Dlaczego obecnie wyróżnia się kilkadziesiąt płci kulturowo-społecznych ("genders")? Dlaczego film BBC dla szkół mówi o ponad 100 kulturowych płciach? Dlaczego sportowcy-mężczyźni, jeśli sami uznają się za kobiety, konkurują z kobietami, a gdy słynna tenisistka Navrátilová (gejowska ikona) pisze, że to nie fair, atakują ją środowiska LGBT? Dlaczego już w kilku stanach (USA) rodzice mają prawo odmówić wpisania płci dziecka do świadectwa urodzenia, bo "samo sobie gender wybierze"? Dlaczego w wielu szkołach uczniowie mogą chodzić do toalet sami decydując, jakiej są płci, bez związku z ich budową anatomiczną? Dlaczego eliminuje się używanie wobec uczniów jakichkolwiek określeń definiujących ich płeć? Dlaczego znikają "matka" i "ojciec" - zastępowani bezosobowym "rodzicem" (tzw. "gender nonconformity")? Dlaczego we Francji ze świadectw chrzcielnych znika podział na matkę i ojca dziecka?
Bardzo ważne:
Kiedyś, w starożytności, seksualizm wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. Najważniejsza różnica polegała na tym, że płeć była drugorzędna. Osią ludzkiej seksualności nie był podział na dwie płci: męską i żeńską. Co innego było najistotniejsze. Liczyło się to, kto w akcie seksualnym penetruje partnera, a kto jest penetrowany. Kto jest aktywny, a kto bierny. Dlatego po jednej stronie stali wyłącznie dorośli mężczyźni (tylko oni byli fizycznie wyposażeni do spełniania roli penetrującego), a po drugiej - kobiety, młodzieńcy, inni dorośli mężczyźni, dzieci, krewni i powinowaci obu płci, wreszcie - zwierzęta. "Społecznie ważnym było, aby raczej penetrować niż być penetrowanym. Seks zasadniczo był rozumiany nie jako interakcja, ale jako robienie czegoś komuś" - pisze Martha Craven Nussbaum, profesor filozofii z Brown University.
Seksualność jest potężną siłą. W seksualności człowieka dominował chaos. Przekładał się na chaos w międzyludzkich relacjach. Chaos krzywdził najsłabszych: kobiety i dzieci.
Judaizm i za nim chrześcijaństwo obaliły ten model, zastępując go nowym: seks to wyłączna domena związku kobiety i mężczyzny, niespokrewnionych, niespowinowaconych. Wszystko, co seksualne, dzieliło się od teraz według dwóch, wyraźnie wyodrębnionych płci i wszystko odbywało się między nimi. Wyłącznie. Seksualność człowieka została w ten sposób ograniczona do takiej formy, która STWORZYŁA RODZINĘ - nazywamy ją dziś "tradycyjną". To było rewolucyjne i korzystne dla rozwoju cywilizacji. Społecznie najbardziej pożądane. Wszystkie inne formy zaspokajania popędu seksualnego zostały napiętnowane, poddane tabuizacji, bo spokój tej rodziny naruszały.
Odpowiedzią na te zmiany są - po tysiącleciach - ideologia LGBT i ideologia gender. Istnieją. Burzą porządek kulturowy. Aktywiści tych ideologii traktują gejów i osoby transpłciowe jak Lenin i Trocki robotników, czyli występują samozwańczo w ich imieniu. Ideologia LGBT i powiązana z nią ideologia gender wyzwały te epokowe zmiany, o których przed chwilą wspomniałem, na wojnę i chcą ich wzorce - zarówno seksualności jak i rodziny - po prostu tak bardzo zmienić, że de facto chcą je zniszczyć. Dlaczego chcą zniszczyć? Bo uważają, że najpierw trzeba wymazać istniejący porządek, żeby zbudować nowy. A świata, jaki jest, nie akceptują.
A więc to, co się dzieje obecnie, to jednocześnie i nowość i zarazem próba powrotu do zapomnianych wzorców sprzed tysiącleci.
Jaka powinna być reakcja?
Z jednej strony, konieczna jest niezgoda na dyskryminowanie ludzi z powodu ich seksualności odbiegającej od większościowej normy. Nikomu nie może spaść symboliczny włos z głowy z powodu orientacji seksualnej. Ci ludzie mają prawo żyć według własnych wyborów.
Z drugiej strony, konieczny jest sprzeciw wobec propagandy prowadzonej przez aktywistów spod znaku LGBT i gender, którzy chcą nie tylko zwalczać dyskryminację, ale upowszechniać, popularyzować swój model życia - jako domagający się _specjalnych praw_. Przykładem specjalnych praw jest żądanie legalizacji małżeństwa jednopłciowego (tzw. "równość małżeńska") i adopcji dzieci.
Bardzo trudne, ale absolutnie niezbędne: odrzucając ideologię, trzeba BRONIĆ ludzi.
