Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
729
BLOG

Nie ma wroga na prawicy

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 6

  

            Tytuł może być mylący, bo pojęcia prawica a lewica w szczególności, niewiele mają wspólnego z przymiotnikami charakteryzującymi prawą i lewą stronę sceny politycznej w jej klasycznym wydaniu. I nie ma co powtarzać po tysiąc razy przywoływanych porównań, że komunizm w swojej istocie bliższy był faszyzmowi czy nazizmowi czasów przed II wojną niż lewicowości wywodzącej się z koncepcji Edwarda Abramowskiego. Podobnie prawicowość, która dryfuje od solidaryzmu społecznego po komunitaryzm.

            W warunkach polskiej sceny politycznej najlepiej będzie zatem powołać się na ugrupowania, które z jednej strony przyznają się do rodowodu postsolidarnościowego, kojarzone z nurtem prawicowym, sterujące w stronę partii chadeckich, z drugiej strony wywodzące się z korzeni dawnej PZPR i jej satelitów. To dwie wyraźne opcje. Pomiędzy pozostaje rządząca PO  - tratwa pływająca dosyć bezładnie na coraz bardziej przyśpieszającym nurcie przed wyborczym wodospadem. O tym bezładzie najlepiej świadczy ostatnia wypowiedź  premiera, że „jest trochę socjaldemokratą”.  

            Ostatnie i przedostatnie sondaże nie pozostawiają wątpliwości – to PiS stale i systematycznie zyskuje coraz większe poparcie w wyborczych rankingach. Przyczyny takiego stanu rzeczy są najróżniejsze – od braku koncepcji strategicznej Państwa,  przez jawnie okazywaną słabość na arenie międzynarodowej, brak sukcesów gospodarczych, coraz bezczelniejszy proces duszenia obywateli ciągle nowymi podatkami aż do nieudolnej obrony swoich, skompromitowanych niesmacznymi wyczynami, choćby ministra – zegarmistrza. Premier nie potrafi już, jak to robił podczas poprzedniej kadencji, odciąć jedną decyzją zainfekowanych gałęzi. Obawa o upadek spróchniałego drzewa jest większa niż troska o wizerunek wśród przyszłych wyborców.

            PiS dzisiaj ma szanse wybory wygrać. Co nie znaczy, że gdy je nawet wygra w roku wyborczym, będzie miał szansę stworzenia rządu. Wygrana w 51% jest mało prawdopodobna. Tak jak wielce prawdopodobne jest nie przekroczenie progu wyborczego przez PSL, ewentualnego koalicjanta dla każdego. Koalicja z SLD mogłaby natomiast oznaczać definitywny koniec PiS jako partii wiarygodnej.

            Gdyby jednak w sejmie znalazły się ugrupowania bliskie PiS ideowo, sytuacja mogłaby być inna. Same jednak nie przekroczą progu wyborczego z powodów oczywistych – choćby braku funduszy, którymi PiS dysponuje z dotacji publicznych. Czy jednak najsilniejsza dzisiaj partia opozycyjna jest zdolna do realizacji hasła „Nie ma wroga na prawicy” ? Stworzenia wielkiego ruchu jednolitego frontu?

            Próba takiego porozumienia miała miejsce w 1994 roku – Konwent Świętej Katarzyny zakończył swój żywot mało przykładnie w lipcu ‘95. Odezwały się stare grzechy prawicy – każdy chce być wodzem, nie ma współpracy jest rywalizacja, kłótnia o szczegóły jest ważniejsza niż cel nadrzędny, nikt nie ustąpi a konsensus to po prostu zgniły kompromis do którego nie można dopuścić.

            Jarosław Kaczyński jest politykiem wytrawnym i obliczającym szanse kilka ruchów do przodu. Czy jednak jest zdolny do stworzenia jednolitego frontu prawicy łagodząc swój autorytaryzm na rzecz celu wspólnego? Czy możliwe jest takie zestawienie list wyborczych, by poparli je ci wyborcy, którzy nie zagłosują na PiS ale oddadzą głosy na kandydatów z ruchów społecznych i partii nieobecnych dziś w parlamencie? Przynajmniej na razie, wnioskując z wypowiedzi posła Hofmana o „zmarnowanych głosach”, ta wspólna droga jest niemożliwa. Co pozostaje? Bo napiszę raz jeszcze o czym w PiS pamiętają bardzo dobrze – partia, która wygra wybory parlamentarne wcale nie musi tworzyć rządu. Może zostać w opozycji. A ile w tej opozycji można być? – jak śpiewali niegdyś Starsi Panowie.

             

           

            

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka