Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński
78
BLOG

Tradycyjny polski bigos

Jan Edward Kamiński Jan Edward Kamiński Polityka Obserwuj notkę 1

image




Głośno zarzekałem się, że nie będę zajmował się bieżączką. Niestety, od roku sytuacja na świecie, a przede wszystkim w mojej ojczyźnie, jest tak dynamiczna, niespokojna i z zapachem ozonu, który czujemy, gdy zbliża się potężna burza, że łamię te przyrzeczenie i muszę opisać, co ja widzę dzisiaj. A co widziałem rano to całkiem inne, niż to, co teraz, wieczorem widzę.





To chyba dla nas, trzeźwo myślących patriotów, jest najbardziej ważne co się dzieje na prawicy sceny politycznej. Zbliżają się wybory prezydenckie, które musimy wygrać. Jeśli przegramy, to koniec z nami. Nie tylko z nami – prawdziwymi Polakami, ale także z tymi, co jeszcze tego nie pojmują – z fałszywymi Polakami, którzy wolą flagi z gwiazdkami i te tęczowe. Po prostu instytucja Rzeczpospolita przestanie istnieć. Poprzednio, przy podobnej postawie, ze swoją głupotą i egoizmem, doprowadziło to do tego, że państwo nasze zniknęło na symboliczne dzisiaj, 123 lata.



Odpuszczam tutaj teraz ten szpital psychiatryczny z całym wachlarzem chorób umysłu i osobowości, ukrywający się pod milusim symbolem "Uśmiechnięta Polska". No nie – to jakieś jaja, kpina ze wszystkich. Czy ktokolwiek przez ostatni rok, a właściwie przez długie lata widział uśmiechniętego wodza – formalnie premiera, a po prawdzie już, już, dyktatora Donalda Tuska? Ja widziałem tylko ściśnięte usta, zmarszczone czoło i obłęd w oczach, co oznacza furię typową dla schizofrenii paranoidalnej. Zaraz... wróć! Jednak ten uśmiech, nieco podobny do takiego, jaki widzę u mojego wiernego pasa, widziałem, nawet parokrotnie, gdy DT znalazł się w towarzystwie swojej bogini, Ursuly von der Leyen. Wydaje mi się, że to te "von der" w środku tak go podnieca, że nawet gębę do góry wykrzywia, a z oczu bije mu poddańcza uległość. Na razie – pies go je..., sorry, drapał.



W Krakowie dopiero co, odbyła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości, gdzie zaprezentowano społeczeństwu kandydata na prezydenta RP, Karola Nawrockiego. Kawał twardego i spokojnego chłopa od nas z Trójmiasta; nadal prezesa IPN, Instytutu Pamięci Narodowej, i gościa, którego ruskie ścigają listem gończym. To dobry fakt, bo nikt z tej walczącej demokracji nie może krzyczeć, że to onuca, albo ruski agent.

Nie wiem, czy zastanawialiście się państwo, jak to okazanie kandydata się zaczynało: pierwszym autorytetem, szanowanym przez wszystkich, który ogłosił kandydaturę, nie pisowską, tylko niezależną, demokratyczną i tylko przez PiS wspieraną, Karola Nawrockiego był profesor Andrzej Nowak. Drugim rekomendującym i przemawiającym był nasz stary znajomy i ulubieniec, Jarosław Kaczyński.

Mnie zastanowiła ta kolejność wystąpień – pierwszy Nowak, a Kaczyński drugi. Można sobie to tłumaczyć typowym krakusowskim savoir vivrem, bo i konwencja była w Krakowie, a prof. Nowak jest Krakusem, czyli gospodarzem, więc, rzeczywiście to on ma wprowadzać.

No a PJK, wiadomo... Żoliborz – tam można nie zawiązać butów, ale kultura musi być obowiązkowa, jak na królewskich dworach. Mimo tego, mam ciągle niejasne przeczucie, że za kurtyną może być jakaś inna gra.



Jak już się dowiedziałem, że Karol Nawrocki, staje się kandydatem na prezydenta Polski, to zacząłem szukać w doniesieniach, mediach i wikipediach, a także węszyć od Stegny (królestwo Tygrysa), po Rumię na zachodzie Gdyni.

Musiałem węszyć, bo w Trójmieście nazwisko Nawrocki miało bardzo czarne konotacje. Jeszcze bardziej, że osobiście znałem tę nieszczęsną rodzinę Nawrockich. Bogu dzięki byli z Gdyni, a nie z robotniczej dzielnicy Gdańska.

O co chodzi? Zacytuję tylko taki opis z Inertii z 2016 - "Gangster Mariusz Nawrocki, syn trójmiejskich lekarzy i brat znanego biznesmena Macieja, milionera z listy stu najbogatszych Polaków ..." Ufff... Tak więc, trzeciego brata Karola w tej rodzinie nie było. (Przypomnę, że brat Mariusz zabił brata Macieja).

Upewniwszy się, że Karol Nawrocki, to postać spoza kręgów półświatka Małej Sycylii, jak powszechnie nazywa się Trójmiasto: - Gdynia, Sopot, Gdańsk, gdzie trudno czasami określić, czy to sędzia, czy gangster, wyrobiłem sobie obraz uczciwego i przyzwoitego człowieka. Do tego silnego i twardego. Po prezydenturze Andrzeja Dudy, człowiek z charakterem wojownika jest ogromnie potrzebny. Bo może będzie nam potrzebny wódz, co patriotów poprowadzi do walki. Mam silne przeczucie, że Karol Nawrocki jest właśnie kimś, kogo bardzo potrzebujemy. I może to ironicznie – nie jest on ani z Krakowa, ani z Żoliborza. Chyba państwo rozumiecie co mam na myśli.





