Do Jastrzębia w ramach kampanii wyborczej do Unioparlamentu przyjechał towarzysz Leszek Miller. Przyjechał nie byle czym tylko czerwonym autobusem, co podkreślają działacze lokalnego SLD kładąc akcent na kolor pojazdu. To „podkreślanie” nawet mnie cieszy. Upewniam się, że SLD to stara czerwona gwardia, a nie żadna nowoczesna europejska lewica, którą miała się ponoć stać po przejęciu sterów tonącego okrętu najpierw przez Wojciecha Olejniczaka, a potem Grzegorza Napieralskiego. Towarzysz Miller to postać nietuzinkowa. Pomijając pomniejsze stanowiska był towarzyszem I sekretarzem KW PZPR w Skierniewicach, potem towarzyszem sekretarzem KC PZPR. Kto wie, być może gdyby nie upadła komuna i sama PZPR, jego uzdolnienia pozwoliłyby mu zostać nawet towarzyszem I sekretarzem KC PZPR. Ale nic straconego. Ogłoszono „sztandar wyprowadzić”, zaraz potem „sztandar wprowadzić”, PZPR rozwiązano i tego samego dnia, na tej samej sali, po duchowej zapewne metamorfozie, nasi rodzimi polscy komuniści zostali socjaldemokratami „na wzór zachodni”. Po ok. 10 latach, co muszę odnotować ku uciesze lokalnych miłośników pasażera czerwonego autobusu, towarzysz Miller został towarzyszem …, o przepraszam, już nie towarzyszem, a Panem Prezesem Rady Ministrów. Za czasów swojego premierowania towarzysz Pan Premier Miller wygłosił słynne stwierdzenie, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a jak kończy. A skończył tak, że o mało co, razem z jego premierowaniem nie skończył się byt SLD. Niestety to mu nie wyszło.
Dzisiaj towarzysz Leszek Miller przyjechał do Jastrzębia, jak informują lokalne media, nie po to by spotkać się z miejscową „grupą trzymającą władzę”. Może dlatego, że przedstawiciele miejscowej „grupy trzymającej władzę” nie zwykli jeździć czerwonymi autobusami, a bardziej limuzynami za 100 tauzenów. A być może dlatego, że jak ustaliły organy ścigania badając pamiętną aferę Rywina, z ministrem w rządzie towarzysza Millera w tle, „grupy trzymającej władzę” nie stwierdzono. Faktem, iż towarzysz Miller przyjechał tylko po to, by spotkać się z mieszkańcami miasta. I rzeczywiście, na wrzuconych do sieci fotkach uwieńczono głównie „przeciętnych” mieszkańców naszego miasta, jak towarzysz Marian Jarosz – ostatni komunistyczny prezydent Jastrzębia, poseł SLD (były), przedsiębiorca, górnik i działacz związkowy Tadeusz Motowidło i inni pasażerowie lokalnego „czerwonego autobusu”. Nie za bardzo widać wiwatujących „ bardziej przeciętnych” mieszkańców. Zapewne dlatego, że swojej roli nie spełniły lokalne media, które nie zapowiadały wizyty znamienitego gościa w naszym grodzie. Wielu „bardziej przeciętnych” mieszkańców czuje się zawiedziona tym faktem, gdyż na pewno w stylu wrocławskiej Pomarańczowej Alternatywy przywitałaby dostojnego gościa tradycyjną wiązanką czerwonych goździków, inni zaś symbolicznym skrzyżowanym sierpem i młotem. No cóż, liczyć pozostaje, że następnym razem lokalne portale internetowe wywiążą się ze swojej misji. Portale LUB CZASOPISMA.
Sławomir Żmudziński - radca prawny, kandydat na prezydenta miasta Jastrzębie-Zdrój z ramienia Porozumienia NPW - Nowa Prawica,
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka