Kiedy najbardziej potężne narzędzie propagandy odpalało setnymi salwami w opozycję "Für Deutschland" – partia przegrała wybory a cel salw został premierem. Teraz strzelający są w opozycji i muszą przetapiać działa na bardziej poręczne narzędzia.
„Zakopane zamyka samorządową gazetę. Rząd chce ich zakazać w całej Polsce”, pisze Bartłomiej Kuraś w Gazecie Wyborczej. Redaktor opisuje patologię informacyjno- samorządową z perspektywy pozornie niezależnej i minionej, kiedy to do walki z lokalnym tytułem użyto medium ogólnopolskiego. („Tygodnik Podhalański” kontra TVP Jacka Kurskiego). To ważna kontestacja w próbie odnowienia rynku medialnego w Polsce. Publikacja, chwilowo nie budzi podniecenia, więc obserwatorzy, przyjmują przekonanie, że widać nic złego pannie Demokracji się nie przydarzy i sprawa zakazu jest jak najbardziej korzystna.
Zaznaczam, że przyjęta perspektywa jest pozornie niezależna, bowiem nie obejmuje ona, obserwowalnej sytuacji połączenia, rzekłbym wręcz koniecznej symbiozy lokalnych tytułów prasowanych i samorządu. Większość tytułów lokalnych ułożyła sobie współpracę i stały dochód w sposób oczywisty i widoczny, bez konieczności, analiz i szukania powiązań. Burmistrz kupuje w wydawnictwie promocję, reklamę, finansuje kampanię informacyjną, itp. a tytuł bardziej lub mniej nachalnie zachwala dokonania burmistrza. Oczywiście burmistrz nie musi tego czynić osobiście, mogą to robić miejskie spółki, które mu podlegają, lub przedsiębiorcy którzy współpracują z burmistrzem.
Idąc sposobem myślenia cytowanego artykułu, należałoby pójść dalej i zakazać samorządowcom wydawania publicznych pieniędzy na promowanie się w mediach. To oczywiście nie jest w praktyce do wykonania. Informacyjne gazety samorządowe i portale internetowe oczywiście, tak – propaganda i publicystyka nie. Czysta informacja na łamach? Utopia, raczej.
Od początku powstania niezależnych mediów, obserwuje zwiększający się obszar zawłaszczania wolności przez biznes i politykę. Nic nie zapowiada, że obszar ten mógłby wrócić do sytuacji startowej roku 1989. Banalnie dodam, że zawłaszczenie to, będzie coraz dotkliwsze dla wolnej - niezależnej myśli prasowej. Co zatem robić? W mojej ocenie nic w tej sprawie czynić nie należy.
Wszelkie regulacje polegną, gdy informacje i komentarze redagowane będą w deklaratywnej nadpobudliwości. Zrównoważona narracja w mediach, „nie kołysanie” łódką, „nie grzanie” emocji, tylko kultura przekazu, to wydaje się być jedynym ratunkiem. Czytelnicy zweryfikują sytuację, tak jak zweryfikowali informacyjną patologię poprzedniej ekipy rządzącej.
Cóż bowiem się stało? Przypominam oczywistą obserwację. Kiedy najbardziej potężne narzędzie propagandy odpalało setnymi salwami w opozycję "Für Deutschland" – partia przegrała wybory a cel salw został premierem. Teraz strzelający są w opozycji i muszą przetapiać działa na bardziej poręczne narzędzia.
Podobnie więc rokuję w sprawach samorządowego rynku medialnego. Nie zakazywać a wręcz pobudzać do działania. Oczywiście patologie zakopiańskie, powinny zostać zweryfikowane przez prawo prasowe ewentualnie przez sprawy sądowe, ale tu pojawia się obszar równie zaniedbany jak rynek medialny.
Jarosław Banaś
Inne tematy w dziale Kultura