Poruszył mnie szczerze artykuł w ostatnim Newsweeku, o dzieciach kilku skazanych ostatnio osób. Mowa o bardzo głośnych procesach, celebrowanych przez telewizję i gazety. Twarze skazanych, dziesiątki komentarzy, wreszcie ostateczna infamia - wyrok skazujący.
Newsweek nie podważa tych wyroków, ani nie idzie w łzawy sentymentalizm. Chyba w dobrej intencji przypomina o swego rodzaju „współskazanych”: dzieciach (a przecież możnaby także napisać w całej rodzinie).
Jasne, sprawiedliwości musi stać się zadość, a rozterki można zbyć po prostu stwierdzeniem, że to wina samych przestępców. Ale przyznam, że od dawna noszę w sercu tę wątpliwość - czy media nie dokładają do orzeczenia sądu dodatkowych, bardzo bolesnych kar, spadających na niewinne osoby. Czasami, zwłaszcza w przypadku polityków, nie ma zresztą procesu (bo i przestępstwa nie było - tylko coś głupiego, albo śmiesznego), za to tony ataków i żartów, których odbiorcami są przecież również ICH dzieci. Biedne dzieciaki!
Przeciwnik osiedlowych psów, gołębi, rozkapryszonych dzieci, wariatów od psów (najgorsi), telewizji i latających po ekranie reklam w internecie. Pobłażliwie traktuje koty i wariatów od kotów. Coraz lepiej pamięta czasy dzieciństwa i młodości. Odważny, przystojny, bogaty, szlachetny i hojny. Okrutny dla wrogów, wierny w przyjaźni. Żonaty? tak (przepraszam).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka