Wzruszył mnie Donald Tusk, że marszem w stolicy upamiętnił swój udział w zamachu na pierwszy demokratyczny, pochodzący z wolnych wyborów rząd III RP. Wzruszył tym bardziej, że do udziału zaprosił głównego inspiratora tamtych wydarzeń Lecha Wałęsę. Co prawda okrągła, 30ta rocznica obalenia rządu Jana Olszewskiego 4 marca 1992 roku minęła, ale lepiej późno niż wcale.
Podobnie wzruszył mnie przewodniczący partii lewicowej, multimilioner Włodzimierz Czarzasty, nie zapominając w swoim krótkim przemówieniu podczas marszu o starszych ludziach. Być może pan Czarzasty bez rozgłosu, po cichu wspiera poważnymi dotacjami jakieś zakłady opiekuńcze dla starszych obywateli. Nie sądzę bowiem, by w innej sytuacji – to znaczy gdyby nie wspierał – pozwolił sobie na takie wynurzenia. Uważam go bowiem za człowieka, któremu lewicowa prawdomówność i znany w świecie lewicowy brak hipokryzji, są droższe nade wszystko. Jakie wszystko? Tego nie wiem, ale kiedyś się może dowiem. Hipokryzja została zresztą zakazana przez towarzysza Stalina i tak już w tych gremiach zostało do dzisiaj.
Poza kolejnym wzruszeniem zaskoczył mnie znowu Donald T. swoją pasją kardiologiczną. Wielokrotnie mocno podkreślaną w słowach „Tysiące ludzi z Polską w sercach.” Ci którzy stali blisko podobno słyszeli jak jakiś obywatel dodał – „fir Dojczland” (pisownia fonetyczna).
W wystąpieniu pojawiły się również zakazy – zakaz podziałów i zakaz nienawiści. Z powodu gapiostwa nie odnotowałem tylko czy oba zakazy będą obowiązkowo penalizowane i jak wysoko.
Na szczęście na Placu Zamkowym wyjaśniło się dlaczego ten Donald to robi – cytuję: „Robię to dla moich wnucząt. I dla waszych (czyli naszych!). Agusi i Michałka.
To mnie uspokoiło. Doszedłem do wniosku, że jak Donald obieca to tak będzie i Agusia z Michałkiem mogą spać spokojnie. Obiecujący znany jest przecież z tego, że gdy obiecał, iż nie zrezygnuje z funkcji polskiego premiera dla posady w Unii to… Zrezygnował? Niemożliwe. Nie pamiętam.
Niedługo jednak tego spokoju było, bo niestrudzony Donald T. zafundował mi następne wzruszenie pochylając się nad wodniakami i wędkarzami płaczącymi nad Odrą. Po czym znowu oddał się rozważaniom kardiologicznym nad sercem.
W kolejnym akapicie nieubłagany D.T. wpędził mnie w stan niepewności, a nawet frustracji swoim stanowczym oświadczeniem: „Będziemy z wami do końca tej wojny”. Dobrze, ale co później. Gdy się wojna skończy. Wtedy co? Odskoczycie? Dokąd? „”Fir Dojczland” ? (pisownia fonetyczna).
Co prawda próbował mnie uspokoić stwierdzeniem „Jeżeli masz biało – czerwone serduszko to jesteś patriotą”. Ale nie uspokoił. Na studiach miałem bowiem zajęcia z anatomii prawidłowej w prosektorium i serduszka które miałem w rękach wcale nie były biało-czerwone. To moje pewnie też takie nie jest. I co ja teraz mam zrobić? Jaka dola mnie czeka?
Na zakończenie Donald Tusk wlał jednak we mnie odrobinę nadziei, powtarzając wielokrotnie – „Rozliczymy, rozliczymy, rozliczymy”. A wiadomo, że jak obieca to… Ech, szkoda gadać – jak obieca to obieca!!!
Inne tematy w dziale Polityka