Lista tego czego byśmy oczekiwali od przyszłego prezydenta Rzeczypospolitej, to może być, już dziś przysłowiowe, owe „sto konkretów”. Każdy z kandydatów obieca wszystko, a przede wszystkim – zdrowia, szczęścia, pomyślności. Być może benzynę nie za 5,19, bo to już było, ale za 4, a w euforii nawet za 3 złote.
Bardziej prawdziwie będzie określić czego byśmy nie chcieli od przyszłego prezydenta.
W przeciwieństwie do niektórych zmyrchowanych neopolityków, swoją pogardę wobec wyborców objawiających w sformułowaniach – „Polacy chcą”, „Polacy uważają”, „Polacy żądają” , ponieważ nie badałem opinii większości Polaków, napiszę czego ja, autor tej noty, nie chcę od przyszłego prezydenta.
Napiszę po prostu, bez wnikania w meandry wielkiej polityki międzynarodowej czy neofaszystowskich koncepcji Klausa Schwaba głoszonych w Davos. Kilka spraw oczywistych dla każdego przyszłego wyborcy Pierwszego Obywatela Rzeczypospolitej.
- Nie chcę by przyszły Prezydent Rzeczypospolitej miał swoje lotnisko w Berlinie a nie w Centralnym Porcie Lotniczym w Baranowie.
- Nie chcę by przyszły Prezydent Rzeczypospolitej uważał wielkie polskie projekty infrastrukturalne za gigantomanię.
- Nie chce by przyszły Prezydent Rzeczypospolitej był rzecznikiem polityki lobby LGBT itd. i ideologii genderyzmu, a nie polskiej polityki historycznej.
- Nie chce by przyszły prezydent walczył w Polsce z katolicyzmem, czy to przez forsowanie zakazu symboli religijnych w miejscach publicznych, czy przez życzliwy stosunek do zwolenników „opiłowania katolików” , wywodzących się ze środowiska które popiera jego kandydaturę.
- Wreszcie w polityce międzynarodowej nie chcę by był znacznie bliżej Berlina niż Waszyngtonu, cokolwiek by to miało znaczyć.
To moja skromna lista tego, czego nie chcę od przyszłego Pierwszego Obywatela Rzeczypospolitej. Dosyć oczywista. Czy dla wszystkich moich rodaków? Zapewne nie. Ale sądzę, że znajdą się tacy, którzy by się pod nią podpisali. Czy się mylę? W końcu mylić się jest rzeczą ludzką!!!
Inne tematy w dziale Polityka
