W ramach podsumowania rocznicy rządu PO chwaliła się szeroko, że udało im się zrealizować przynajmniej jeden punkt ze słynnych obietnic przedwyborczych Pana Premiera Tuska, a konkretnie: 7.Szybko wypełnimy naszą misję w Iraku.
Jak dziś pisze Rzeczpospolita: "Rząd skierował (...) wnioski o przedłużenie misji polskich wojsk w Iraku (...) ".
Rozumiem, że 20-osobowa misja szkoleniowa to nie to samo co 300-osobowa bojowa. Rozumiem rówież chęć zostawienia choć symbolicznych sił w Iraku - pomaga w robieniu interesów a Irak wszystkich bardzo prosi o wojsko. Tylko co to ma wspólnego z wypełnianiem obietnic?
Jak ktoś szanuje siebie - i osoby którym coś obiecał, to się przynajmniej stara. A nie zmienia nazwę i udaje, że jak "szkoleniowa" to nie ma nic wspólnego ze strzelaniem do Arabów i się wszystkiego dotrzymało.
P.S. Wedle mojej opinii należało pozostać w Iraku - najgorsze akurat się skończyło, teraz nadszedł czas zbierania owoców. No ale populizm rulez...
Inne tematy w dziale Polityka