Referendum warszawskie już dawno przekroczyło granice Warszawy i stało się sprawą ogólnopolską. Polacy pilnie obserwują czy pojedynek z arogancją władzy, lekceważeniem obywateli, sobiepaństwem, rozdawnictwem nagród z publicznych pieniędzy dla własnych urzędników, lekceważeniem głosów obywateli w sprawach dla nich żywotnych i katalogiem innych obmierzłości, wygra arogancka i zmanierowana władza czy wygra obywatelskie społeczeństwo. O ile i na ile obywatelskie zechce się okazać.
I nie ważne czy do samej istoty referendum przyklei się PiS, Twój Rucha, SLD czy ktokolwiek inny. Ot, przykleili się do okrętu i krzyczą – płyniemy!
Arogancka władza, która przez nawoływanie do absencji w referendum okazała się także antyobywatelska, używa wszelkich możliwych manipulacji, niektórych śmiesznych i już ośmieszonych, lecz gdy ognisko pod siedzeniem buzuje, każda woda dobra.
Perfidną, bo nie mającą nic wspólnego z samą ideą referendum manipulacją, jest pytanie kto powinien zastąpić HGW. O tym potem. Najpierw referendum w sprawie odwołania. I tych dwóch spraw nie należy i nie można mieszać.
Różni dobrzy wujkowie nawołują do zdrowego rozsądku. Zdrowy rozsądek ma polegać na zostawieniu wszystkiego tak jak jest, bo „się nie opłaca”. Wszak za rok wybory. Opłaca się zatem wszystko przyklepać, udawać, że jest dobrze i dalej pozwalać na arogancję i sobiepaństwo.
Wyjątkowo pokrętną i podłą manipulacją jest przylepianie referendum warszawskiemu łaty „politycznej”. To polityka. W PRLu gdy władza chciała utrącić jakąkolwiek próbę obywatelskiego oporu ogłaszała, że to polityka, a jak polityka to zastrzeżona tylko dla władzy. Proszę wskazać jedną dziedzinę życia publicznego, która w państwie mającym aspirację do demokracji nie jest polityką. Polityka oświatowa, polityka historyczna, polityka zdrowotna, polityka samorządowa, polityka finansowa, polityka mieszkaniowa, polityka obronna i tak dalej. Wybory samorządowe są w Polsce upolitycznione do bólu. I nagle wybitny polityk (proszę się nie śmiać) pani Kidawa Błońska zarzuca warszawskiemu referendum aspekt polityczny. Teraz już śmiać się można.
Przy okazji warszawskiego referendum wychodzą jeszcze inne piękne sprawy. Oto mamy chyba jedynego na świecie Rzecznika Praw Obywatelskich, który w bardzo ważnej dla obywateli sprawie składa następujące oświadczenie : „- Widzimy jaka burza polityczna rozgorzała na tle skorzystania z tego wyboru. Rzecznik Praw Obywatelskich ani nie będzie zachęcać, ani nie będzie zniechęcać do udziału w referendum”.To po co pani tam siedzi, pani profesor? Może trzeba ustąpić miejsca komuś, kto jednak będzie na służbie obywateli a nie władzy? Dlaczego do tej pory nie zwróciła pani uwagi na to, że nawoływanie i przez prezydenta i przez premiera i przez prezydenta Warszawy do nieuczestniczenia w referendum jest złamaniem paragrafu 250 Kodeksu Karnego?"Kto przemocą, groźbą bezprawną lub przez nadużycie stosunku zależności, wywiera wpływ na sposób głosowania osoby uprawnionej, albo zmusza ją, do głosowania lub powstrzymuje od głosowania podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."
W kancelarii prezydenta pracuje około 250 osób, w kancelarii premiera ponad 550, w innych agendach rządowych kilka tysięcy a może i więcej. A ile w warszawskim ratuszu? Która z nich odważy się wziąć udział w referendum, iść do lokalu wyborczego, być w tym lokalu widziana i zarejestrowana w spisie referendalnym? Pani profesor Irena Lipowicz zachowuje się w tej sytuacji jak rzecznik rządu a nie Praw Obywatelskich. Może tak działa „rzecznik praw obywatelskich” u naszych sąsiadów nad Wołgą?
To także już pokazało warszawskie referendum. Polska czeka – co pokaże jeszcze? Wszak na stolicę cały naród patrzy.
Inne tematy w dziale Polityka