Czy skrzywienia w sondażach czemuś służą? Ci, którzy w to wierzą, byli dotąd przekonani, że zawyżone wyniki PO mają wyraźny cel - psychiczne zdołowanie zwolenników PiS i tym samym podcięcie skrzydeł jej politykom. Wydarzenia minionego tygodnia musiały zachwiać ich przekonaniami - nie co do samej celowości zjawiska, lecz właśnie co do celów. Pojawiający się w kilku sondażach zmniejszenie różnicy pomiędzy obu partiami najwyraźniej było eksponowane - i to przede wszystkim przez przeciwników PiS: od Donalda Tuska do Gazety Wyborczej.
Choć z reguły fakt, że jedna z dwóch głównych partii robi jedno, oznacza, że druga musi robić coś przeciwnego, tym razem politycy PiS nie rzucili się, by podważać wiarygodność takich zmian. Rzecz nie tylko w tym, że jak sondaże są dla nas niekorzystne, to są niewiarygodne, zaś jeśli są korzystne, to warto im wierzyć. Pojawiły się domysły, że PO i PiS mają tu wspólny interes - podgrzanie temperatury kampanii wyborczej. Demobilizacja elektoratu oznaczać może wzrost znaczenia mniejszych partii. Dla uzmysłowienia - wykres obrazujący zmianę liczby głosów oddanych w 2005 i 2007:
Obawa przed powrotem do władzy Jarosława Kaczyńskiego ma po raz kolejny poprawić notowania Platformy. Silny PiS to zastrzyk adrenaliny dla rozczarowanych i zawiedzionych. To teza względnie oczywista - natychmiast rodzi się jednak inne pytanie. Jak taki wzrost wpłynie na możliwość przekonywania, że partia rządząca warta jest jednak zaufania ze względu na swoje dokonania i kompetencje? Przecież nie samej niechęci do PiS zawdzięczała swój sukces w 2007 roku.
Czy zagrożenie dla PO jako sondażowego lidera jest poważne, czy wyolbrzymione, przekonamy się w tym tygodniu. Przekonamy się jednak o jeszcze jednym - jak na takie zmiany zareagują obie strony. Dla każdej z nich to poważna próba. W zeszłorocznej kampanii można było zaobserwować, jak niebezpieczne są dla PO objawy paniki w jej kierownictwie - jak sprzyjają pokazom agresywności i zamieszania. Z drugiej strony, Jarosław Kaczyński - do tej pory mocno trzymający w cuglach swój temperament - może się rozochocić i te cugle popuścić. Jedna ogólnopolska kampania z billboardami "Premier Kaczyński" mogłaby znów wywindować sondażowe notowania PO do pięćdziesięciu procent, zaś realny wynik do czterdziestu.
Tak, czy inaczej, kampania to czas próby - gdy nie ma innych problemów, także sprawdzianem panowania nad sobą. W końcu ktoś, kto nie umie zapanować nad sobą, nie ma też szans, by zapanować nad sytuacją.
Inne tematy w dziale Polityka