Jarosław Flis Jarosław Flis
189
BLOG

Gorzka samorządowa pigułka

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 19

 

Zgodnie z przewidywaniami z poprzedniej notki, kandydat firmowany przez PSL a poparty na koniec przez PiS i SLD, wygrał w Olsztynie. Reakcje PO na przegraną nie wskazują na zrozumienie tego, co się stało.
Warto przywołać tu sondaż „Gazety Olsztyńskiej” z listopada minionego roku:
źródło: http://gazetaolsztynska.wm.pl/img_all/20081118200006sondazok.jpg
 
PO, mając do dyspozycji kilku kandydatów o wyrobionym nazwisku, postawiło jednak na osobę zupełnie nową. Wszystkie media donosiły, że wybór ten został dokonany w Warszawie, a i donos był tu narzędziem, które ponoć zostało użyte celem eliminacji kluczowej kontrkandydatki.  Trudno o gorszą rekomendację dla osoby startującej w wyborach samorządowych. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że taka sytuacja jest poważnym obciążeniem sama w sobie. Jeśli do tego dojdzie słabość kandydata lub choćby tylko jego startowej pozycji publicznej, jest to recepta na pewną porażkę, nawet w miejscu, które może uchodzić za własny matecznik.
Rzecz jednak nie tylko w samym Olsztynie. Za rok z okładem wybory we wszystkich miastach. Tymczasem z zakulisowych rozmów polityków PO, także tych przedostających się do mediów, wynika specyficzna perspektywa – „Potrzebny jest nam taki kandydat, który będzie jednoznacznie popierał Donalda Tuska w wyborach prezydenckich”. Centralizacja partii sprawia, że spełnianie tego kryterium będzie rozstrzygane w Warszawie. Zarzuty braku lojalności będą zapewne używane, by wykosić wszystkich kandydatów, którzy wyrastają ponad przeciętność partyjnego aparatu i posłów, którzy zdobyli mandat z dalszych miejsc.
Jeśli nic się nie zmieni, to w miastach takich jak Poznań, Kraków, Katowice, Bydgoszcz czy Wrocław czeka PO powtórka z Olsztyna – słaby kandydat nie jest w stanie przekonać do siebie nawet całego „sejmowego” elektoratu. Zwłaszcza, że dezawuuje go sam sposób jego powołania. Zaś wszyscy pozostali wyborcy zagłosują w drugiej turze na urzędującego prezydenta lub innego „niezależnego”. Kandydaci PO wygrywają tylko jeśli walczą w drugiej turze z kandydatami z PiS lub SLD, o podobnym jak oni statusie – dopiero aspirującymi do stanowiska. Tą metodą w ostatnich wyborach PO zwyciężyła w Warszawie, Szczecinie, Lublinie i Białymstoku. Takich sytuacji już jednak wiele nie będzie. Na pewno nie ma zaś co na nie liczyć w wymienionych wcześniej miastach.
Swoją drogą, na miejscu PSL zacząłbym negocjować z Grobelnym (Poznań), Uszokiem (Katowice) i Dombrowskim (Bydgoszcz) nad objęciem ich kandydatur w najbliszych wyborach swoim honorowym patronatem. Jak widać, szyld PSL pozwala zdobyć nie tylko istotną część elektoratu PO, ale w drugiej turze zapewnia także oficjalne poparcie i PiS, i SLD. Dodanie przez PSL tych trzech miast do swojego olsztyńskiego trofeum na pewno byłoby wstrząsem dla PO.
Jeśli jednak Tusk nie chce czekać na taki wstrząs i wystarczy mu ten olsztyński, powinien zmienić podejście swojej partii do wyłaniania kandydatów na samorządowych liderów. Olsztyn nie jest wypadkiem przy pracy – to jest logiczna konsekwencja obecnych rozgrywek w trójkącie „znani samorządowcy – aparat partyjny – wyborcy”. Jak widać, ci ostatni nie są tacy głupi, by dało im się wcisnąć każdego kota przyniesionego w partyjnym worku. Są wręcz na tyle przekorni, że wolą kogokolwiek, niż taki prezent.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka