Wieloletni lider mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie i wieloletni jej poseł - Henryk Kroll - startuje do Europarlamentu z trzeciego miejsca na liście PSL. Jaki może to przynieść efekt?
Gdyby zastosować metodę symulacji podziału mandatów na podstawie wyników głosowania 2007, to dodanie do wyników PSL głosów oddanych na listę Mniejszości Niemieckiej nie daje partii dodatkowego mandatu, choć bardzo do niego zbliża – piąty mandat dla PSL jest wtedy tuż pod kreską, zagrożony jest natomiast siódmy mandat LiD. Natomiast zmienia się miejsce, gdzie trafia czwarty mandat PSL. Nie jest to już Lubelszczyzna, lecz właśnie okręg 12 – Wrocław. Warto przy tym zauważyć, że lista MN na Opolszczyźnie zdobyła więcej głosów niż PSL. Była to też większa liczba głosów niż ludowcy zdobyli w każdym z okręgów województwa dolnośląskiego z osobna. Ponieważ wyborcy PSL z reguły głosują na swojego, zaś pierwsze miejsce na liście ma dla nich mniejsze znaczenie (w porównaniu do elektoratów innych partii), nie jest nieprawdopodobne, że jedyny mandat dla tej listy zdobędzie właśnie Kroll. Głosy na „właściwych” ludowców mogą się rozproszyć.
Społecznie obie partie mają bardzo podobną bazę – zakorzenionych mieszkańców wsi, aktywnych w OSP i związanych z Kościołem. Jest faktem, że patrząc na sposób głosowania wyborców mniejszości niemieckiej, widać tu bardzo wyraźne podobieństwo z wyborcami PSL – bardzo silne uzależnienie wyniku w danej gminie od tego, czy na liście jest „swojak”. Z rzadka tylko udaje się poszczególnym kandydatom zdobyć liczące się poparcie w sąsiednim powiecie. Czy uda się to Krollowi? Trzeba to będzie śledzić – na dziś odnotowując tylko fakt, że startuje on z jedynej liczącej się partii, która ma w swojej nazwie określenie narodowe.
Inne tematy w dziale Polityka