No i doczekał się Lech Wałęsa – rada miasta San Francisco ukarała go, zmieniając nazwę ulicy jego imienia i przyznając ją działaczowi homoseksualnemu. Działacz nie żyje, zmarł na AIDS, Wałęsa żyje to jeszcze może coś powiedzieć. Kara nie jest zresztą za to co powie, ale co już powiedział rok temu.
Co takiego powiedział Lech Wałęsa, za co został ukarany? Komentując poczynania homoseksualnego lobby w sejmie rzekł:Doprowadziliśmy do tego, że mniejszość wchodzi na głowę większości!To jest w zasadzie istota wypowiedzi Pana Prezydenta. Po prostu wyraził dezaprobatę do stanu, gdy niewielka grupka domaga się przywilejów i praw nie tylko ponad swoje zasługi ale i liczebność. Dalej, jak to zwykle u Pan Prezydenta, poniosła go kwiecistość stylu i by lepiej zobrazować swoje poglądy dodał, że homoseksualiści powinni w sejmie siedzieć w ostatnich ławach, a nawet za murem. Być może zgubiły go metafory, jak to u Lecha W. ale sens wypowiedzi był jasny –mniejszość wchodzi na głowę większości, a na to pan prezydent jako szczery demokrata zgodzić się nie chciał.
Czy Lech Wałęsa, człowiek, który dla światowej opinii publicznej symbolizuje polską walkę z komunizmem skłamał? Czy nagiął fakty większość przedstawiając jako mniejszość, która to większość ma prawo do nadzwyczajnych przywilejów?
„...przeprowadzone ostatnio badania wskazują, że w Wielkiej Brytanii jest o wiele mniej homoseksualistów niż sądzono.
Z pierwszych w historii oficjalnych badań preferencji seksualnych Brytyjczyków wynika, że zaledwie 1,3 proc. mężczyzn uważa się za gejów, 0,6 proc. kobiet za lesbijki, a 0,5 proc. to osoby biseksualne. W sumie za mniejszość seksualną uznaje się 1,5 proc. z 61-milionowego społeczeństwa. To o wiele mniej, niż twierdziło lobby homoseksualne szacujące liczbę gejów i lesbijek na 7 proc. populacji” – informuje „Rzeczpospolita” w artykule Wojciecha Lorenza.”
By jednak nie opierać się tylko na jednej opinii poszukajmy innych.Najszerzej akceptowanym badaniem nad praktykami seksualnymi w USA jest National Health and Social Life Survey (NHSLS). W ramach badań NHSLS stwierdzono, iż 2,8% populacji mężczyzn oraz 1,4% populacji kobiet identyfikuje się jako geje, lesbijki lub biseksualiści.Patrz: Laumann et al., The Social Organization of Sex: Sexual Practices in the United States (1994).
A zatem pod względem statystycznym Pan Prezydent nie powiedział nieprawdziwego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu, który się domaga. Jak twierdzono w licznych gniewnych komentarzach domaga się tolerancji. Czy zatem Pan Prezydent wystąpił przeciw tolerancji? Bo jeżeli Lech Wałęsa, ikona walki o demokrację wystąpił przeciw tolerancji, sam pierwszy napiszę pochwalny list do radnych w San Francisco.
Czym zatem jest tolerancja? Właśnie TOLERANCJA, a nie jej zmanipulowana przez lewackie środowiska karykatura. Toleruję czyli cierpliwie znoszę, choć się z danymi poglądami nie zgadzam, ale właśnie w imię tolerancji godzę się na ich istnienie choć sam ich nie akceptuję. Tolerancja nie ma nic wspólnego z akceptacją. Tolerancja jest tam gdzie akceptacji nie ma. Gdyby była, tolerancja jest niepotrzebna. Pierwszy w dziejach edykt tolerancyjny dla chrześcijan wydany przez cesarza Galeriusza 30 kwietnia roku 311, nie mówił, że cesarz akceptuje ich wiarę ale, że gotowy jest cierpliwie znosić ich obrzędy gdy nie będą naruszać porządku prawnego. Toleruję, choć nie akceptuję. O ile mnie pamięć nie myli, prezydent Wałęsa przeciw tej zasadzie nie wystąpił. Żądał raczej, od skrytykowanej mniejszości, zachowania właściwych proporcji w poczynaniach na sejmowym forum. Złamał jednak lewacki terroryzm zwany przewrotnie tolerancją – tolerujesz czyli akceptujesz, bo gdy nie akceptujesz to zostaniesz zniszczony.
To oczywiście nie ma nic wspólnego ani ze zdrowym rozsądkiem, ani humanizmem, ani humanitaryzmem, ani ze wszystkimi szlachetnymi ideami, które ludzkość, ku zmartwieniu satrapów i zamordystów różnych maści, przez wieki wprowadzała w życie. To ma wiele wspólnego z dyktatem, dehumanizacją, cenzurą, zamordyzmem i terroryzmem właśnie, opakowanym w pojęcia, którym odebrano ich prawdziwe znaczenie. To dobra szkoła praktycznego komunizmu Lenina – Stalina, którzy obozy śmierci na Sołowkach nazywali wychowawczymi, a śmierć głodową milionów ukraińskich chłopów określali jako walkę o lepsze dla tych chłopów życie. I za to, że pan nie akceptował tylko chciał jedynie tolerować, poniósł pan, panie prezydencie, karę.
Zresztą, jako człowiek czasami rozsądny, dobrze pan wie, że homoseksualizm zawsze był, jest i będzie, bo natura prócz dróg prostych, ma swoje kręte ścieżki. Są wśród nas, byli i będą. Znamy ich, często są naszymi znajomymi, bywa, że przyjaciółmi, a może i krewnymi. Są wśród nich mądrzy, są durnie, są przyzwoici i są kanalie. Jak to wśród ludzi. Pan o tym wie. Więc niech pan nie myśli czasem, że to kara za brak tolerancji dla homoseksualizmu. Pan przecież – powiem to jeszcze raz, żadnego braku tolerancji nie zademonstrował.
Ale karę ponosi pan słuszną, być może z jeszcze jednego powodu, poza tymi o których wyżej. Oto gdy myślę o budowie Odrodzonej Niepodległej, to mam w pamięci pana nawoływanie do budowy nogi, na której ta odrodzona ma stać. Lewej nogi. Nie chciał pan tej nogi zdekomunizować, jak to zrobili nasi bracia Czesi, czy nasi sąsiedzi Niemcy, ale ją pan budował. Urosła wielka i wydała ta noga odnogi. I te odnogi kopnęły pana rok temu i nie odpuściły po roku. Że tak daleko sięgają? A dlaczego nie? One panu, te odnogi, nie odpuszczą, bo pan się zdradził ze swoimi poglądami, że wszystko ma swoją miarę, a tolerancja też ma swoje granice. To niewybaczalne.
Ale swego czasu, drogi panie prezydencie, był pan uprzejmy zapomnieć, że działania przynoszą skutki, często po latach i to takie jakich się po nich nie spodziewaliśmy. I po latach, w SanFrancisko nic się nie liczy – ani to, że pan obalił komunizm ( co prawda nie sam, trudno jednak ulicę nazwać imienia wszystkich działaczy Solidarności) ani, że jest pan szczerym demokratą wyznającym niemodną już dziś zasadę, że to większość ma prawo, ani to, że pamięta pan jeszcze klasyczne znaczenie tolerancji. Być może, panie prezydencie, idzie czas, którego pan już nie czuje – że posłem zostanie ten, kto dostanie najmniej głosów wyborców, a w sejmie przejdą te ustawy, które nie dostaną żadnego głosu. Bo mniejszość ma rację. A kto nie akceptuje ten nie toleruje.
Wychodzi na to, że polonia w San Frnancisco powinna ufundować kamienną tablicę i wmurować ją na rogu byłej pana ulicy – „Tu była Ulica imienia Lecha Wałęsy. Stolerował ale nie zaakceptował”. Sic transit gloria mundi, jak mawiali starożytni. Ech, łza się w oku kręci.
Inne tematy w dziale Polityka