To już nie retoryczna figura publicystyczna, tylko w kontekście działań zdominowanej przez Niemcy UE pytanie ostatniej szansy na podjęcie zdecydowanych działań ratunkowych. O ile jeszcze są możliwe, co wcale nie jest takie pewne.
Jeżeli UE przejmie takie prerogatywy suwerennego państwa jak politykę zagraniczną i bezpieczeństwo, ochronę granic, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację a Euro stanie się obowiązkową walutą, to Polska jako suwerenny kraj, podmiot prawa międzynarodowego przestaje istnieć. To już ten stopień utraty suwerenności, gdy Państwo traci niepodległość. A takie są proponowane zmiany w traktatach europejskich. I znacznie więcej. Jak choćby rezygnacja z jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i przeniesienie kompetencji z poziomu Państwa Polskiego na poziom Unii czy przyjęty pakt migracyjny, który zaleje nasz Kraj nielegalnymi migrantami w setkach tysięcy odsyłanych tu z Niemiec. Bo chyba nikt w miarę rozsądny nie wierzy w baśniowe opowieści pana premiera, że pakt migracyjny nas nie dotknie. Otóż dotknie i to bardzo boleśnie, a pan premier zgodzi się na wszystko, bo po to tu jest.
Powtórzę – jeżeli do tego dojdzie Polski nie będzie. Utworzy się superpaństwo z terytorium kresowym zamieszkałym przez tubylców posługujących się miejscowym językiem polskim. Zaplecze taniej siły roboczej, składowisko niebezpiecznych odpadów i zaplecze leśna dla przemysłu meblarskiego za najbliższą granicą na zachodzie.
To za taką realną i konsekwentną przyszłością Polski głosowali Róża Thun, Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Łukasz Kohut, Bogusław Liberadzki, Leszek Miller oraz Sylwia Spurek. Jeżeli w PE zostaną nie zawahają się głosować za wszystkim co będzie w tym kierunku zmierzało. Udowodnili to już w mijającej kadencji.
I obiektywnie trzeba przyznać dołożył co mógł do tego stanu rzeczy były premier Morawiecki, uprawiając na unijnych salonach swój przedziwny z punktu widzenia żywotnych polskich interesów kontredans.
Już dzisiaj kraj dominujący i główny rozgrywający w Unii nie waha się ingerować jawnie w wewnętrzną polską politykę ze wskazaniem kto powinien sprawować rządy. A przecież superpaństwa jeszcze formalnie nie powołano. Kraj, który nigdy nie rozliczył się ze swoich zbrodni względem Polski i Polaków wyznacza nam standardy i kreuje kryteria praworządności. To wstęp do tego co czeka Polskę niesuwerenną i podległą.
Dzisiaj nawet polityce bliscy nurtowi niepodległościowemu są tak spętani prostacką inżynieria społeczną, że boją się powiedzieć otwarcie, że dalsza obecność Polski w Unii jest niekorzystna, a za chwilę będzie zabójcza. Kluczą jąkając, że Unię trzeba naprawić, skierować na tory z których niesłusznie zboczyła. Jakby mieli ku temu jakiekolwiek realne możliwości i jakby nie dostrzegali w swojej naiwności, że tzw. Manifest z Ventotene to tylko zasłona dymna do budowy niemieckiej Mitteleuropy w przypadku Europy Środkowej, który to plan nakreślił w 1915 roku Friedrich Naumann. Politolog do dziś zresztą szeroko wykładany i niezwykle szanowany na niemieckich uniwersytetach.
Prostacka inżynieria społeczna, będąca klasycznym politycznym szantażem tak wobec klasy politycznej jak i milionów wyborców najlepiej zawiera się w zdaniu cytuję: „Zachód czy Wschód? Europa czy Rosja? KO czy PiS? To są wybory, przed którymi staje dziś Polska.”
Ten prymitywny, prostacki wywód jest fałszywy z samego założenia. Wybór przez Polskę przynależności do europejskiego kręgu cywilizacyjnego dokonał się już ponad tysiąc lat temu i nie ma od niego odwrotu. To w granicach I Rzeczypospolitej stały najdalej na wschód wysunięte gotyckie katedry. Znak i symbol zachodniego kręgu cywilizacji chrześcijańskiej. Dalej był już Wschód.
Europa, czy tego chcemy czy nie, jest naszym miejscem i może warto czasem tej Europie, a może i Europce przypomnieć, że gdyby nie II Rzeczpospolita poznaliby na własnej skórze czym był sowiecki komunizm i czym jest dzisiaj jego dziedzictwo. Co tu zatem ma do rzeczy Rosja? Poza prymitywną manipulacją oczywiście. KO czy PiS? A może jeszcze ktoś trzeci? Kto nie stał się przystawką mimo „trzeciej” w nazwie.
Unia Europejska nie jest Święty Graalem. Nigdy nim nie była. Była i jest politycznym porozumieniem, gdzie toczy się brutalna gra interesów o własne dobro i gdzie tę grę przegrywamy. Dlaczego? To wielki i osobny temat.
To polityczne porozumienie, które dąży w wyjątkowo niekorzystnym dla nas, jako suwerennego bytu państwowego, kierunku. Mówienie o jakiejś naprawie dzisiejszej Unii to jak bajki wygłaszane swego czasu przez niegdysiejszych młodzieżowych komunistycznych hunwejbinów, którzy przeszli później na stronę pozycji, ale dalej głosili, że socjalizm jest dobry tylko wypaczenia złe. Głosili w sytuacji, gdy ów socjalizm był już tylko wypaczeniem.
W takim stanie jest dzisiaj UE. Tu już nie ma czego naprawiać. Jeżeli z tej tonącej krypy w porę nie zejdziemy, to znowu będziemy 123 lata walczyć o niepodległość. Ale tym razem może się już nie udać.
Inne tematy w dziale Polityka