Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
1803
BLOG

Mitologia wyborcza

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 25

  

            Przeanalizowałem konwencje wyborcze największych partii zasiadających w sejmie, tych które rządzą i tych które już rządziły w Polsce. Ogólny wniosek jest następujący – partie serwują potencjalnym wyborcom takie treści jakby miały do czynienia z cierpiącymi na zanik pamięci. Prawda, wyborca ma pamięć krótką, ale przecież nie do tego stopnia, by mity stworzone na potrzeby wyborów przyjmował za rzeczywistość.

            W rankingu mitotwórców (bo wydaje mi się to elegantszym określeniem niż np. kłamstwo wyborcze), tak więc w mitotwórczym rankingu zdecydowanie prowadzi SLD. Jest daleko przed innymi bo mity, które na swojej konwencji przedstawił przewodniczący Leszek Miller potencjalnym wyborcom, w swojej bezczelności pozostawiły daleko w tyle twórczość konkurentów.

            Naczelny mit, którego SLD używa przy kolejnych wyborach brzmi – cytuję za L. Millerem „- Naszym największym osiągnięciem jest wprowadzenie Polski do Unii(...)”. Rzeczywiście, to za czasów rządów SLD Polska do Unii weszła, ale bynajmniej nie na skutek działań i starań SLD. Prawda wygląda tak, że to partia Leszka Millera nie mogła zrobić nic, by Polska do Unii nie weszła. SLD nie miał wyjścia innego niż potwierdzić wejście Polski do Unii.

            Nikt przy zdrowych zmysłach nie może mieć wątpliwości, że partia, której twórcami byli funkcjonariusze upadłego komunistycznego reżimu, gdzie w mrokach założycielskich majaczy słynna „moskiewska pożyczka” oddawana, jeszcze wtedy „radzieckim”, w reklamówkach przez jej obecnego przewodniczącego, jak najdalsza była od walki o Polskę w NATO i Unii. To niezrozumiały z punktu widzenia logiki historii, choć zrozumiały z punktu widzenia psychologii społecznej kaprys wyborców, zmęczonych korowodem reform, wyniósł SLD akurat wtedy do władzy. Zapoczątkowany dużo wcześniej, bo praktycznie w sierpniu 1980 roku, ciąg zdarzeń doprowadził do członkostwa Polski w Unii, a nie jakiekolwiek działania SLD, w prostej linii spadkobiercy nieboszczki PZPR. Czas najwyższy by ten mit, to kłamstwo wyborcze o zbawiennej roli SLD we wprowadzeniu Polski do Unii, opowiedzieć we właściwy sposób i zgodnie z prawdą.

            Przewodniczący Miller martwi się też o rozwarstwienie społeczne. Według przewodniczącego jest coraz większe. Ponieważ się martwi zapewne zrobi wszystko by samemu się nie rozwarstwiać, tylko zbliżyć do poziomu zamożności przeciętnego obywatela. Tak chyba należy owo martwienie się o rozwarstwienie odczytać. W tej chwili poseł Miller jest właścicielem nieruchomości wartych ponad 2 miliony złotych i zgromadził – jak podał w oświadczeniu majątkowym 225 289 zł oszczędności. Żeby się nie rozwarstwiać coś z tym trzeba będzie zrobić. Najlepiej jeszcze przed wyborami do europarlamentu.

            Podobny kłopot ma zapewne europosłanka Joanna Senyszyn, która też nie chce się rozwarstwiać. Będzie musiała jakoś sobie poradzić z udziałem w nieruchomości na sumę 525 000 zł, papierami wartościowymi na sumę 227 000 zł i 126 699 euro i oszczędnościami w wysokości 275 000 euro. A to nie wszystko. Pozostali kandydaci ze starej SLDoweskiej gwardii też będą mieli nie lada problemy z unikaniem rozwarstwienia. Nie przytaczam, bo jest podobnie jak u Millera i Senyszyn.

            Bezczelność i kpina z wyborców tej formacji jest porażająca. W niedzielnym przemówieniu szef kawiorowych lewicowców ubolewał, że Polacy umierają, bo nie stać ich na leki. Warto przypomnieć zatem, że bagno w służbie zdrowia zaczęło się pogłębiać gdy SLD za swoich rządów powołało NFZ. Przecież nie dla dobra pacjentów, a dla skupienia pod jedną czapą olbrzymich środków, którymi można było swobodnie zarządzać wedle własnych kryteriów. Poprzednia organizacja, regionalnych kas chorych, takich możliwości nie stwarzała.

            To SLD przeforsował eksmisję najbiedniejszych na bruk, ograniczył prawa związków zawodowych i wprowadził do kodeksu pracy zmiany niekorzystne dla pracowników najemnych, a ówczesny premier najlepiej czuł się wśród oligarchów i z nimi najchętniej się bratał i pokazywał.

            Szef partii zapowiedział też obronę własnej tożsamości, czyli jakiej? Tej, która stała u początków PRL, kariery generała Jaruzelskiego, Kiszczaka i wreszcie samego wysokiego funkcjonariusza PZPR Leszka Millera? Pewnie, należy tej tożsamości bronić i to szczególnie teraz, gdy wraca do niej też towarzysz Putin.

            Od lat zastanawiam się, kto jest wyborcą  tej partii? Kto głosuje na pana Millera, panią Senyszyn i resztę. Z pewnością byli funkcjonariusze partyjni i ich rodziny, z pewnością byli esbecy i ich rodziny, rodziny byłych milicjantów i oni sami. I kto jeszcze? Kto jeszcze może być na tyle naiwny, by nie powiedzieć bardziej dosadnie, by uwierzyć, że im chodzi o coś więcej niż urwać postaw czerwonego sukna. Taką przecież mają tradycję i jej chcą bronić.

            Ale i byłych funkcjonariuszy z rodzinami i rodzin esbeckich czy milicyjnych nie starczyłoby na przekroczenie wyborczego progu. Czyżby było ich ciągle tak wielu? A jeżeli nie, to kto stawia na nich wyborczy krzyżyk?

 

P.S. Proszę o głosy merytoryczne. Dywagacje i ataki ad personam będę usuwał.

           

           

           

               

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka