Totalitaryzm zawsze zaczynał się od języka - od zmiany znaczenia pojęć. Tak było w Niemczech lat 30-tych i w Rosji Sowieckiej po roku 1918. Niewolę zaczęto nazywać wolnością, agresję – walką o pokój, dewiację – orientacją, totalną cenzurę – nieskrępowaną swobodą wypowiedzi, totalitarną opozycję – opozycją demokratyczną i tak dalej.
To co napisałem powyżej nie jest niczym nowym, bo gdybyśmy w dzisiejszej UE poddali analizie uregulowania dotyczące większości krajów, odkryjemy z pewnym zdziwieniem, że zachodzące dzisiaj procesy totalizacji życia społecznego, zdążył już opisać Orwell w powieści „Rok 1984” po swoich doświadczenia na froncie hiszpańskiej wojny domowej.
Unia Europejska jest dzisiaj strukturą oligarchiczną. A oligarchia to etap totalitaryzmu. I nie ma znaczenia czy mamy do czynienia z oligarchią polityczną, oligarchią wielkiej finansjery czy z kompilacją obu.
Trwałość totalitarnej oligarchii bazuje na bezalternatywności danej struktury. Zwykle propagandowej. Latami utrwalane hasło na przykład- „Jak nie Unia to co? Nie ma wyjścia.” - z gruntu fałszywe, staje się prawdą bezalternatywną.
Tak było z Rosją Sowiecką, Niemcami lat 30-tych i tak jest dzisiaj z Unią Europejską. Totalitaryzm rodzi się w polityce tam, gdzie wszystkie wyjścia zostają zamknięte.
Unia Europejska właśnie przekroczyła pierwszy etap politycznej struktury totalitarnej. Następnym etapem jest zaciskanie obręczy.
Dzisiaj polską racją stanu jest wyjście z Unii Europejskiej i umacnianie naszego miejsca w NATO. Już słyszę głosy, że się nie da, że to nie jest najlepszy czas i tak dalej. Dobrego czasu nie będzie nigdy, albo jeszcze inaczej – każdy czas jest dobry. Niedobrze jest czekać, aż totalitarny potwór połknie nas w całości. Na razie zrobił to w połowie. Jeszcze jest szansa, żeby się wydobyć.
Inne tematy w dziale Polityka