalności, ulegają iluzji, że skoro robią to z własnej woli, to dowód, że św. Mikołaj nie istnieje.
Ale oni naiwni! W ogóle nie dociera do nich, że gdyby tak miało być, to przecież dawaliby dzieciom prezenty w różnych porach roku, a nie - wszyscy na raz - w tym szczególnym momencie, gdy obowiązuje magia świąt. To, że dają wszyscy jednego i tego samego dnia, świadczy dobitnie, że mamy do czynienia z przemyślaną i skuteczną akcją św. Mikołaja.
I to wszystko razem potwierdza - absolutnie, jednoznacznie i niepodważalnie - że św. Mikołaj istnieje.
Dlatego nie mówcie dzieciom "nie ma św. Mikołaja". Nie karmcie ich taką bzdurną, złą fikcją. Święty Mikołaj istnieje i to on w cudowny, tylko jemu znany sposób, każe wam obdarowywać dzieci prezentami.
A kiedyś, w przyszłości także on - św. Mikołaj - każe waszym dzieciom obdarowywać wasze wnuki.
Nie psujcie mu tej roboty. To reprezentant prawdziwego Dobra w tym - przecież coraz gorszym - świecie!
Komentarze
Pokaż komentarze (12)