Dlaczego wielkie korporacje, gdzieś wysoko z Himalajów kapitalizmu, finansują hojną ręką różne lewackie ruchy, organizacje, pogramy, protesty, manifestacje, instytuty, konferencje, publikacje i portale internetowe, byle tylko były jak najbardziej na lewo od zdrowego rozsądku?
Odpowiedź jest prostsza, niż się może wydawać.
Czy wiecie, co to jest dutka?
Dutka jest to - jak informuje Wikipedia - "przyrząd do poskramiania koni składający się z dwóch kawałków drewna połączonych ze sobą zawiasowo, między które ujmuje się górną wargę konia i ją zaciska (...)". Niewygoda powodowana dutką skutecznie odwraca uwagę zwierzęcia i "pozwala na wykonanie zabiegów leczniczych".
Te "zabiegi lecznicze" to nierzadko żadne działania leczące, tylko po prostu kastracja. Koń jest wielki, silny i kopie do tyłu. Próby kastracji, które wymagają podejścia do konia właśnie od tyłu, wywołują u niego najsilniejsze z możliwych kopnięć. Dlatego trzeba stosować dutkę.
Gdy na wardze konia zaciska się te kawałki drewna, koń po prostu baranieje. Zastyga w oburzeniu i zdziwieniu. "Dlaczego zaciśnięto mi na wardze jakieś idiotyczne dwa kawałki drewna? Czy ktoś tu zwariował?" - prawdopodobnie myśli koń. Absurd tych dwóch patyków, sprawiających mu ból i szokujących swoim bezsensem, powoduje, że konia można szybko i skutecznie wykastrować, a on tego nawet nie zauważa. Dzięki dutce.
Lewica w najszerszym rozumieniu, szczególnie jej lewackie skrzydło, które ją coraz silniej unosi wysoko ponad Ziemię, zapomniało już dawno takich słów jak proletariat, masy pracujące, wartość dodatkowa, kapitał - i wszystkie inne, skompromitowane określenia marksistowskiego slangu.
Lewica zajmuje się obecnie nie robotnikami, ale gejami, lesbijkami, transgenderowcami, osobami niebinarnymi i queer, walczy o równość seksualną, wiedzie bój z nierównością menstruacyjną jako formą dyskryminacji płciowej, przewodzi batalii - tam gdzie jeszcze jej nie wygrała - o tzw. "równość małżeńską", prowadzi wojnę o uwolnienie mniejszości, szczególnie amerykańskich Murzynów, z jarzma rzekomego "systemowego rasizmu" (BLM). Akurat to ostatnie przekłada się w Polsce na walkę z neutralnym słowem "Murzyn" i z wierszykiem Juliana Tuwima "Murzynek Bambo", ale trzeba być wyrozumiałym, bo to przecież nie lewicy wina, że Polska nie podbiła przed 300 laty Konga lub Zanzibaru.
To zastąpienie robotników mniejszościami seksualnymi i rasowymi, oraz odstąpienie lewicy od niegdysiejszych, klasycznie marksowskich celów (obalenie kapitalizmu), a uznanie za cel obalenie tradycyjnej rodziny, małżeństwa i płci - jest właśnie dutką.
Im bardziej oderwane od rzeczywistych problemów są te żądania dotyczące mniejszościowych, marginalnych, niszowych grup oraz im bardziej fikcyjne, wydumane są problemy, z którymi lewica w imieniu tych grup walczy - tym lepiej. "Czy ktoś tu zwariował?" - takie właśnie ma pojawiać się pytanie. Dutka musi być absurdalna - ma zaciskać się na wardze i odwracać całkowicie uwagę swoją niedorzecznością od rzeczy naprawdę ważnych, które dzieją się gdzieś z tyłu.
A jakie są te ważne sprawy, o których miliony ludzi Zachodu nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, skupiając się na uciążliwym idiotyzmie dutki, którą im założono, żeby odwrócić uwagę?
