Według szacunków Centrum Adama Smitha utrzymanie dziecka kosztuje prawie 10 tys. zł rocznie (176-200 tys. zł do 18 roku życia jedno dziecko w rodzinie, a 317-368 tys. zł dwójka potomków). Zakładając, że podatek zapłacony w tym wystarcza już na koszty ze strony państwa na pokrycie edukacji, sfinansowanie ulgowych cen i innych wydatków, z których korzysta młoda osoba, możemy obliczyć w przybliżeniu ile oszczędziliśmy/zarobiliśmy na zmniejszonej dzietności w ostatnim 25-leciu transformacji ustrojowej.
Od roku 1997 średnia ilość urodzeń jest ok. 5 dzieci na 1000 obywateli niższa od poziomu zastępowalności pokoleń, czyli o prawie 200 tys. urodzeń za mało. Wskaźnik nie powodujący wyludnianie się Polski ostatnim razem mieliśmy w 1991 r. W przedziale lat 1992-1997 spadek był niemal liniowy do poziomu 4 dzieci na 1000 obywateli mniej, niż w roku 1991, więc uśredniając, w tym okresie można policzyć 80 tys. dzieci rocznie mniej na naszym utrzymaniu. Zatem dodając oba okresy 80 tys. x6 lat + 200 tys. x20 lat = 480 tys. +4000 tys. = prawie 4,5 mln dzieci (w dokładniejszym podliczeniu w Excelu wyszło mi ok. 4,6 mln). O tyle obywateli jest nas teraz mniej, niż powinno być, aby zachować prawidłową strukturę pokoleniową. Wydłużenie wieku życia sprawiłoby, że ilość obywateli Polski by się zwiększyła, a nie jak obecnie ma miejsce zmniejszyła.
Proste wyliczenie w Excelu przy oprocentowaniu oszczędności (z tytułu nie posiadania dzieci) na poziomie tylko 1% dało przez te 25 lat ponad 100 mld zł. Tyle Polska oszczędziła na stracie prawie 5 mln młodych Polaków, gwarantujących zastępowalność pokoleń i bezpieczne utrzymanie systemu emerytalnego w przyszłości. Dla uproszczenia rachunku doliczyłem również koszty (na tym samym poziomie, co wychowania) wykształcenia roczników, które przekroczyły wiek 18 lat. Oczywiście te pieniądze poszły na konsumpcję (bo przecież nie w oszczędności, skoro bardziej się zadłużamy, niż gromadzimy bogactwa), więc teoretycznie w jakiś sposób mogło to przyczynić się do większego wzrostu PKB i zwiększonych inwestycji w gospodarce, ale równie dobrze te pieniądze mogły zostać najzwyczajniej zmarnotrawione na zbytki i zrównywanie poziomu życia do zachodniego. Może kwota zaoszczędzona nie jest oszałamiająca biorąc pod uwagę 25 lat i prawie 40 milionowy naród, ale te zaniedbanie generuje 20 mld zł rocznie kosztów programu 500+, który mimo wielu innych funkcji poza demograficznej (chociażby zwalczanie ubóstwa), nie jest w stanie nawet w najbardziej optymistycznych przewidywaniach przywrócić dzietności gwarantującej zastępowalność pokoleń. Przez 5 lat programu demograficznego nawet jeśli skutecznie odwrócimy trend i cudem doprowadzimy do pożądanego poziomu dzietności, przy okazji zlikwidujemy niemal ubóstwo, poprawimy byt głównie na prowincji i podniesiemy wycenę najprostszych prac szczególnie dla kobiet, to roztrwonimy cały uzbierany (zaoszczędzony) dotąd kapitał, a dziura demograficzna w młodym pokoleniu jak była, tak będzie jeszcze przez kolejne 40 lat zanim roczniki z niżu demograficznego zaczną przechodzić na emeryturę (przy realistycznym założeniu, że wiek emerytalny przesunie się do tego czasu pod siedemdziesiątkę).
Inne tematy w dziale Społeczeństwo