I co? I co panie Wilder? Wyglądałeś jak hebanowy kulturysta przy tym otłuszczonym białasie, irlandzkim katolu Tysonie Furym. Przed walką strzępiłeś gębę i obrażałeś. Rękawice Furego ci się nie podobały. To było żałosne. Na samą fikuśną fryzurkę z tymi warkoczykami musiałeś pewnie poświęcić z dwa dni. I co? I ten wieki, łysy tłuścioch rozsmarowywał cię po ringu od trzeciej rundy jak chciał. To cud, że przetrwałeś do 11 rundy. Cud! Prawy sierp Króla Cyganów ściął cię jakby w akcie miłosierdzia. Boks wybito ci z głowy, tak jak ty wybiłeś go Arturowi Szpilce w 2016 roku. I co? Głupawy był ten twój uśmieszek, kiedy uciekałeś z ringu nie chcąc nawet usłyszeć werdyktu.
Trylogia. Trylogia. Trylogia. Tak na serio wszystko zaczęło się w grudniu 2018 roku. Wtedy to Deontay Wilder stoczył 12 rundowy pojedynek z Tysonem Furym. Sędziowie orzekli remis po dramatycznej walce. W tej walce widziałem jedną z najpiękniejszą scen w zawodowym boksie. Pojedynek był wyrównany. Nagle Wilder dwoma celnymi sierpami nokautuje Furego. Wielki chłop (2 metry i 6 centymetrów) wali się jak kłoda na plecy. Wilder pokazuje prawą ręką w tej swojej tandetnej, złotej rękawicy gest podcinania szyi. Zniszczył Furego na amen. Tu nikt nie ma wątpliwości, ciężki nokaut. Wilder triumfator. Zachwycony. Zwycięzca. Fury leży. Leży bezwładnie gapiąc się w sufit oczyma, które niczego nie widzą. Leży. Sędzia liczy. Fury leży. Sędzia liczy. Fury leży. Doliczył do siedmiu. Jak doliczy do ośmiu koniec walki. Fury wstaje. Wstaje! To niemożliwe! Wstał! Jaką ty miałeś głupią minę Wilder. Jaką głupią. Fury dotrwał do końca rundy. Nie do wiary. Sprawiedliwie zremisował ten pojedynek. Jedna z najpiękniejszych scen w boksie. Zmartwychwstanie.
W 2020 w kolejnej walce nie było już żadnych wątpliwości. W siódmej rundzie Wilder był tak rozbity, że nie miał pojęcia co się dzieje. Sędzia przerwał pojedynek, bo dominacja Furego było przy-gnia-ta-jąca, przy-tła-cza-jąca, mor-der-cza!!! Seria ciosów w narożniku sprawiła, że głowa Deontaya zamieniła się w rytmicznie odskakującą piłeczkę. Żal było patrzeć… Mistrz był tylko jeden, Król Cyganów!
Jednak sam Deontay Wilder ze swoim sztabem uznali, że to tylko potknięcie i niezbędny jest rewanż. Jaki rewanż? Jaki potknięcie? Weź Wilder! Daj spokój! Tyson umawiał już i umówił walkę z Antonym Joshuą. Ale… Trudno w to uwierzyć, sprawą zajął się sąd. Sąd arbitrażowy orzekł, że ma być trylogia, że Fury musi walczyć po raz trzeci z Wilderem. Dobra. Trudno. Z powodu Covidu jeden termin przełożono. Walkę zaplanowano i walka odbyła się w Las Vegas dziś nad ranem 10 października 2021 według polskiego czasu.
Z kronikarskiego obowiązku odnotuję wymianę przedwalkowych, zwyczajowych uprzejmości panów bokserów. Wilder oskarży Furego o to, że miał w minionej walce, w rękawicach jakieś twarde przedmioty, nieprawidłową wyściółkę i… się zaczęło. Fury zaprzeczył i dodał: „Jesteś małym kłamliwym łajdakiem, kawałkiem gówna. Mała cipa dostała w dupę i nie może nic z tym zrobić” denerwował się białas. A ponieważ wszyscy wiedzą, że Król Cyganów ma niewyparzoną gębę, to jeszcze skomentował dres Amerykanina, dostało się też trenerowi Wildera: „Przychodzisz tutaj ubrany jak jakiś włóczęga. Jesteś nieudacznikiem, Twój trener to nieudacznik, razem mamy dwóch przegrywów”. „Bądź gotowy na wojnę i krew” – odparł Wilder.
Cóż, Wilder po wejściu do ringu robił wrażenie. Świetnie zbudowany, ponad 2 metrowy z rekordową dla siebie wagą 108 kg. Każdy mięsień osobno. Zero tłuszczu. Miał dziwne czerwone gacie przypominające jakąś spódnicę, ale prezentował się jak gladiator.
Fury jak to Fury. Pamiętamy jak na konferencji prasowej przed walką z Kliczko demonstrował z dumą swoje wielkie tłuste brzuszysko i mówił, że i tak wygra. Fury to wariat, ludzie go uwielbiają. Może do tej walki nie był aż tak otłuszczony, ale smalczyk wylewał mu się po bokach suspensorium. No i co z tego? To jest ring, a nie scena dla kulturystów. Zaczęło się!
1. runda. Zdecydowanie dla Wildera. Szybszy, celnie kąsający ciosami na korpus Furego. Dobre, silne uderzenia. Fury jakby bezradny. Co tu się dzieje?
2. runda. Brzydki boks. Sporo nieładnych klinczów. Dużo obłapianki, przepychanki. Chyba remis.
3. runda. Wilder po ciosie Furego ląduje na deskach! Wstaje i podejmuje prawie normalną walkę, ale właśnie ten cios. Mimo że walka będzie trwać jeszcze długo, ale właśnie ten cios... Ten cios zabiera zdrowie i kondycje Wilderowi. To już nie będzie ten sam pięściarz. Amputowano mu właśnie jedno płuco, a w głowie wyje syrena.
4. runda. Wow!!! Co tu się wydarzyło. Mocny cios Wildera i teraz to oszołomiony Fury leży na deskach! Wstaje. To nic takiego, ale za chwilę kolejny cios Amerykanina posyła Króla Cyganów na deski. Wow! To się może zaraz skończyć! Wow! Ale się nie kończy. Furemu z pomocą przychodzi gong. Ma minutę, żeby się zregenerować.
5. runda. Czas inaczej biegnie dla tych pięściarzy. Ta minuta między rundami. Inaczej. Wilder ma 36 lat. Fury 33 lata. Mimo że jest grubawy i czasem wygląda na lekko niezdarnego na tych swoich iksowatych nóżkach, to właśnie on ma żelazną kondycję, to właśnie on regeneruje się jak cybernetyczny morderca z ciekłego metalu T-1000 z „Terminatora 2”. Tymczasem Wilder to przestarzały typ, zaczyna walczyć sam ze sobą, ze swoim brakiem poweru. Człowieku! Kto cię przygotowywał kondycyjnie?
6. runda. Brzydka runda. Trzy ciosy i klincz, dwa ciosy i klincz. Cios i klincz. Najwięcej roboty ma sędzia, który musi odpychać od siebie te dwa spocone cielska. Dobry jest ten sędzia. Naprawdę dobry. Powinni mu dać premię. A nasz hebanowy bokser puchnie, puchnie kondycyjnie. Nogi mu nie chodzą. Ręce wciąż niebezpieczne, ale całe Las Vegas ma dla niego za mało tlenu. Może pobliska Dolina Śmierci skonsumowała część przypadającą na Wildera?
7. runda. Ooo! Ooo! Tu już mamy głębokawy kryzys czerwonogaciowego, hebanowego boksera. Jego marzenia o mistrzostwie świata zaczyna pokrywać coraz gęstsza mgła przed oczami. A syrena w głowie wyje. Sędzia przerywa rundę, żeby lekarz sprawdził, czy Wilder może walczyć. Jeszcze może. Jeszcze.
8. runda. To zaczyna przypominać mecz Polska- San Marino. Pojedynek do jednej głowy. Bezradny, coraz bardziej bezradny Wilder. On po prostu nie ma siły. A Fury? Wygląda jakby był po dobrej rozgrzewce. To się musi skończyć przed czasem. Fury się jednak nie napina. Wie, że Brytyjczyk może mimo wszystko wyprowadzić cios, który zmieni walkę.
9 i 10 runda zlewają się w jedną. To wygląda, jakby Fury się znęcał. Wilder sprawia wrażenie jakby był amatorem, który nie przygotował się do pojedynku. Walczy sam ze sobą. Przykro patrzeć…
11. runda. To się musiało tak skończyć. Potężny prawy sierp Króla Cyganów wyłącza prąd Wilderowi. Ciemność. Brytyjczyk wali się na matę i jeszcze parę sekund się od niej poodbija. To koniec. Król jest jeden. To Król Cyganów. Irlandczycy i Brytole szaleją z radości.
Tak swoją drogą Tyson Fury to absolutnie nietuzinkowa postać. Niezwykła. Wiecie Państwo, że walczył w Polsce w 2007 roku jako amator? Tak! W Rzeszowie, to był międzypaństwowy mecz Polska- Irlandia. Wygraliśmy my, ale swój pojedynek wygrał Fury przez RSC. W kategorii wagowej 91 plus. Miał 19 lat.
Inne tematy w dziale Sport