Jarosław Flis Jarosław Flis
4079
BLOG

Jedynki - siła i przewaga

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 12

Po tygodniu kolejna odsłona dramatu z wyższych sfer. Jaka jest i skąd się bierze siła jedynek rozważa dziś Rzepa, w GW deklaracje respondentów CBOS w sprawie głosowania na kandydatów z pierwszego miejsca. Zaś przy okazji mogę podlinkować swój tekst w TP o akcji "STOP JEDYNKOM" (synteza problemów pojawiających się tu już w różnych notkach).
Zanim przedstawię zapowiedziane zestawienie losów jedynek LiD/SLD i PSL, słów kilka o deklaracjach z sondażu zamówionego przez ISP. Trzy czwarte respondentów podało, że nie kieruje się numerem na liście. Czy można im wierzyć? Co z tego wynika?
Trzy miesiące temu pokazywałem, od czego zależy liczba i procent głosów oddanych na lidera listy (tu). Zgodnie z modelem, stworzonym na podstawie danych z 2007 roku, na umieszczonego na jedynce "spadochroniarza", o którym nigdy nie wspomniała żadna z dwóch ogólnopolskich gazet, w przeciętnym okręgu zagłosowałoby 15% wyborców PO i 18% wyborców PiS. Ponieważ jednak partie nie zdecydowały się na aż takie manewry, lecz generalnie wstawiały na jedynki osoby medialne, rzeczywisty procent głosów oddanych na jedynki był oczywiście wyższy - dokładne zestawienie podawałem pół roku temu (tu).
Te kilkanaście procent prostolinijnych wyborów plus widoczność medialna to jednak nie wszystkie czynniki przewagi liderów. Rzecz w tym, że przeciwnicy jedynki są z reguły rozproszeni - każdy z nich walczy o głosy tylko w jednym powiecie. W co drugim przypadku takiemu lokalnemu kontestatorowi przywództwa na liście udaje się prześcignąć lidera. Tyle tylko, że prześciga go wyłącznie u siebie. Zaś lider listy, nawet gdyby w każdym z powiatów przegrał z lokalnym kandydatem, może w każdym z nich nazbierać trochę głosów - łącznie wystarczających do pokonania każdego z kontestatorów z osobna. W tym wyraża się jego kluczowa przewaga. Już kandydat z drugiego miejsca może w powiecie innym niż własny matecznik dostać mniej niż co setny głos. Lider listy dostaje mniej niż 10% w sporadycznych tylko przypadkach.
Walki liderów z kontestatorami są zatem jednostronnie dramatyczne - dla pierwszych najczęściej są bez znaczenia, dla drugich to sprawa życia i śmierci. Jakie były ich rezultaty w 2007 roku? Obrazują je cztery mapy - po jednej dla każdej partii. Zaznaczono w nich powiaty o przewadze lidera bądź kontestatora (o połowę więcej głosów od konkurenta) oraz dominacji jednego z nich (co najmniej dwukrotnie więcej głosów od konkurenta). Białe pozostały powiaty i miasta z względną równowagą, czyli wynik jednego mieścił się w przedziale plus-minus 50% wyniku drugiego.
 

PiS:
 

LiD:
 

PSL:
 
W łatwy wzór się to nie układa. To wypadkowa geografii i osobowości. Można wyszukać bezapelacyjnych liderów, zdolnych zdominować cały okręg i takich, którzy są kontestowani w każdym z powiatów, ewentualnie poza rodzinnym. Walka jest najwyraźniej wyrównana - lokalny kandydat wygrał z liderem listy w w idealnie połowie przypadków, jeśli liczyć wszystkie cztery partie łącznie. W PSL było takich przypadków najwięcej - 236 na 379 powiatów i mpp -  w PO 199, w PiS 170 i w LiD - 166. Reguła jest identyczna, tylko wskazówka wychyla się czasami trochę bardziej w jedną lub w drugą stronę.  Generalnie podskórna walka lider-kontestator jest kluczowym zjawiskiem dla kampanii z punktu widzenia kandydatów.
Kto chciałby o tym posłuchać, zamiast poczytać, może rzucić okiem na nagranie wykładu z konferencji "Wielki Projekt" (tu - niestety z obciętymi 20 sekundami z tego fragmentu, które są na filmie z pierwszej części wykładu).
Są cisi mistrzowie - np. Zbigniew Chmielowiec (PiS-Kolbuszowa) - 22 razy więcej głosów niż "jedynka", czy inny Zbigniew - Włodkowski (PSL-Pisz) - 40 razy więcej. Ten ostatni nie zdobył jednak mandatu - tak spektakularny sukces w jednym powiecie nie wystarczył. Tym niemniej, w tych wyborach trafił już na "jedynkę".
Przypadki pozostałych roszad na listach lewicy i PSL zestawiłem w tabeli (opis oznaczeń tu). Dochodzą tu przypadki, gdy lista nie dostała żadnego mandatu w danym okręgu w 2007 (ciemnoszare tło, białe napisy) lub tylko lider listy nie dostał mandatu, pokonany przez kogoś z dalszego miejsca (ciemnoszare tło, czarne napisy).

   
 Stabilność podobna jak w przypadku dużych partii, co lepiej widać w tabeli:
   
W każdej z partii motywy przetasowań są zatem inne, lecz ich poziom jest podobny. Przewaga, jaką dają jedynki, jest ważnym motywem decyzji i w partiach wodzowskich, i w bardziej zdemokratyzowanych. Nawet jeśli wyborcy faktycznie w niewielkim stopniu kierują się numerem na liście, to ten niewielki stopień jest i tak wystarczający, by zogniskować uwagę nie tylko mediów, lecz i zawodowych polityków.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka