Akcja STOP JEDYNKOM porusza problem bardzo bliski memu sercu. Gorąca dyskusja na blogu Antoniego Dudka wskazuje, że nie tylko jemu. O niebanalnej roli jedynek pisałem już pół roku temu (tu). Powtarzać się nie będę, lecz chciałem dodać tu trochę danych - odpowiedzieć na pytanie, skąd się wzięły obecne jedynki i co się stało z poprzednimi. To pierwszy krok w zrozumieniu możliwych skutków tej akcji.
Na początek PO i PiS. Wszystko, jak to zwykle, zestawione w tabelach. Legenda:
- osobna tabela dla każdej z partii,
- dla każdego z okręgów podano jedynkę 2007 i jedynkę 2011 (na szaro wyróżniono brak zmian), pomiędzy nimi obecny status jedynek 2007 i poprzedni jedynek 2011,
- jeśli w kolumnie "status" jest sama liczba, oznacza to, że kandydat był/jest na liście tej samej partii, w tym samym okręgu, tylko na innym miejscu - właśnie tym oznaczonym daną liczbą,
- jeśli zmienił przynależność, podawana jest partia, jeśli towarzyszy temu zmiana okręgu lub miejsca, jest to odnotowywane ("okręg 3/4" oznacza "miejsce 4 na liście w okręgu 3"; brak informacji = brak zmian),
- skróty literowe oznaczają inne instytucje, z którymi związana była/jest dana osoba, data oznacza rok startu w wyborach (np. Łódź 2010 = kandydował na prezydenta Łodzi w 2010; Senat N = kandyduje do Senatu jako niezależny; * - bez konkurenta ze starej partii)
- symbol (-) oznacza, że kandydował bez powodzenia,
- "bez startu" = nie udało mi się znaleźć informacji o jakimkolwiek wcześniejszym starcie w wyborach,
- co oznacza data na czarnym tle nie muszę chyba tłumaczyć.
Co zaskakujące, poziom stabilności w obu partiach nie różni się aż tak bardzo, jak można by się tego spodziewać. Jedynki zostały na swych miejscach w ciut ponad połowie okręgów w przypadku PO i trochę mniej niż połowie w przypadku PiS. Ci, którzy już na jedynce w tym roku nie wystartowali, zdobyli w 2007 roku 22% głosów oddanych na PiS i 18% głosów oddanych na PO.
To wszystko nie znaczy, że sytuacje są identyczne. Podsumowanie w tabelce:
Przed osądem ważniejszym, niż osąd wyborców, stanęło 6 jedynek PiS z 2007 i jedna PO. W rozłamach, wliczając w to wykluczenia (łącznie z tymi "na własną prośbę"), proporcje są już bardziej wyrównane (7:4 dla PiS) - wliczyłem tu również tych, których droga do innych partii prowadziła przez Europarlament. Jednak w obu partiach najczęstszym powodem zmiany jest niełaska własnego kierownictwa, która daną jedynkę przestawia na dalsze miejsce (z reguły drugie lub trzecie, za wyjątkiem Henryka Siedlaczka z PO w Rybniku, który wylądował na czwartym). W PO dochodzi zjawisko nieznane w PiS - przesunięcia jedynek pomiędzy okręgami.
Największa różnica pojawia się w zasadach pozyskiwania nowych jedynek. W PO ponad połowa to awansy w obrębie listy - w PiS to 1/4 przypadków. W PiS większość nowych jedynek to ludzie dla Sejmu nowi, nawet jeśli wcześniej byli senatorami, radnymi sejmiku lub chociaż bezskutecznie walczyli w wyborach samorządowych. W przypadku kompletnych "świeżynek" proporcje są dokładnie takie same jak w przypadku zmian z przyczyn nieodwołalnych - 6:1 dla PiS. Czy to pomoże tej partii? Być może w pokazaniu nowej twarzy, być może w większej mobilizacji sejmowych wyjadaczy zabiegających o reelekcję. Na pewno przywołana akcja może tym drugim pomóc. Podobnie jak tym z jedynek PO, które zostały "zdegradowane" w toku partyjnych przepychanek i chcą się odegrać na swoich wewnętrznych konkurentach.
Koszty są jednak niewątpliwe. Czy to walki koterii, czy wyszukane prezesowskie strategie, wszystko to bez wątpienia wpływa na atmosferę w szeregach ugrupowań. Być może obaj liderzy myśleli, jest ona tak zła, że już nic nie może jej zaszkodzić. Wydaje się, że jest jednak jeszcze gorsza, niż w poprzednich wyborach.
Faktem jest, że sytuacja w obu partiach sprawia, że hasło "STOP JEDYNKOM" musi brzmieć w uszach wielu ich kandydatów nader słodko - choć oczywiście nie w przypadku jedynek wyciągniętych za uszy na taką pozycję przez kierownictwa lub układy. Bo ci, którzy swoją pozycję zachowali, akcją taką nie muszą się chyba przejmować zupełnie.
Jak już kiedyś pisałem w dyskusji pod jednym z postów - ten system jest tak nieracjonalny, że próby dodania doń jakiegoś sensu specjalnie nie rokują. Jednak wszystko to, co mobilizuje posłów do większego wysiłku, dobrze służy demokracji. Im więcej wyborców będzie się zastanawiać nad swoim głosem, tym lepiej.
PS. Zostałem zaproszony przez Interię do codziennego komentowania kampanii - na najbliższe trzy tygodnie zapraszam tam wszystkich zainteresowanych. Tu zostaną pogłębione analizy.
Inne tematy w dziale Polityka