Na przykład to, że według danych z trzeciego kwartału 2019 roku "dolne" 50% społeczeństwa USA posiadało majątek wart zaledwie 1.67 biliona dolarów (tryliona w nomenklaturze USA), czyli około 1.6%, podczas gdy "górne" 10% społeczeństwa było właścicielem aż 74.5 biliona dolarów, czyli około 70% bogactwa.
W 2014 roku 1% Amerykanów był właścicielem niebotycznych 40% bogactw kraju, a "dolne" 80% - marnych 7%.
Majątek "górnych" 10% społeczeństwa USA (liczony w dolarach z roku 2013) wynosił w roku 1989 około 30 bilionów, a obecnie - od ponad 10 lat - przekracza stale 70 bilionów. Czyli zwiększył się ponad dwukrotnie. W tym samym czasie, majątek "dolnych" 50% społeczeństwa - przez całe te 32 lata - oscyluje niezmiennie w okolicy 1%.
Natomiast majątek "dolnych" 40% społeczeństwa nigdy nie przekracza nawet 1% bogactw kraju.
10% ma siedemdziesiąt razy więcej niż grupa pięciokrotnie większa! Najbogatsi zwiększają stale swoje bogactwo. "Dolne" 50% społeczeństwa nic nie zyskuje (pewną poprawę w dochodach tej grupy odnotowano w trakcie prezydentury Trumpa).
I taka właśnie sytuacja doskonale wyjaśnia potrzebę stosowania dutki. Nie da się bez niej kastrować wszystkich i przez cały czas. To są miliony ludzi, którym trzeba złapać świadomość w "zaciskające się kawałki drewna", żeby odwrócić ich uwagę od tych przerażających (dla nich) liczb. A przede wszystkim od ich konsekwencji w życiu tych ludzi.
Dlatego wielkie korporacje nie liczą się z pieniędzmi wydawanymi na lewicę i lewicowe idee. To są śmieszne drobniaki za realizowanie dwóch wielkich celów: założenia na te dolne 50 procent skutecznej dutki i jednocześnie zajęcia lewicy zakładaniem tego prymitywnego gadżetu, co powoduje, że trwale zapomina ona o Marksie. Z kolei lewica entuzjastycznie się skomercjalizowała. Za Marksa nikt by lewicy tyle nie płacił. A za walkę o prawa osób niebinarnych - jak najchętniej! Im głośniej i bardziej widowiskowo to się dzieje - czyli im bardziej egzotyczne, dziwaczne, marginesowe są idee, cele, hasła i działania lewicy - tym lepsza jest dutka. Tym skuteczniejsza.
I nie ma tu ani spisku, ani konspiracji, ani międzynarodowej zmowy najbogatszych. To po prostu elementarny rozsądek, którym miliarderzy zarządzający korporacjami przecież dysponują: płaćmy tym lewackim awanturnikom i popierajmy ich tak długo, jak długo będą prowadzić za nasze pieniądze swoje wojny - byle nadal były równie oderwane od realiów, dla większości nieistotne i żeby ich absurdalność budziła niezmiennie powszechne, silne i w niczym nam niezagrażające emocje.
"Niczym nam niezagrażające" - to jest sedno.
Koń z założoną dutką nie kopie.
Od kilkunastu lat redaguję dział "judaizm" i współredaguję dział "opinie" na portalu Forum Żydów Polskich. Piszę felietony dla portali tvpworld.com oraz tysol.pl .Ukazały się dwa wydania mojej książki "Judaizm bez tajemnic" (2009, 2012). Od 2005 roku prowadzę działalność edukacyjną na temat judaizmu i religijnej kultury żydowskiej w 'Stowarzyszeniu 614. Przykazania' (The 614th Commandment Society) działającym z Kalifornii. W latach 2009-2014 współpracowałem z żydowskim wydawnictwem 'Stowarzyszenie Pardes', uczestnicząc w redagowaniu tłumaczeń na język polski klasycznych dzieł judaizmu. W roku 2011 opublikowałem w formie książkowej rozmowę z autorem monumentalnego, żydowskiego tłumaczenia Tory na polski - ortodoksyjnym rabinem Sachą Pecaricem ("Czy Torę można czytać po polsku?").
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo