Najtwardsi zwolennicy obu głównych sił politycznych traktowali te wybory jako ostateczną walkę dobra ze złem. Tymczasem uczestnicy wieczoru wyborczego w obu sztabach prezentowali ostrożną satysfakcję. Czy Armageddon może skończyć się umiarkowanym zwycięstwem obu stron? Jeśli zgodzić się, że każda ze stron ma powód do satysfakcji, to może to jednak nie było aż tak ważne starcie, jak nam to próbowano przedstawić? Jest faktem, że choć PO wytoczyła w walce o "żyrandol" najcięższe armaty, to PiS godzi się ze stratą "kluczowego ośrodka władzy" bez śladów frustracji. W PO też nikt teraz nie przejmuje się planem działania prezydenta, bo to nie on zostanie poddany w najbliższych miesiącach jakiejś próbie. Tym, który w przez ten rok musi się naprawdę sprężać, jest premier - to dla niego skończył się okres ochronny. W tej sprawie obie siły mają najwyraźniej takie samo zdanie.
"Prezydentura nie jest najważniejsza" - ta zgoda buduje.
Inne tematy w dziale Polityka