Dziś trudno w to uwierzyć, ale przed kilkoma tygodniami (1 lutego) Dario Nardella, lewicowy burmistrz Forencji zachęcał na Twitterze do obejmowania i ściskania Chińczyków. Zamieścił wideo, na którym wszyscy mogli go zobaczyć, jak ściska Chińczyka.

Wywołało to po kilku dniach akcję uliczną "Nie jestem wirusem. Jestem człowiekiem". Chińczyk w masce ochronnej stał na ulicy. Ludzie obejmowali go i ściskali. Zdjęli mu ostentacyjnie maskę i jeszcze bardziej się do niego przytulali. Zresztą sami zobaczcie.
Apel burmistrza i akcja "obejmowania ulicznego" to był protest przeciwko niechęci i przejawom wrogości wobec Chińczyków na ulicach włoskich miast, właśnie po wybuchu epidemii koronawirusa w Wuhan.
Po paru tygodniach widać z całą mocą, jak przerażająco nieodpowiedzialne, pozbawione wyobraźni i groźne były to działania. Ludzie biorący w nich udział - poczynając od burmistrza Florencji - najwyraźniej ulegali złudzeniu bardzo charakterystycznemu obecnie dla zachodnich społeczeństw. Te syte i zadufane w sobie społeczeństwa najwyraźniej wierzą, że gdy działa się w szlachetnym celu i pod pięknym hasłem (obrona ludzi przed dyskryminacją), to jest się z automatu odpornym na wirusy, a nawet własną głupotę podszytą "polityczną poprawnością".
Niestety tak nie jest. Podobnym złudzeniom ulegli Niemcy i spora część Europy w roku 2015, gdy poparli Angelę Merkel, która - odwołując się do haseł humanitaryzmu - wezwała do łamania prawa Unii Europejskiej, zapraszając do Europy migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Problemy, jakie z tej szlachetnej decyzji wynikną, jeszcze się nawet w pełni nie ujawniły.
P.S.
I jeszcze to wideo:
Komentarze
Pokaż komentarze (86)