Dla opinii światowej to może brzmieć nieprawdopodobnie – polskie władze ochraniają pomnik zagranicznego zbrodniarza, eksterminującego w przeszłości żołnierzy Armii Krajowej. Kat Akowców Wileńszczyzny, generał Iwan Czerniachowski ma swój pomnik w Pieniężnie. Zbrodniarz, symbol sowieckiego zniewolenia, jest na polskiej Warmii ochraniany przez polskie władze.
Bo jak inaczej rozumieć fakt, że mimo sprzeciwu władz i obywateli pomnik stoi, a Naczelnik wydziału krajowego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Adam Siwek wyjaśnia w Polskim Radiu, że w sprawie usunięcia pomnika Czerniachowskiego będą prowadzone rozmowy z ambasadorem Rosji. A co tu ma do powiedzenia ambasador Rosji w sprawie pomników w Polsce?
Tym bardziej, że jak dalej wyjaśnia pan Siwek „istnieje polsko-rosyjska umowa w sprawie pomników, ale nie ma w niej zapisów, które pozwalałyby którejś ze stron ingerować w decyzje na przykład władz lokalnych, które chciałyby przenieść lub zlikwidować pomniki radzieckie.” To w jakim celu pan Siwek ma rozmawiać z ambasadorem Rosji?
Samorządowcy i obywatele Pieniężna nie od dziś starają się o zlikwidowanie pomnika. Ale okazuje się, że to Rosjanie muszą się na to zgodzić, a oni się nie zgadzają. Nieprawdopodobne – w środku Polski Rosjanie muszą wyrazić zgodę na likwidację pomnika sowieckiego zbrodniarza.
Dochodzi do tego jeszcze owa imperialna rosyjska buta i chęć upokorzenia krnąbrnych Polaków. Oto po raz kolejny, pod pomnikiem sowieckiego generała- zbrodniarza, złożyli kwiaty rosyjscy przedstawiciele z obwodu królewieckiego.
Grób i pomnik Czerniachowskiego znajdował się na jednym z głównych placów Wilna. Ale niepodległa Litwa szybko sobie z problemem poradziła – wyekspediowano i szczątki i pomnik do Moskwy. Tam ambasador się zgodził?
Sprawa pomnika znalazła się dzisiaj w serwisach informacyjnych, bo ktoś nie wytrzymał i oblał pomnik czerwoną farbą, niedługo przed przyjazdem rosyjskiej delegacji. Nie jestem zwolennikiem dewastacji czegokolwiek, ale pomniki mamy prawo mieć we własnym kraju takie, jakie podobają się Polakom, a nie ambasadorowi Rosji.
To, że sprawa pomnika zbrodniczego generała, mimo wysiłków władz samorządowych ciągnie się tak długo i daleka jest od rozwiązania, to słabość naszego rządu, który politykę wschodnią uprawiał na kolanach, łaskawie poklepywany po plecach. Teraz nie wiadomo jak się z tego wycofać. Nie słabość pana Siwka, ale właśnie rządu. Spójność społeczną państwa, poczucie własnej wartości, bezcenne, jak widać po ostatnich wypadkach na Ukrainie, buduje się także przez pomniki. Ale na pewno nie przez pomniki Iwana Czerniachowskiego czy czterech śpiących. A słabość rządzących w symbolach odbija się najlepiej.
Nie jedyna to zresztą taka sprawa w naszym kraju. Z symbolem zniewolenia, pomnikiem żołnierzy sowieckich, walczą Katowice. Ślązacy dobrze wiedzą co sowieci na Śląsku wyprawiali, nie wspominając już o porywanych do Związku Sowieckiego górnikach. Tam też zapewne na rozbiórkę nie zgadza się rosyjski ambasador. A takich pomników w całej Polsce jest 300. Przy silnej i odpowiedzialnej za przyszły kształt społecznej świadomości władzy, sprawa sowieckich pomników powinna zostać załatwiona odgórnie, generalnie i nieodwołalnie raz na zawsze. Ale czy my taką władzę w Polsce właśnie mamy?
Sprawa pomników sowieckich w Polsce to sprawa nie taka sobie. Kiedyś sowiecka, a teraz rosyjska propaganda wie co jest ważne. Gdyby było inaczej, rosyjski ambasador nie zawracałby sobie głowy sowieckimi pomnikami.
Inne tematy w dziale Polityka