Wyrzucę to z siebie, bom wciąż wściekły, choć mija prawie doba. Rzecz oczywiście się stała w piątek wieczorem. Puławska przed skrzyżowaniem z Wałbrzyską, trzy pasy, ja na prawym za taksiarzem w merolu, ale środkowy jedzie lepiej, więc zmieniam. Moja kochana K. ma właśnie do mnie słówko, odpływam na jakieś 0.2 sekundy i gotowe - zamiast dalej kręcić kierownicą w lewo mimowolnie ją prostuję, taksiarz akurat hamuje i mimo żałosnej prędkości (on 15, ja 30) szkody na kilkanaście tysięcy. A AC nie mam.
Drugi raz w życiu stłuczkuję z czystej własnej winy - poprzednio całe wieki temu, gdy wjeżdżając w nocy na podwórko swego bloku zahaczyłem o murek przy 25 km/h. Tak jak teraz, tak i wtedy skasowałem przedni prawy róg bryki.
Ale ostatnio, tak jakoś od zeszłej zimy, mam za dużo różnych przypadków. Zaczynam podejrzewać tabletki, które biorę od 3 lat i których odstawić raczej nie mogę. Rzucam więc przecinkami na wszystkie strony. Zaraz jadę na Woronicza, może tam publicznie rzucę przecinkiem i się odstresuję, bo za rozmówcę mam mieć dyrektora z Wyścigów Konnych. A jak się nie uda, to imprezka będzie naprawdę na smutno...
Inne tematy w dziale Kultura