Łatwo znaleźć informację, że w Polsce zużywa się ok. 30 mln metrów sześciennych paliwa, co w przeliczeniu na litry daje ok. 30 mld. Sam Orlen chwali się sprzedażą na poziomie 10 mld litrów jednak nie tylko w Polsce. Łatwo na tych liczbach zobaczyć, że jeden grosz na litrze daje do budżetu 300 mln zł, a proponowane 10 groszy = 3 mld zł. Dzięki programowi 500+ Polacy otrzymują zwrot swoich pieniędzy do swobodnego dysponowania wartości x10 razy takiej. Deficyt również zmniejszył się znacznie bardziej, dzięki ukróceniu skandalicznego złodziejstwa chociażby na paliwach i VAT. Średnia cena paliw za rządów PiS jest ok. 50 groszy niższa, niż za rządów PO. Czy to nadpremier Kaczyński ma taki wpływ na światowe rynki, czy tylko wyjątkowe szczęście do koniunktury, nie zmienia to faktu, że polskie rodziny mają kilkadziesiąt mld zł w swoim budżecie zaoszczędzone, co na obywatela wychodzi średnio ponad 1 tys. zł rocznie.
Czemu zatem powstaje taki opór przed próbą wyciągnięcia z naszych kieszeni niecałych 100 zł rocznie na obywatela, w dodatku przy obietnicy (za tego rządu obietnica brzmi dumniej), że pójdzie na elektryfikację komunikacji i walkę ze smogiem?
Zapewne dlatego, że propaganda sukcesu mówi o dobrym stanie budżetu, więc niezrozumiałe są podwyżki podatków. To że ludzie zaczęli wierzyć w możliwość spełniania obietnic politycznych, o tyle dalej nie wierzą, by publiczne pieniądze mogły być lepiej inwestowane, niż prywatne. Jeszcze długo będzie pokutować pogląd, że korupcja i nieefektywność publicznych instytucji zabija cały zysk z hurtowego i skoordynowanego wspólnego działania. Zaufanie do rządu jest tak niskie, że nawet, gdy oddaje nam nasze pieniądze i zarazem prosi o wsparcie nowej misji w wysokości 1/10 z tej kwoty, my nie jesteśmy skłonni zawierzyć.
Inne tematy w dziale Gospodarka