Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński
37
BLOG

Wojny stare i nowe

Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

image




Cóż to za dziwoląg:- wojny stare i nowe? Przecież wojny były zawsze. Od czasów plemiennych. Tak, ale... Kiedyś, właściwie również teraz uważa się nawet za paradygmat, że wojna jest przedłużeniem dyplomacji. A jest całkiem odwrotnie. To dyplomacja, albo lepiej polityka, to przedłużenie wojny. To przecież nic nowego. Mówił już o tym 500 lat p.n.e. chiński myśliciel Sun Zi. A ponad 500 lat temu pięknie to opisał Machiavelli.

To samo twierdzili: Prusak Clausevitz we wieku XVIII i Prusak Biscmarck, który na przełomie XIX i XX właśnie nowoczesną wojną, bez jednego wystrzału, zdobył całe Niemcy. Wreszcie dzisiejsi teoretycy geopolityki podzielili wojny: jako zbrojne z frontem, wojskiem i zabijaniem czyli na wojny kinetyczne; oraz a cichą wojnę, niszczenie wroga, albo konkurenta metodami wpływów na umysły przeciwnika, na niszczenie instytucji i gospodarki, oraz tworzenie, głównie przez korupcję, lub pranie mózgu własnych agentów, faktycznie będących zdrajcami państwa.





Nie mam wątpliwości, że Donald Trump – fontanna realizmu i zdrowego rozsądku, uzyska porozumienie z Putinem i Rosją. Dogadają się, bo obie strony tylko na tym zyskają. Wbrew temu pitoleniu w mediach, zwłaszcza naszych prawicowych, o jakimś resecie, a nawet przyjaźni amerykańsko ruskiej, i Waszyngton i Moskwa pozostaną wrogami. Nie rywalami, bo nie ma tutaj symetrii, ale przyczajonymi wilkami, gdzie jeden i drugi uważa się za samca alfa i to on będzie watahą rządził. Prawdziwy reset to możemy sobie wyobrazić między Rosją, a Niemcami; a nawet Francją czy Beneluxem. Światowa gawiedź, niestety nie wykluczając większości geopolitycznych ekspertów, będzie widziała tylko jedno – pokój. Koniec wojny.



Nic podobnego!



Dla świata pójdzie przekaz, że przestano walczyć – czyli koniec wojny. Ani Ukraina nie przegrała, ani Rosja nie została pokonana, czy choćby wypędzona z pola walki. No i dobrze. Świat odetchnął.



Tylko... Rosja nie tylko po porozumieniu nie zacznie więcej zarabiać, lecz również nadal, bez rozgłosu, huku armat, latających rakiet, samolotów i dronów – wszystko za grube miliony – nadal będzie wojować. Tylko po cichu. Jak to nazywają eksperci: - "będą bez deklaracji i prób militarnego zdobycia Kijowa, będą nadal walczyć. I co również może dotyczyć nas, państwa bałtyckie, a kto wie, czy nawet nie całego NATO."

Właściwie nie wiem do końca, ale mocno podejrzewam, że te zmanipulowane w 2023 wybory i ta idiotyczna i szalenie destrukcyjna "demokracja walcząca" z psychopatą – głównym wykonawcą zniszczenia RP, nie jest właśnie pełnokrwistą, nowoczesną wojną hybrydową. I co zdecydowanie należy podkreślać: - to wojna na dwa fronty. Jakoś tradycyjne, jak to było 17 września 1939, z zachodu i ze wschodu jednocześnie,



"To będzie długoletnia wojna poniżej progu wojny kinetycznej".


Marek BUDZISZ, dla mnie najwybitniejszy polski analityk geopolityki – nie tylko globalnej, ale również naszej wewnętrznej, polskiej, w swojej książce "SAMOTNOŚĆ STRATEGICZNA POLSKI [ wyd. Zona Zero Sp. Z o.o. ISBN 978-83-66814-38-7; 2022], w Rozdziale 5, NATO i Polska, na stronie 302 napisał tak:

"Wielu rosyjskich ekspertów, w tym Iwan Timofiejew, jest zdania, [...], że polityka Kremla sprzed agresji na Ukrainie swoimi działaniami w szarej strefie – destabilizowanie sytuacji w sąsiednich krajach, odwoływanie się do strategii salami lepiej obsługiwała rosyjskie interesy niż konflikt na pełną skalę. Jeżeli przyjąć taki punkt widzenia, to należy założyć, że w powojennych relacjach Moskwa może wrócić do tego instrumentarium. Jest to kwestia tym bardziej paląca, że NATO nie ma wspólnej strategii reagowania na zagrożenia związane z prowadzeniem wrogich działań poniżej progu wojny kinetycznej. Ten brak wymaga nie tylko wypełnienia, ale też jest jednym ze źródeł słabości w kolektywnym systemie obrony Sojuszu. Siłą rzeczy musimy kwestii tej poświęcić nieco więcej uwagi, by nie zapominając o podstawowych dużych kwestiach wojskowych związanych z koniecznością wzmocnienia potencjału militarnego zarówno Polski, jak i całej flanki wschodniej, nie możemy milcząco zakładać, że przybiorą one kształt wyłącznie konfliktu kinetycznego o skali porównywalnej do wojny na Ukrainie. Musimy być zatem gotowi na konflikt każdego rodzaju, zarówno ten o dużej skali i poziomie intensywności, jak i na zagrożenia asymetryczne, hybrydowe reagowanie, które jest domeną państw członkowskich, ale już nie całego NATO. (podkreślenie moje-jk)".



Właśnie dzisiaj – 11 marca 2025, w Arabii Saudyjskiej, Stany Zjednoczone, po wielu godzinach pertraktacji i uzgodnień, uzyskały ze strony Ukrainy, jakże ważne porozumienie: - wstrzymanie działań wojennych na 30 dni – z możliwością dalszego utrzymywania zawieszenia broni. Pozostał jeszcze tylko jeden element: - uzyskanie takiego samego porozumienia ze strony Rosji. Należy jeszcze rozumieć, że taka nowa sytuacja, również stanie się początkiem rozmów pokojowych między Ukrainą i Rosją. Oczywiście pod egidą USA, co nota bene, już powoduje wściekłość przywódczych państw europejskich – Niemiec, Francji, i zapewne również Beneluxu.



Jak to ostatecznie będzie wyglądać w oczach światowej opinii publicznej, a następnie będzie zapisane na kartach historii?



Ukraina głośno oznajmi, z całym telewizyjnym sznytem byłego aktora Zełeńskiego, że wojny z Rosją nie przegrała (chyba się nie ośmieszą deklarując, że to oni wojnę wygrali). Zachowali swoją państwowość. Nie dali się podbić, co przecież było celem Putina. Ustała się również władza rządząca państwem. A wiadomo, że likwidacja władzy w Kijowie, była jednym z głównych celów napaści.

Rosja natomiast powie, że wygrała, bo osiągnęła to co chciała. Nie chcą dalej strzelać, bo śmierć tylu młodych ludzi w walkach jest czymś nie do zniesienia (może nawet wymyślą coś jeszcze lepszego). Rosja gładko przełknie zakończenie wojny na polach walki, bo – jak tutaj staram się udowodnić – oni przeniosą dalsze niszczenie i właściwie podbój Ukrainy w strefę szarego cienia; właśnie poniżej progu wojny kinetycznej, na co jak Budzisz napisał, NATO nie ma w tym temacie nawet początkowego pomysłu.



Oczywiście bohaterem zostanie Donald Trump. W mojej opinii nawet w pewnym stopniu słusznie.



Więc mamy w tym momencie sytuację, gdzie jedna strona wojny, Ukraina, już wyraziła chęć zaprzestania walk i jest gotowa do wypracowania traktatu pokojowego z agresorem. Teraz Trump rozmawia w tym samym celu z Rosją. Pomyślmy dlaczego Rosja z Putinem miałaby również zgodzić się na zawieszenie broni i przystąpienia do rozmów z Ukrainą w sprawie detali zawarcia pokoju.



Otóż jestem przekonany, że nawet Rosja, państwo z zupełnie obcej cywilizacji, zdecydowanie imperialistyczne i przede wszystkim rewizjonistyczne, dobrze potrafi kalkulować, co im się będzie bardziej opłacało.

Z dużym prawdopodobieństwem Putin wcale nie chciał prowadzić trzyletniej-plus wojny z Ukrainą. Jego plan znamy i wiemy, że on planował wojnę błyskawiczną – cała militarna agresja powinna trwać około jednego tygodnia. A stutysięczna armia na południowo-wschodniej granicy Ukrainy to było klasyczne wywieranie nacisku, a nie siły zbrojne, które miały być użyte do podboju przeciwnika. Niestety, ruskie rozpoznanie przez agentów służb specjalnych faktycznej sytuacji na Ukrainie było bardzo słabe. Nie udało się zdobić Kijowa z powodu idiotycznych powodów, jak niedoszacowaniu sił ataku usiłując zdobyć strategiczne lotnisko, a w najgorszy sposób, nie zapewniając logistyki, w tym dostarczania paliwa i części zamiennych dla wielkiej kolumny sprzętu pancernego, gdzie po tym czołgi, artyleria, wozy opancerzone, stały na drodze i można było do nich strzelać, jak do stada osłów. Oczywiście również, jak było w planie, nie pojmano prezydenta Zełeńskigo i jego rządu, by wybić ich w jakiś okrutny sposób, na ich miejsce posadzić prorosyjskich Ukraińców.

Tak więc niestety, trzeba było walczyć już 3 lata i końca nie widać. Wbrew straszeniem militarnym potencjałem Rosji wobec możliwości Europy i USA, Putin dobrze liczy, że oni również się wykańczają. Ponoszą straty, które długo trzeba będzie odbudowywać.



Więc sytuacja na dzisiaj jest taka, że imperialne zapędy tej neobolszewii trzeba na razie odłożyć na bok i podjąć pertraktacje pokojowe, bo to pozwoli na lepsze metody wojenne, albo kontynuować posuwanie się z linią frontu o jakieś 20 metrów na dzień, tracąc tysiące ludzi, milionowy sprzęt i bojowe nastroje walczących.





Wygląda na to, że w temacie dążenia do pokoju i przerwana wojny, zwanej kinetyczną, z Ukrainą sprawa jest już ostatecznie zaklepana.

Natomiast rozmowy z Moskwą się toczą, co było do przewidzenia. Już niby przestali mówić, że mowy nie ma o pokoju i jest klasyczne NIET. Już mówią, że owszem, mogą zastosować zawieszenie broni i na razie 30 dniowy rozejm, ale... Tych ale, tych warunków na zgodę jest coś około 10-ciu. To był pewnik, że tak będzie się działo. To typowy, azjatycki targ. Oni muszą się targować, w oparciu o rozeznanie wywiadowcze, czy Donald Trump to rzeczywiście taki wariat, który jednak może wysadzić ich w powietrze. A może to tylko ściema, bo tylko jego ego domaga się by zostać światowym herosem i przejść w historii do księgi wielkich ludzi.



Tak, czy inaczej, pożyjemy, zobaczymy i jestem przekonany, że w końcu, z grymasem na twarzy, Rosja przyjmie ten chwilowo prowizoryczny traktat pokojowy i wreszcie żołnierze będą mogli się pozbierać. Z jednej i drugiej strony.

Na początku wspomniałem na czym będą się opierać kalkulacje Moskwy.

Na tym to polega, że oni mieli jeszcze przed atakiem w 2022 plan B.

Czyli wojna poniżej progu kinetycznego, z użyciem całych sił militarnych, tylko niszczenie państwa uznanego za wroga, za pomocą wpływu na narody, na obywateli kraju, aż do zniszczenia tożsamości i rozsądku, wyłącznie poprzez budowanie im fałszywej świadomości, głównie przez propagandę i dezinformację, by totalnie zgłupieli, pozbyli się tej podstawowej ludzkiej moralności i zasad.

Rezultat taki, że kiedyś już ich nazwano "trzecia kolumna".

Ile jest jeszcze na Ukrainie obywateli, co mówią wyłącznie po rosyjsku i nie mają najmniejszej ochoty by nauczyć się języka swojego paszportowego kraju. Ilu jest potężnych oligarchów, takich miliarderów, gdzie żaden z polskich bogaczy z listy "100 najbogatszych Polaków" nawet do pięt im nie dorasta i którzy mimo wojny nadal świetnie z Rosją współpracują. Czy na Ukrainie korupcja jest niewielka i generalnie potępiana? Wprost przeciwnie – jest wielka. A to oznacza, że wielu obywateli napadniętego kraju można po prosu kupić.

Putin i jego ludzie są cierpliwi. Powoli mogą siać swoje idee i postawy życiowe. To jest właśnie plan B. Tańszy, fakt – dłuższy, ale skuteczniejszy niż czołgi, karabiny, rakiety i bombowce. Czyli wojna poniżej progu kinetycznego, w tym wojna hybrydowa, to nowoczesność. I jaka humanitarna!



Tym czytelnikom, gdy te nowości wojenne jeszcze się w głowach nie mogą pokładać, a jeśli już, to uznawane jest za jakąś fantazję i kompletną fikcję. Coś kompletnie z zakresu teorii spiskowych.

No więc proste pytanie: - czy uważacie, że w Rzeczypospolitej toczy się wojna?



Zakładam z grubsza, że ta polsko – ruska (i nie tylko) wojna poniżej progu, rozpoczęła się ona, oczywiście otwarta jednoosobową decyzją Putina, z powodu pokrzyżowania mu szyków szybkiego podboju Gruzji, dokładnie 12 sierpnia 2008 roku, gdy Lech Kaczyński, zabierając ze sobą przywódców państw bałtyckich i Ukrainy, zatrzymał atak, na te małe, niemalże bezbronne państwo.

Niecałe dwa lata później, 10 kwietnia 2010, polski prezydent Lech Kaczyński już nie żył. Wybuch samolotu, gdzie polski przywódca wraz z grupą patriotycznych elit państwa lecieli na uroczystości w Katyniu, miał światu pokazać, co się dzieje z kimś, kto zadziera z ruskim carem Putinem.



Mniemam, że to właśnie był moment aktywnego uruchomienia wojny mający doprowadzić do anihilacji Rzeczpospolitej. Raz na zawsze. Można też z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że nie tylko Putin, ale również Niemcy przystąpiły do ataku na Polskę. A jeśli Niemcy to również Unia Europejska. A my wprost z entuzjazmem w roku 2004 przystąpiliśmy do UE, odrzucając na bok przezorność i ostrożność. Co jak dzisiaj widzimy, wyszło nam bokiem.



Przez kilkanaście lat władzy POPiSu mieliśmy wiele sygnałów, że w kraju nie tylko nie dzieje się dobrze, ale na dodatek coraz gorzej.

A przcież słyszeliśmy jak Kreml już się szczycił, mówiąc o premierze Tusku "Nasz Człowiek w Warszawie". Pamiętamy zachowanie kanclerz Merkel i Putina podczas uroczystości na Westerplatte. A potem spacery po molo w Sopocie. Gdy się uważnie przyjrzeć rozmowie Tuska z Putinem, to widać wyraźnie, że polski premier odbiera instrukcje od swojego szefa.

No i nadszedł "Reset". Polskie służby specjalne – i te wojskowe, jak i cywilne – praktycznie oddały się w ręce służb rosyjskich. Mimo tego, że byliśmy członkiem NATO.

Ponadto, w okresach gdy Platforma Obywatelska była u władzy, w sposób niesłychany niszczono i rozkradano nasz majątek narodowy. Od likwidacji naszych nowoczesnych stoczni, po kopalnie węgla, co nazywano "nasz skarb narodowy".



Wrogowie Polski wraz z ich targowiczanami, (dawniej zdrajcę traktowano kulą w łeb), których dzisiaj szacuje się na 30 – 35% obywateli, czyli około 5 milionów Polaków, a około 14% jawnie deklaruje, że nienawidzi Polski i się jej brzydzi, mają ten handicap, że strona prawicowa i konserwatywna, którą możemy zawęzić do partii Prawo i Sprawiedliwość nigdy, gdy była u władzy, nie zademonstrowała siły. Zawsze starała się o różne kompromisy. PiS był dla patriotów za mało asertywny. Polityka prezesa Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego, prowadząca ugodową dyplomację i ufająca przyrzeczeniom władz Brukseli i Berlina, może nawet nieświadomie wprowadziła kraj w stan ofiary lewackich ideologii i w bolesne pułapki, w dużym stopniu skierowane w dobrobyt obywateli.

Po wygranej lewactwa, tych sterowanych przez Moskwę i Berlin zdrajców, w październiku 2023, rozpoczęto wojnę narodową już bez tajemnic i zasłony dymnej. Chyba nawet ślepy musi czuć, że obecnie rozmontowywanie i już nawet nie powolna anihilacja naszej ojczyzny, przyspiesza z każdym dniem. Niestety, ci, co mają patriotyczny obowiązek bronić państwo, jak to mówiono – "silni, zwarci i gotowi", siedzą cicho, co najwyżej pomrukując. Gdzie związki zawodowe, jak już zwalnia się pracowników tysiącami? Gdzie kiedyś bojowa i walcząca Solidarność? Gdzie sami dopiero co zwolnieni, albo tylko zagrożeni odebraniem pracy?

Wygląda na to, że wszyscy na coś czekają... Ja myślę, że chyba wszyscy czekają na przywódcę. Wodza, który jak Tadeusz Kościuszko poprowadzi do boju o Rzeczpospolitą.





Dyplomatyczne pertraktacje, a właściwie targi, między Rosją i Stanami Zjednoczonymi trwają. Klasyka – każdy chce zyskać jak najwięcej. Donald Trump, mimo wszystko, dla przeciwników jest dużą enigmą. Jest nieprzewidywalny, jest hazardzistą, który zawsze ma asa w rękawie.

Gdy Putin i Rosja uznają, że już więcej nie da sie od USA wyciągnąć, oni też triumfalnie ogłoszą pokój. Bo wiadomo: - bolszewicy zawsze jak wojowali, to walczyli o pokój.

A dyskretnie, z zasłoną dymną propagandy i kłamstw, będą nadal prowadzić cichą wojnę z Ukrainą. Wojnę bez strzelania, wojnę poniżej progu wojny kinetycznej. Zrobili, co im się udało, a teraz mają czas.



A wojna hybrydowa, ta bez wojska i armat, w Polsce, jak kalkuluję, trwa już 16 lat. Czy skończy się kolejnym upadkiem, jak po Szwedzkim Potopie, czy po targowicy i rozbiorach?



Czy naród wreszcie się obudzi???

jazgdyni na nasze blogi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura