Ogarnia mnie zażenowanie, kiedy słyszę wypowiedzi rządzących na temat strajku górników. Bo żenujące są powtarzane do wymiotów słowa o „odpowiedzialności”, „nieuniknionej konieczności”, „rachunku ekonomicznym” i cały katalog tym podobnych. Żenująco brzmią te słowa w ustach zarówno pani premier, co to ma zaniki pamięci na temat swojej partyjnej przeszłości, jak i jej koalicyjnego partnera wicepremiera. Szczególnie żenująco brzmi frazes o „odpowiedzialności”. Bo wszak to ta koalicja od siedmiu lat jest odpowiedzialna i nikt inny.
Ani słowa nie słyszałem jednak na temat rozliczenia i odpowiedzialności kolejnych zarządów Kompanii Węglowej z prezesami na czele, kolejnych rad nadzorczych. Wszyscy przecież personalnie powiązani z partiami władzy. Ani słowa w ustach pani premier i pana wicepremiera, o analizie kosztów utrzymania owych zarządów i rad nadzorczych, o ich odpowiedzialności za błędne decyzje, albo takich decyzji brak, gdy należało je podjąć. Nic. Cisza aż w uszach dzwoni.
Jak to się dzieje, że wejściem w posiadanie polskich kopalni są zainteresowani Czesi, Niemcy a nawet Australijczycy, a polski rząd jedyne wyjście widzi w ich likwidacji? Tania polska siła górnicza będzie pracować u niepolskich właścicieli. Im się opłaca. Bałamutne twierdzenie, że kapitał nie ma narodowości inni dawno włożyli między bajki, lecz w Polsce dalej jest w obiegu u pani Kopacz czy pana Piechocińskiego.
Drodzy państwo premierostwo, kapitał narodowości nie ma, ale ci, którzy kapitałem zarządzają mają narodowość i wcale nie są dla swoich narodowych interesów obojętni. Inaczej niż nasi niektórzy rodzimi kapitaliści. Powtarzam niektórzy, szczególnie ci, co wyrośli na esebckich powiązaniach i nomenklaturowych spółkach, na robieniu interesów ze skarbem państwa, z reguły dla tego skarbu niekorzystnych, których teczki dalej są pilnie strzeżone w zbiorach specjalnych IPN. Ci, którym przypomnienie ich związków z esbecją, jest dzisiaj uznawane na tak zwanych salonach, (bo gdzie im tam do salonów) za nietakt.
Przykład nieopłacalnej rzekomo kopalni „Silesia”, przeznaczonej do likwidacji najlepiej mówi o decyzjach w sprawie górnictwa. Górnicy słusznie bronią swojej racji istnienia. Ale arogancja tej władzy jest posunięta do granic wytrzymałości społeczeństwa. To ta władza potrafiła, społeczne projekty ustaw poparte milionami podpisów, wrzucić do sejmowego kosza. Teraz, prawem sejmowej większości spróbuje zdławić górniczy protest. Czy odważy się sięgnąć po najbardziej drastyczne środki? Tego nie wiem, ale niezależnie od dalszego rozwoju wypadków, warto by górnicy pilnie słuchali, co dzisiaj mówi ich poseł z Katowic pan Tomczykiewicz. Co mówią i czy w ogóle coś mówią inni posłowie PO ze Śląska? Bo koniecznie trzeba o tym pamiętać przy najbliższych wyborach parlamentarnych. Tu nie wolno mieć amnezji, tak jak pani premier w stosunku do swojej ZSL-owskiej przeszłości.
Inne tematy w dziale Polityka