Najważniejsze hasło ideologii LGBT jest proste: "miłość nie wyklucza". Świetnie brzmi. Apeluje do uczuć, nie rozumu. Kto chce przeciwstawiać się miłości? Tylko jakiś okrutnik bez serca. Jednak powiedzmy wprost: gdy przyjmiemy to hasło, jako rządzącą regułę, ogłaszamy chaos. Jeżeli "miłość" ma decydować o wszystkim, to pamiętajmy, że to, co nazwiemy miłością, może istnieć przecież pomiędzy wieloma partnerami (tzw "poliamoria") na raz i we wszystkich możliwych kombinacjach. Może istnieć pomiędzy osobami spokrewnionymi i spowinowaconymi. Gdy miłość - ta stanowiąca podstawę małżeństwa - przestaje być zastrzeżona wyłącznie dla kobiety i mężczyzny, otwieramy z hukiem gigantyczną "puszkę Pandory", bo małżeństwo może stanowić związek każdego z każdym, gdy tylko chętni zadeklarują miłość. Jacykolwiek chętni. Jakąkolwiek miłość. Z kimkolwiek.
Ponieważ obowiązujący wzorzec kulturowy (kobieta+mężczyzna+dzieci=rodzina) opierał się na wyraźnym rozróżnieniu dwu płci, głównym celem ideologii jest zatarcie różnic pomiędzy płciami. Płeć staje się konceptem płynnym, dowolnym, niepotrzebnym. Celem ostatecznym jest uczynienie płci nieistotną. Trzeba płeć wyprzeć, rozmyć, unieważnić.
Rozumowanie ideologów jest następujące: 1. seksualność podlegająca podziałowi na płci uniemożliwia zburzenie starego świata, a ponadto istnieje nierówność płci; 2. płeć jest wyznaczana nie biologicznie, ale kulturowo jako "gender"; 3. skoro gender jest podstawą nierówności, to trzeba zlikwidować kulturowe różnice powodujące istnienie dwóch płci - i automatycznie te płci przestaną istnieć. I nastanie równość. Płci biologicznej nie da się, oczywiście, wyeliminować. Dzieci będą nadal rodziły się - anatomicznie - chłopcami i dziewczynkami, ale to już nie będzie miało żadnego znaczenia. Stąd jeden z filarów ideologii: "płeć nie jest istotna w relacjach seksualnych pomiędzy ludźmi - wystarczy, że istnieje obopólna zgoda". Czy mężczyźni lub kobiety mają kontakty seksualne z kobietami czy z mężczyznami - przestało być w ogóle ważne. Pojawiają się próby ujęcia tego w nowe hasła: "Nie płeć się liczy, tylko człowiek", "Nie płeć, a miłość".
Konsekwentnie więc, płeć - w kwestii ról spełnianych przez ojca i matkę wobec dziecka - ma utracić istotną rolę. Skoro płeć nie jest istotna, nie jest także to, czy dziecko ma matkę i ojca, czy dwóch ojców, czy dwie matki. Na Zachodzie, instytucje pośredniczące w adopcjach, są zmuszane do akceptowania par jednopłciowych. Argument brzmi: "Gender nie ma znaczenia. Dziecko nie musi mieć ojca i matki - to archaiczny model, oparty na ohydnym patriarchacie".
Kluczem do zrozumienia sytuacji jest dostrzeżenie, że to PŁEĆ w dotychczasowym rozumieniu jest wrogiem. I to jest odpowiedź na postawione na początku tego artykułu pytania. "Mężczyzna" i "kobieta" mają zostać utopieni w chaosie wykreowanym przez te ponad sto społecznych "genderów".
Ale oto nowe pytanie: czy istnieją jakiekolwiek gwarancje, że wraz z końcem roli mężczyzny i kobiety w rodzinie, czyli z odejściem tradycyjnej rodziny w niebyt, nie nastąpi płynność, rozchwianie, niejednoznaczność we wszystkich aspektach życia społecznego? Ostatni raz było to przerabiane tysiące lat temu, więc nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Od kilkunastu lat redaguję dział "judaizm" i współredaguję dział "opinie" na portalu Forum Żydów Polskich. Piszę felietony dla portali tvpworld.com oraz tysol.pl .Ukazały się dwa wydania mojej książki "Judaizm bez tajemnic" (2009, 2012). Od 2005 roku prowadzę działalność edukacyjną na temat judaizmu i religijnej kultury żydowskiej w 'Stowarzyszeniu 614. Przykazania' (The 614th Commandment Society) działającym z Kalifornii. W latach 2009-2014 współpracowałem z żydowskim wydawnictwem 'Stowarzyszenie Pardes', uczestnicząc w redagowaniu tłumaczeń na język polski klasycznych dzieł judaizmu. W roku 2011 opublikowałem w formie książkowej rozmowę z autorem monumentalnego, żydowskiego tłumaczenia Tory na polski - ortodoksyjnym rabinem Sachą Pecaricem ("Czy Torę można czytać po polsku?").
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo