Od lat wbijano Polakom do głowy, że posiadanie broni jest "niebezpiecznie szkodliwe" (chyba przede wszystkim dla władzy!). Na argument, że "...przecież Szwajcarzy..." odpowiadano rasistowskim hasłem, że Polacy, to nie Szwajcarzy i broni im dać do ręki nie można bo są nieodpowiedzialni i się pozabijają (czytaj: mogą rozpędzić władzę, jak ich wkurzy).
Rząd robi (jak twierdzi) wszystko co możliwe dla zwiększenia potencjału obronnego Polski. Według mnie należałoby jednak inaczej podejść do sprawy. Ogłaszać wszem i wobec, że uzbrajamy każdego Polaka i wprowadzamy obligatoryjne przeszkolenie wojskowe, zwłaszcza dla młodych mężczyzn. Organizujemy i budujemy schrony na wypadek wojny, produkujemy masowo własne karabiny i pistolety, organizujemy lokalne oddziały dla obrony naszych domów i osiedli itp.
W 1939r. byliśmy narodem rozbrojonym, a za nielegalne posiadanie broni było 5 lat kicia (obecnie mamy "postęp", bo 8). Boleśnie to we "Wrześniu 39", a zwłaszcza podczas późniejszej niemieckiej okupacji odczuliśmy. Niemcy przejęli spisy legalnych posiadaczy broni z polskich urzędów i broń nielicznym posiadającym ją Polakom odebrali.
Najlepszym przykładem na to czy lepiej być uzbrojonym, czy nie jest "Rzeź Wołyńska". Mieszkający na Wołyniu Polacy widzący szykowanie się Ukraińców do rozprawy z nimi prosili Niemców o ochronę. Niemcy odpowiedzieli, że takiej ochrony nie są w stanie polskim wsiom zapewnić, ale mogą dać trochę broni.
Armia Krajowa była przeciwna jakiejkolwiek współpracy z Niemcami, a zwłaszcza braniu od nich broni przez cywili. Niektóre wsie wbrew AK jednak od Niemców karabiny wzięły i - ocalały (nie były atakowane przez Ukraińców). Tam gdzie zastosowano się do poleceń AK nieraz całe polskie wsie w sposób niebywale okrutny wyrżnięto.
Od lat wbijano Polakom do głowy, że posiadanie broni jest "niebezpiecznie szkodliwe" (w domyśle przede wszystkim dla władzy!). Na argument, że "...przecież Szwajcarzy..." odpowiadano rasistowskim hasłem, że Polacy, to nie Szwajcarzy i broni im dać do ręki nie można bo są nieodpowiedzialni i się pozabijają (czytaj: mogą rozprawić się z władzą, jak ich wkurzy). Szczególnie opinie takie prywatnie wygłaszali za komuny (i robią to do dziś) członkowie PZPR.
Tym, którzy w te "gadki" niemiłościwie panującej nam od 1989r. władzuchny uwierzyli przypominam, że w Polsce 100 tys. myśliwych posiada legalnie broń, a nierejestrowanych rewolwerów, pistoletów i karabinów czarnoprochowych sprzedano ponad 100 tys. (niektórzy twierdzą, że dwa razy tyle).
Oczywiście, broń czarnoprochowa jest kiepska do obrony, ale przy jej wykorzystaniu można przygotować i zrobić niezłą "rozpierduchę" w miejscu publicznym. Można na przykład załadować dwa "Colty", czy "Remingtony" dwunastoma stalowymi kulami, a jeszcze lepiej ołowianymi i .... masakra gotowa. I jakoś jak dotąd o czymś takim w Polsce nie słyszałem.
Aby się przekonać jak "skuteczna" może być taka broń (na przykład karabin Sharpsa na bizony) można pooglądać sobie stare "westerny". Wszystkim zindoktrynowanym zadaję na koniec zasadnicze pytanie: Czy lepiej, żeby w czasie pokoju zginęło kilka, (kilkadziesiąt osób, kilka tysięcy osób), czy miliony ludzi w czasie wojny i późniejszej okupacji?
Janusz Żurek
Z zawodu elektronik, z wykształcenia inż. elektryk (AGH), z urodzenia optymista
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka