Zastanawialiśmy się ostatnio w gronie dziennikarzy, nad potencjałem medialnym miasta. Staraliśmy się zrozumieć dlaczego wykształcił się tu, uciążliwy towarzysko i przykry w odbiorze styl, powszechnej krytyki i roszczeniowych oczekiwań. Konkluzja powstała następująca, to media transponują rzeczywistość na smutek i oczekiwanie. Dziennikarska obserwacja, że „bad news is good news” czyli, że zła wiadomość (dla ludzi) to dobra wiadomość (dla gazety) w naszym mieście przestała już działać. Dlaczego? Ponieważ „bad newsy” osiągają sukces jedynie na tle „good newsów” natomiast, gdy mamy do czynienia z samymi „bad newsami” nie stanowią już one o wzroście zainteresowania publikacją.
Wytwarzanie „bad newsów” nie przynosi już efektów, poczytności, siły, wpływów i stabilnej pozycji na rynku. Mimo, że redaktorzy zorientowali się w sytuacji i uciekają w newsy typu „indifferent to differences” czyli w wiadomości obojętne, to nadal pojawiają się złe, krytyczne, roszczeniowe, obraźliwe komentarze, które ostatecznie przejęły rolę „bad newsów”.
Owocem tych obserwacji, jest poniższy tekst.
„Nasze miasto jest wspaniałe. Mieszkańcy piękni i pogodni. Dumni z historycznego zasiewu pierwszego biskupstwa. Oddani pracy i szacunkowi do bliźniego. Rano wszyscy mówią sobie „dzień dobry” i ustępują z drogi spieszącym do pracy. Pani prezydent jest prezydentem wszystkich mieszkańców, nie dzieli ich wedle zapatrywań, zachęca do poszanowania prawa i rządu państwa polskiego oraz do korzystania z osiągnięć demokracji. Pan starosta współpracuje z panią prezydent, dba o przyrodę, szczególnie o drzewa i wilki a razem współpracują z parlamentarzystami naszego regionu dla dobra miasta i ojczyzny. Media relacjonują to wzajemnie poszanowanie w tonie wzajemnego poszanowania, mężczyźni przepuszczają koleżanki przodem w drodze na konferencje”.
W tym nastroju rozmawialiśmy do północy, po czym złożyliśmy uroczystą deklarację, że od dziś o mieście będziemy pisać i mówić jedynie w tonie wzajemnego szacunku, by nie rzec umiłowania wzajemnego, bo „umiłowanie” naszym dwóm kolegom mogłoby się niezbyt szczęśliwie kojarzyć. Jednak początkowe ożywienie kwadrans po północy, przygasło zrobiło się jakoś nudno i nijako. No bo o czym tu rozprawiać, jakież to tematy poruszać na porannych szpaltach. Że wszystko to „absolute order” czyli w absolutnym porządku?
W którą by stronę rozmowy nie skierować, zaraz koleżanka lub kolega mitygowali się, że to kogoś może urazić. A jeżeli nawet nie urazi wprost, to poprzez domysł i podejrzenie, bo przecież podstawowe pytanie czytelnika brzmi - a dlaczego oni o tym piszą, czy to nie ma już innych tematów? Bo przecież, tak już wychowaliśmy miasto, że każdy pełnoletni a czasami także nie pełnoletni wie, że w każdym tekście musi być jakieś drugie dno, jakiś haczyk, który w odpowiedniej chwili objawi światu z medialnej magmy intencje i powiązania. Nie ma tekstów bez podtekstów, może kiedyś były ale się skończyły.
W końcu, gdzieś tak koło wpół do trzeciej nad ranem zgodnie uznaliśmy, że przykładowy tekst który zareagowaliśmy wcześniej w zapale jak przykład „god newsów” trzeba przeredagować, bo może on w swojej pochwalnej formule, kogoś urazić. I zaczęliśmy zmieniać. Po kolejnej godzinie mieliśmy owoc pracy:
„Nasze miasto jest. Mieszkańcy są. Biskupstwo było. Praca będzie. Droga do pracy przypuszczalnie. Pani prezydent jest. Pan starosta jest. Media są. Mężczyźni. Koleżanki są w drodze na konferencje”.
Tak wyczyszczony tekst – ucieszyliśmy się zgodnie, nie powinien budzić żadnych złych skojarzeń, napędzać martwiącej koniunktury „bad newsów” i wykrzywiać widzenia naszego pięknego miasta. Wykreślając wszelkie dyskusyjne i haczykowate określenia, pozbyliśmy się nawet takiej oczywistości, jak tej, że tradycyjnie koleżanki na konferencje prasowe wchodzą jako pierwsze. Koleżanki miały co do tego akapitu zastrzeżenia ale na szczęście zostały przegłosowane.
JB
Inne tematy w dziale Kultura