Witam...
Tak się zastanawiam jak w zasadzie definiuje tanie państwo nasz nowy 13 premier RP. Wiem jak definiowało owe tanie państwo PIS, jako tanie dla obywatela, mnie na ten przykład po 2 latach rządów PIS państwo kosztuje mniej kilka tyś pln rocznie!! Co przy moich dochodach oznacza sporą ulgę. Dla mnie państwo jest tańsze w utrzymaniu, mniej obciąża mój domowy budżet i to jest ok, rozumiem to...Natomiast idea taniego państwa według PO jest dla mnie nie zrozumiała, na ten przykład mamy pomysł pani minister pracy, która w ramach "taniego państwa" zaproponowała obcięcie emerytur kobietom o 15% uzasadniając to ich dłuższym życiem a co za tym idzie dłuższym poborem emerytur.
Konkludując, jeśli dobrze rozumiem, "tanie państwo" wg. PO to państwo, dla którego obywatel jest coraz to mniejszym obciążeniem dla budżetu. Jest to dosyć osobliwe rozumienie tej idei. Idąc dalej tą pokrętną dla mnie logiką można by zbadać np. ile statystycznie żyje przeciętny blondyn, a nóż się okaże że jeszcze dłużej niż przeciętna kobieta, dla naszego rządu mogłoby to oznaczać kolejne spore oszczędności w budżecie a w efekcie konsekwentne realizowanie idei "taniego państwa"
Reasumując. Premier Jarosław nie latał rejsowymi samolotami, nie obcinał IPN budżetu, nie obcinał kancelarii prezydenta budżetu, można by powiedzieć że był nawet rozrzutny w porównaniu do naszego 13-go premiera, a pomimo swej rozrzutności mieliśmy tak zwaną nadwyżkę budżetową na około 8 mld pln, a mnie obywatela, państwo kosztuje sporo kasy mniej, natomiast nowy rząd jak widać zdefiniował na nowo idee taniego państwa w sposób dla mnie całkowicie nie zrozumiały.
Zasadnicze pytanie brzmi czy państwo ma być tanie dla mnie? Czy też ja mam jak najmniej je kosztować i jego budżet?
Inne tematy w dziale Polityka