Fotoreporterzy opowiadają sobie tę zagadkę teoretycznie jako dowcip: „Widzisz tonącego człowieka. Masz dwa wyjścia, pomóc mu albo zrobić zdjęcie. Jaki obiektyw zakładasz?”.
Zdjęcie, które Państwo oglądają zostało zrobione przez jednego z najlepszych na świecie fotoreporterów wojennych, fotoreporterów w ogóle, przez Polaka, Krzysztofa Millera. Z dziesiątek tysięcy zdjęć jakie zrobił pewnie było dla niego wyjątkowe – figuruje na okładce jego książki-albumu „Fotografie, które nie zmieniły świata”. Dobry tytuł. „Fotografie, które nie zmieniły świata.” Zostało wykonane w RPA, kiedy apartheid konał. Konając zabierał ze sobą ludzi. Tragedię Afryki dokumentowała grupa zawadiackich, za odważnych czterech fotoreporterów, którzy ochrzczeni zostaną Bractwem Bang-Bang. Może napiszę o nich w następnym odcinku „Publikowałbym”. Bardzo ciekawe historie. Skupmy się jednak na zdjęciu Krzysztofa Millera.
Absolutna niezwykłość tego zdjęcia polega na tym, że oto fotoreporter miał odwagę odbrązowić fotoreporterów, kolegów, przyjaciół. Zrobił to. Hieny? Sępy, które zleciały się z aparatami, żeby nakarmić oczy i czarne serca takich jak Państwo, takich jak ja? Żeby nakarmić naszą ciekawość, żeby czerpać zyski z cudzej śmierci, z cudzego nieszczęścia? A może właśnie nie? Może właśnie ci bohaterscy fotoreporterzy z narażeniem życia (podkreślę to narażenie życia nie bez powodu) robią najlepszą z możliwych prac? Dokumentują do czego jest zdolny człowiek, dokumentują zbrodnie i cierpienia, żeby im zapobiegać, żeby zmienić ten świat na lepsze? Nieźle naiwny kawałek mi się napisał, prawda? Interpretacje są wtórne. Pierwotne są wydarzenia, które fotoreporterzy widzą i naciskają migawkę. To wszystko. Filozofię, ideologię, powody można do zdjęcia dorobić później. Co nie znaczy, że fotoreporterzy są złymi ludźmi. Przeciwnie. Są ofiarami wojen, które dokumentują. Są ofiarami nawet długo po tym, jak wojny się skończą.
„Dobre zdjęcie powinno bronić się samo. Bez podpisu, bez opisu” – czytamy słowa Millera w jego albumie, ale jednak opisywał je. Tego szczegółowo nie opisał. RPA, ciało zwolennika Mandeli i nazwiska trzech z sześciu fotografów robiących zdjęcia zwłokom. Proszę Państwa, to prawdziwa światowa śmietanka reporterów. Ci dwaj biali po lewej stronie to bliźniacy Dawid i Peter Turnleyowie, wielokrotnie nagradzani najważniejszymi wyróżnieniami na globie, ten biały po prawej stronie to James Nachtwey, właśnie w tym roku, w 1994 dostanie nagrodę World Press Photo. Zwróciliście państwo uwagę na ich kolana? Tak, poświęcają się dla dobrego ujęcia.
Oczywiście naszą uwagę przykuwają stłoczeni reporterzy walczący o najlepszy kadr, to przecież zawodowcy. Trup jest mniej ważny, nie ma przecież nawet twarzy. Otóż ma. Na innym zdjęciu widać jego twarz i rozłupaną chyba maczetą czaszkę. Tamto zdjęcie nie jest specjalnie znane.
Cóż. Krzysztof Miller jak wielu fotoreporterów musiał się mierzyć z oskarżeniami o hieninizm et cetera. Tłumaczył się: „Nie byłem sępem. Niejedno z moich zdjęć wzbudza kontrowersje. Godzę się z tym. Godzę się z tym, że ludzie małej fotograficznej wiary uważają nas za sępy, które żerują na cudzym nieszczęściu. Ale w takim razie, jeżeli w taką retorykę się bawimy, to sępem był też Bosch, Bruegel, Goya. Oni mieli inne narzędzia, tylko dlatego że aparatu fotograficznego w tamtym czasie jeszcze nie wymyślono. Oni mieli pędzel, farby i wyobraźnię. Ja miałem aparat fotograficzny. Ja obserwowałem to na żywo. Oni rekonstruowali wydarzenie z podań pisemnych i ustnych. Oni cyzelowali tragedię doborem wielkości pędzla. Pociągnięciem go po płótnie. Kreską. Doborem koloru. Ja tylko naciskałem spust migawki. Dlatego nie przyjmuję opinii o żerowaniu na cudzym nieszczęściu. Nie zgadzam się z nią. Sprawia mi przykrość. Uważam, że jest niesprawiedliwa.”
To zdjęcie Krzysztofa Millera z pewnością jest kontrowersyjne. Publikowałbym je. Przeglądamy się w nim my wszyscy. To nie jest przyjemne odbicie.
Krzysztof Miller dokumentował jako fotoreporter „Gazety Wyborczej” 13 wojen. Z ich powodu cierpiał na Syndrom Stresu Pourazowego. Mimo wielu terapii nie mógł spać, nie mógł normalnie funkcjonować. Popełnił samobójstwo w 2016 roku. Miał 54 lata.
Inne tematy w dziale Kultura