Na początku ubiegłego wieku austriacko-amerykański publicysta z dziedziny public relations, Edward Bernays, wydał fundamentalne dzieło „Propaganda”. Opisał w nim mechanizmy rządzące psychologią tłumu, by następnie przełożyć je na na grunt polityki. Wskazał procesy, które w komunikacji politycznej stosowane są do dziś. Pisał: „świadoma i inteligentna manipulacja zorganizowanymi zwyczajami i opiniami mas, jest ważnym elementem demokratycznego społeczeństwa. Ten kto manipuluje owym nieznanym (nieznanym w 1928 roku) mechanizmem społeczeństwa, stanowi niewidzialny rząd sprawujący prawdziwą władzę. Dlatego, inteligentna mniejszość powinna stale i systematycznie posługiwać się propagandą”. Teza ta przez większość ówczesnych krytyków uznana została wręcz za zaprzeczenie demokracji. A dziś?
Wiadomo, że zaklęcia działają tylko na tych którzy w nie wierzą. Człowiek nieświadomy siły sprawczej tarota czy rzucania runami, zupełnie się nie przejmuje, że sąsiadce za ścianą karty czy kamyki ogłosiły właśnie koniec świata. Natomiast sąsiadka, no cóż, zapewne popada w desperację. To jednak sąsiadka, czy też oszalały dziennikarz zauroczony wróżbą, może zachwiać wszystkimi wokoło, zmusić do irracjonalnych działań, by po miesiącu zapomnieć o karcianej prognozie.
Bernays z zaklęć uczynił technikę manipulowania masami, ujmując „Propagandę” skrótowo. Niby jesteśmy tacy oczytani inteligentni a jednak ulegamy myślowym skrótom, lękom i dajemy się prowadzić na medialną rzeź oszalałych tarocistów. Powód jest dziecinnie prosty. Nasze mózgi ewolucyjnie ukształtowane zostały w ten sposób, by za każdym razem, gdy konieczna jest decyzja, nie dokonywać analizy nowej sytuacji, tylko korzystać z gotowych połączeń neuronowych. Powiedzmy najprościej, by w procesie decyzyjnym korzystać z drogi na skróty. Oszczędzamy w ten sposób energię potrzebną do pracy mózgu.
Jeżeli tzw. droga na skróty w przypadku oceniania np. zjawiska pożaru jest prosta – płonie to uciekamy a nie tracimy czasu na upewnianie się czy to nie jest złudzenie optyczne i czy ucieczka jest konieczna, o tyle w przypadku kwalifikowania uczciwości programów politycznych i wiadomości publikowanych przez manipulantów jest to proces pracochłonny. Trzeba się zastanowić, zanalizować, pomyśleć, czyli w tym czasie nasz mózg traci energię. Stąd pokusa, by prawdopodobne kłamstwo, albo prawie kłamstwo, medialne oszustwo, manipulację, przyjąć za prawdopodobnie możliwe.
Ziemia jest płaska? O jej! Czy są w końcu jakieś rzeczy pewne na tym świecie? Jutro o tym pomyślę, bo dziś jestem strasznie zmęczony. Cały dzień nękają mnie wiadomościami, że Ziemia jest płaska, to się zmęczyłem. I tak teoria płaskiej Ziemi nie zostaje odrzucona i wyśmiana. Szkoda energii. A może faktycznie jest lekko płaska? Któż to wie z całą pewnością? Odstawmy ten spór na później, w końcu tyle osób jest już o płaskości Ziemi przekonanych, więc chyba coś jest na rzeczy. Zaoszczędzam energię, nie będę męczył mózgu. Płaska? Czemu nie? A dajcie mi w końcu spokój z tym problem. Płaska! I co z tego? I tak oto przez zmęczenie dochodzimy prawie do akceptacji poglądu, że Ziemia jest płaska. Stąd już chwila by wszcząć przewrót antykopernikański.
W małych miastach problem manipulacji i męczeństwa medialnego jest mniejszy. Tu wszyscy doskonale wiedzą, kto jest oszołomiony w walce o rząd dusz, kto z zaciętością, prostuje ścieżki politykom, by po chwili z jeszcze większą zaciętością niszczyć tychże polityków personalnie. Te czytelne kody pozwalają unikać niebezpieczeństwa uwierzenia, że Ziemia w miasteczku jest płaska a tarociści mają swój klub w podziemiach ratusza i ustalają losy miasta o północy w każdą sobotę. Można by nawet rzec, że lokalni medialni wariaci, deklaratywni niszczyciele każdego ładniejszego koguta w okolicy, uderzający nagonką do hejtu ze słynnym: „ja was podam do sądu!”, zamienione ostatnio na „ja was zniszczę!” stanowią o lokalnym kolorycie. Nie każde miasto bowiem, może sobie takich wariatów wychowywać. Dlatego te unikatowe egzemplarze należy objąć ochroną gatunkową i włączyć w promocję miasta, tak jak to górale uczynili to z oscypkiem.
Ostatecznie możemy ulec propagandzie tylko wtedy, gdy nie znamy mechanizmów jej powstawania i sposobów wpływania na tzw. „masy”. My w małomiasteczkowej „masie” na propagandę, szczególnie na tę czynioną przez wariatów, jesteśmy zaskakująco odporni. Bo propagandę trzeba umieć czynić, czego ostatecznie pod uwagę i rozsądek życzę Szanownym Czytelnikom na Nowy Rok. Czyńcie propagandę i raban, że Dziecina się narodziła a reszta sama się ułoży.
JB
Inne tematy w dziale Kultura