by powiedzieć po raz kolejny coś o internecie. Tym razem to, że w internecie nie ma kontroli przy przekraczaniu granic państwowych. Co oznacza, że do pewnego - choć tylko do pewnego - stopnia można kontrolować co w internecie jest publikowane. Historia strony Redwatch, której polskim organom ścigania dysponującym prawomocnym wyrokiem nie udaje się zamknąć od roku, bo strona z dnia na dzień przenoszona jest na serwer fizycznie stojący gdzieś po drugiej stronie globu pokazuje, w jakim stopniu jest to możliwe. Natomiast tego, co się czyta kontrolować się w praktyce nie da.
Kiedy o tym pomyślimy pomysł grupy posłów PiS by zakazać pornografii wydaje się już nie tyle pomysłem groźnym, co śmiesznym. Zakazać pornografii? Niby gdzie? Na całym świecie?
To nie jest kwestia wolności słowa, praw obywatelskich czy zdrowego rozsądku w określaniu granic wpływu władzy na prywatne życie człowieka. To jest kwestia technologii.
Inne tematy w dziale Polityka