Należało się spodziewać, że narada PO skończy się tak właśnie – wybory są ważne, władze dolnośląskiej platformy pozostają na swoim miejscu. Walkę frakcyjną wygrał silniejszy i sprawniejszy. Grzegorz Schetyna znalazł się na równi pochyłej i jak to na równi – ruchem jednostajnie przyśpieszonym będzie zmierzał w dół. Mimo wszystkich prób zatrzymania spadku.
Ale w tej rozgrywce najciekawsze są kulisy – kto wychodzi na plan pierwszy. Wcale nie Protasiewicz, nie spółdzielnia pt. spółdzielca Grabarczyk, nie toczący pianę niejaki Stefan ( puk, puk! kto tam? Stefan!) ale nauczyciel Wychowania Fizycznego po studiach w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie. W medialnych wypowiedziach posługuje się dosyć bełkotliwym językiem. Robi błędy gramatyczne i źle stawia akcenty, ale w prostych żołnierskich zdaniach siecze przeciwników wodza i przedstawia się jako bezkompromisowy. O czym to może świadczyć, że ten a nie ktoś inny?
Może świadczyć, że zaplecze się kurczy w sposób alarmujący. Bo jednak co by nie mówić, osiem lat wstecz nie trzeba było sięgać aż do takich rezerw. I pytanie – czy wykształceni, z dużych miast będą się dalej chcieli utożsamiać z wuefistą z niekoniecznie wielkiego miasta, choć pod patronatem Matki Boskiej? Może tak, ale chyba tylko ze względu na Matkę Boską.
Inne tematy w dziale Polityka