Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński
61
BLOG

Ruskie cienie na Bałtyku

Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński Rozmaitości Obserwuj notkę 8

image




To taka "wrzutka ad hoc". Zazwyczaj w nocy śledzę co się na świecie dzieje, by wyłapać pośród dominującego ble,ble, coś ważnego.

No i właśnie wyłapałem coś, co już mnie od dawna niepokoi, bo ukochany Bałtyk traktuję osobiście jako urocze jeziorko za płotem.

I niestety – źle się dzieje na Bałtyku. I jak zawsze ostatnio, zagrożenia płyną z Rosji.





Ktoś nazwał flotę statki cienie, tę kupę złomu, która po 20 – 30 latach eksploatacji, zamiast być fachowo zezłomowana (co widziałem na północ od pakistańskiego portu Karachi – chyba to osobno opiszę). Jakimś cudem statki te mają papiery i pozwolenia, zazwyczaj z państw tzw. taniej bandery, jak na przykład Bahamy, Boliwia, Jamajka, Cypr, Panama, Malta i Bermudy, gdzie za grosze można zarejestrować i otrzymać certyfikaty do pływania po morzach i korzystania z portów na świecie. W morskim biznesie, gdzie przypomnę, który obsługuje 80% światowego handlu, jest pokaźna flota pływających wraków, które ciągle znajdują zatrudnienie, gdy ktoś chce eksportu lub importu jak najtańszym kosztem. Po II WŚ Grecy dorobili się fortuny skupując w USA setki budowanych w parę miesięcy wojennych drobnicowców "Liberty" dla konwojów przez oceany (w latach 1941–1945 wybudowano 2710 statków tego typu).



Statki cienie na Bałtyku, to ruski sposób na ominięcie blokad i restrykcji na nałożony przez świat zachodu eksport rosyjskich surowców, co pozwala wzmacniać potencjał wojenny Putina. Przykro patrzeć, bo tak jak mafie, często ukryte pod pozorem instytucji humanitarnych, robią duże brudne pieniądze przemycając nielegalnych imigrantów z Afryki i Azji (a nawet z Ameryki Płd.), tak obecnie, czując zapach szybkiej, nie ważne że śmierdzącej onucą, kasy, wiele "niewinnych" państw, jak Turcja, Grecja, Malta, Liban, a nawet Chiny, przewożą przez Bałtyk z Rosji, jakie tylko surowce oni eksportują. I nie jest to tylko ropa naftowa, czy gaz.

A ile z tych surowców trafia mimo blokady do państw Unii Europejskiej? Nie wiem ile i gdzie, lecz wiem na pewno, że po cichu wiele od ruskich nadal kupuje.



Ponad rok temu "proroczo" ostrzegałem, że Rosjanie wykazują niesłychane działania szpiegowskie, szczególnie na Atlantyku, Morzu Północnym, czy Bałtyku. Jako, ze sam kładłem kable – światłowodowy na dnie mórz, byłem uczulony, jak wielkie straty w komunikacji i informacji można ponieść, gdy takie grube kable się przerwie. Gdy zna się dokładną lokalizację takich połączeń, to nic prostszego, bo Bałtyk i Morze Północne są stosunkowo płytkie, zatrzymać statek, rzucić kotwicę, a potem trochę poorać po dnie tak, by o kabel zahaczyć, a potem spokojnie, jak to się w slangu mówi, wybierać kotwicę i zaplatany kabel pęka jak zapałka.

Jak wiemy, już dwukrotnie statki – cienie przerwały na Bałtyku światłowody pomiędzy Państwami Bałtyckimi i Skandynawią.



Te pływające wraki, to nieustanne awarie i zagrożenia dla otoczenia. Właśnie u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugii, płynący z Rosji tankowiec "stutysięcznik"; 270 metrów długi i 50 metrów szeroki, stoi zatrzymany, Statek ma awarię silnika głównego. Nie może się sam poruszać i trzeba go będzie odholować. Nawet trudno sobie wyobrazić, co by się stało z zachodnim Bałtykiem i Cieśninami Duńskimi, gdyby nastąpił wylew tej ropnej mazi ze zbiorników. Jedyny wyjazd na ocean byłby zablokowany na wiele miesięcy, a zanieczyszczenie przyrody naszego morza miało tragiczne skutki na długie lata.

To nie jest incydentalny wypadek. Straże wybrzeżne Finlandii, Szwecji, Danii, Niemiec, a nawet Norwegii zatrzymały już wiele te wraki z ruskim ładunkiem, nie w pełni zdatnymi do morskiej żeglugi.

W Porcie Gdyńskim, zajmując kosztowne miejsce, już od 7 lat stoi ruski statek, właściwie porzucony, bo jeden Rusek zbankrutował i właściciela niet. A my – jak zwykle bezradne ofermy – nie wiemy co z tym złomem zrobić.



Lecz dosłownie włosy mi się zjeżyły, bo sporo na morzu przeżyłem, a wyobraźnię mam ciągle bujną, gdy usłyszałem, że awarii doznał kolejny ruski cień, bo nie dość, że ma spieprzoną śrubę i ster, to jeszcze ma pęknięcia poszycia kadłuba. Lecz prawdziwym szokiem jest ładunek – to 20 tysięcy saletry amonowej. Pamiętacie zapewne tragedię z 2020, kiedy to w Bejrucie potężny wybuch mniej więcej o sile paru kiloton bomby atomowej, spowodowany został właśnie przez saletrę amonową.

Gdyby ten tutaj ruski cień wybuchł w Porcie Gdyńskim, to nic by pozostało z portu, z oksywskiej bazy marynarki wojennej, części śródmieścia i dzielnic – Oksywia i Obłuża.



Nie jestem specem IMO (Interneational Maritime Organization), ani straży przybrzeżnej, a również nigdy nie byłem w Marynarce Wojennej. Nie mogę więc powiedzieć, co powinniśmy robić. Tym bardziej, że u wybrzeży Bałtyku mamy państwa, które mają stosunek ambiwalentny w stosunku do Rosji.

Czy jak zwykle mamy czekać, aż jakaś tragedia się wydarzy?


jazgdyni na nasze blogi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości