Czy może "przypadkowy zbieg okoliczności"?
W 2013 r. doszło do eksplozji meteoru nad obwodem czelabińskim. Moc wybuchu była szacowana na około 50 razy większą od bomby zrzuconej na Hiroszimę.
W związku z tym zdarzeniem pojawiły się teorie, że zdarzenie nie było przypadkiem. Niby do pojawienia się meteoru doszło w momencie przelotu większej asteroidy w pobliżu Ziemi, ale kierunki się nie zgadzały... Pojawił się też film, na którym rzekomo widać jak jakiś obiekt zbliża się do meteoru po czym ten eksploduje - to pozwalało na pojawienie się skojarzeń typu "zestrzelenie?" "użycie tajnej broni?" "przez kogo?" "czy to w ogóle możliwe?". Na pierwszy rzut oka skojarzenia pozbawione sensu i czuć od nich na kilometry tzw spiskową toerię, ale wszystko już nie jest takie śmieszne jak się dowiemy, że niedaleko Czelabińska znajduje się kombinat przemysłowy Majak, zajmujący się produkcją i przetwarzaniem mteriałów radioaktywnych, pracujący wcześniej także dla potrzeb wojska.
Zmiana kontynentu:
Dzień po eksplozji w Rosji meteor pojawił się nad Kalifornią. I znowu niby nic dziwnego, ale... to tylko jeden dzień po Czelabińsku i w Kaliforni jest baza wojskowa - wiemy, że mają je niemal wszędzie, ale ta jest taka "trochę" lepsza - znajduje się w niej główny kosmodrom USAF, zapasowy kosmodrom NASA, stacjonują pociski obrony antybalistycznej, jednostka sił kosmicznych, jest też centrum testowania różnych broni. Baza jest też lepsza niż ta na przylądku Canaveral pod względem możliwości wystrzeliwania satelit mających orbitę polarną - w tym oczywiście wojskowych. Ot, taka "pierwsza lepsza" baza ;-)
A teraz udamy się na Grenlandię:
Wczoraj przeczytałem na portalu ZnZ info na temat eksplozji meteoru nad Grenlandią. Znów pozornie nic nadzwyczajnego, ale do eksplozji doszło bardzo blisko... tak wiem, to będzie nawet trochę śmieszne... bazy USA. I wcale nie takiej badawczej, tylko wojskowej bazy Thule. A teraz najlepszy moment, więc zacytuję bezpośrednio portal ZnZ:
"Ustalono, że wybuch nastąpił około 43 km nad radarem wczesnego ostrzegania". Radar ten to część sytemu wczesnego ostrzegania przed międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi... I od razu wiadomo czyja to może być wina... Chociaż może nie do końca wiadomo, ponieważ z wpisu Pana Bogusława Jeznacha dowiedziałem się, że Grenlandią zaczynają się także interesować Chińczycy i kto wie, czy nie chcieli w ten sposób czegoś przekazać obecnym lokatorom wyspy.
Moc wybuchu ustalono na "jedyne" 2,1 kilotony...
I w tym momencie przypominają mi się słowa doc. Józefa Kosseckiego, który w jednym z wykładów powiedział, że jak coś się zdarza raz, to jest to tylko przypadek. Jak się zdarza dwa razy, to jest to zbieg okoliczności. A jak trzy razy, to "coś" jest na rzeczy...
Ja jednak się pohamuję i stwierdzę, że tym razem był to tylko przypadkowy zbieg okoliczności ;-)
No chyba, że się mylę i "w meteorach" jest 2:1 dla Rosji lub Chin. Jeśli tak, to dobrze, że w tę grę jak na razie grają "na sucho"...
Oto linki:
zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-poblizu-amerykanskiej-bazy-wojskowej-na-grenlandii-eksplodowal-meteor-ktory-wyzwolil-moc
jeznach.neon24.pl/post/144921,uwalnianie-grenlandii
pl.wikipedia.org/wiki/Meteor_czelabi%C5%84ski
pl.wikipedia.org/wiki/Majak_(Rosja)
pl.wikipedia.org/wiki/Vandenberg_Air_Force_Base
en.wikipedia.org/wiki/Thule_Air_Base
Inne tematy w dziale Rozmaitości