Jeżeli według Clausewitza wojna jest przedłużeniem polityki, to dyplomacja jest sztuką strategii w polityce. Tu już nie mówi się o uchwyceniu przyczółków, ale wsadzeniu nogi w drzwi. Aby tylko się nie zamknęły. Raz uchylone dadzą się otworzyć szerzej, a potem jeszcze szerzej, albo i całkiem.
Taką strategię, wsadzenia nogi w drzwi, stosuje Komisja Europejska względem Polski, Węgier i Czech w sprawie islamskich migrantów. Przyjmijcie trochę, na razie. Jeżeli się już przyjęło stu, to dlaczego nie przyjąć dwustu? Jeżeli dwustu to, dlaczego nie pięciuset, tysiąc, pięć tysięcy i tak dalej? Włożyć nogę w drzwi, a później otwierać je coraz szerzej.
Jedyną skuteczną odpowiedzią na taką strategię jest opcja zerowa. Także dlatego, że zgoda na przyjęcie, choćby dziesięciu islamskich migrantów, niweluje wszelkie argumenty używane dotychczas w dyskusji przeciw przymusowemu rozdzielaniu niechcianych i niebezpiecznych przybyszów z krajów islamu.
Wszelkie nawoływania tak zwanej opozycji do przyjęcia chociaż niewielkiej liczby muzułmańskich migrantów (co to znaczy niewielkiej?), są po prostu działaniem na szkodę Polski. Jednoznacznie i bez żadnej metafory. Są wewnętrzną dywersją przeciwko Polsce, na zlecenie Komisji Europejskiej, która tak zwaną solidarność europejską rozumie jako działającą tylko w jedną stronę, a kraje nowej unii chce traktować jako śmietnisko, na które można wyrzucić zawinione przez siebie i tylko przez siebie kłopoty.
Nie możemy dać sobie wepchnąć nogi w drzwi. Nawet czubka buta.
Komentarze
Pokaż komentarze (19)