Wołoszański naprawdę był szpiegiem!

Zastanawiałem się ostatnio, czy jest osoba która z faktu bycia TW może wyciągnąć dla siebie jakieś profity. Do tej pory oskarżenie o współpracę z komunistycznymi służbami albo kończyło kariery, albo zmuszało do sądowych batalii o dobre imię. Czarne i białe. Strąceni na dno piekieł albo oczyszczeni. A tu proszę - Rzeczpospolita donosi, że Wołoszański podczas swojego wyjazdu za granicę ściśle współpracował. Dla Wołoszańskiego jest to... wspaniała informacja. Mało co tak dobrze pasuje do jego wizerunku publicznego, do opinii faceta który wywleka na światło dzienne niezwykłe tajemnice przeszłości i jest w sprawach gier wywiadów ekspertem. Teraz jego wizerunek uległ nagłemu wzbogaceniu - jest ekspertem, bo był szpiegiem. Proste.

Niezależnie od tego ile jest w tym przecieku prawdy na miejscu Wołoszańskiego niczego bym nie dementował. Nawet jeśli ta informacja to bzdura albo półprawda (a pamiętamy, że już kilka takich przecieków okazało się bzdurami), to akurat dla tego dziennikarza może się to paradoksalnie okazać bardzo korzystne. Musi tylko konsekwentnie powtarzać "Bez komentarza" i "Nie mam na ten temat nic do powiedzenia".

[UPDATE] Najwyraźniej Wołoszański nie zorientował się, że jego pozycja jest zupełnie inna niż, dajmy na to, jakiegoś arcybiskupa czy ministra, i dementuje. Strategiczny błąd, IMHO.