Nie bylibyśmy sobą, Polakami od stuleci, z tym szlacheckim zadufaniem, co zawarte jest w powiedzeniu Polak na zagrodzie, równy wojewodzie, a każdy przecież nosi buławę w plecaku, że gdy jeszcze nie zaczęła się kampania wyborcza, a już mamy 23 obywateli, którzy mają ochotę kandydować na prezydenta RP. [*]. Pomijam, bo pies drapał chcących kandydować lewaków, którzy są niepoważni – zakręceni, zdalnie sterowani, albo z intelektualnymi niedoborami, lecz fakt, że, jak policzyłem, aż 11 patriotów, nielewaków zamierza stanąć do walki o prezydenturę. Właściwie to trzeba odjąć jednego, bo Krzysiek Stanowski, szef kanału ZERO, to jajcarz i nie chce zostać prezydentem, tylko chce poczuć, jak to jest w czasie kampanii wyborczej. Lecz jest tak popularny w sieci, ze mimo tego może sporo namieszać.

To mi się zawsze nie podobało u nas, że mamy duże trudności by się jednoczyć, bo częściej mamy tysiąc generałów, a nie ma wojska. To ego i nadmuchana samoocena, a jednocześnie brak pragmatyzmu i trzeźwej oceny, powoduje, że przy każdych wyborach, domy pogodnej starości i kółka różańcowe wystawiają swojego kandydata na przywódcę państwa. Część z tych kandydatów in spe, to przyzwoici i mądrzy ludzie, którzy niestety są za słabi, lub za grzeczni, by się przeciwstawić swoim znajomym, co go lubią i cenią, lecz niestety zaślepieni i rozsądku wołają chórem: - Franek, Franek! Zostań naszym prezydentem!



Jest jednak w obszarze prawdziwych patriotów, coś, co niestety jest dzisiaj przykre, bo mam przekonanie, że dobre 70% z nas prawicowców cokolwiek słyszało. Chodzi mi o ROP – Ruch Obrony Polaków. O tym za chwilę, bo cofnę się, do pierwszych i podobno pierwszych "wolnych wyborów" w roku 1991. Młodsi, powiedzmy nawet 45-latkowie, zapewne nic nie wiedzą, albo tylko slyszeli jakieś opowieści z mchu i paproci, że wówczas w Sejmie zasiedli posłowie z 23 partii. Były takie partie, jak Partia Przyjaciół Piwa. Wiadomo, że dla jaj, ale jednak udało się zrobić posłami trzech piwoszy. Tak samo, po raz pierwszy na scenie politycznej pokazał się Janusz Korwin-Mikke, który również zasilił Sejm trójką posłów, a on sam, od tamtego momentu jest rekordzistą posłowania z ramienia swoich kolejnych ugrupowań, czy partyjek, a ponieważ to mistrz brydża i pokera, to taki wybór "pracy" zapewnił mu niezły dochód przez 30 lat ( nawet finansowo zaliczył okres turbo doładowania zostając europosłem).



Przypomniałem to, że mamy jakiś popieprzony syndrom tworzenia małych, słabych grupek, jak to się mówi – Towarzystw Wzajemnej Adoracji, gdzie jest jeden Misio, albo nawet kilku, którzy mają ego na poziome jonosfery i zakłóconą samoocenę i są święcie przekonani, że to właśnie ONI staną się ZBAWCAMI NARODU. Jeśli tylko ich ufny i mądry naród wybierze. Zazwyczaj rzadko przekraczają jakieś 2000 głosów jak ten wspomniany "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie".



Tak więc i dzisiaj, gdy do władzy dorwał się za pomocą klasycznego od wieków, germańsko – ruskiego tajnego porozumienia, człowiek chory (a choroba nadal postępuje) Donald Tusk, my wszyscy prawdziwi Polacy, nawet nie jednolici, ale prawicowo zróżnicowani, nie potrafimy się jakoś zjednoczyć, pod jedną banderą i z jednym wodzem na czele. Znowu, jak trzydzieści lat temu powstają różne stowarzyszenia, ruchy, akcje, zgrupowania, gdzie liczba członków jest tak mała, że nawet nie wprowadziliby kogoś do rady nie za dużego miasta.



Skoncentrujmy się jednak tylko na jednej obywatelskiej inicjatywie: ; to ROP – Ruch Obrony Polaków. Nie mam pewności, ale sądzę, że głównym inicjatorem był redaktor Witold Gadowski. Lubię gościa; to worek wiedzy i informacji, często nawet z niedostępnych źródeł. Mądry facet, ale czasami się czymś podnieca i pitoli tak, że ja się wściekam.



Dzisiaj ROP na swojej stronie pisze [**]:

"Witold Gadowski, Wojciech Sumliński i Andrzej Komorowski to osoby, które stworzyły nasz ruch. Wspólnie zdecydowały się przewodzić w tych trudnych czasach, angażując swoje umiejętności i doświadczenie dla dobra Polski. Nasze działania opierają się

"Witold Gadowski, Wojciech Sumliński i Andrzej Komorowski to osoby, które stworzyły nasz ruch. Wspólnie zdecydowały się przewodzić w tych trudnych czasach, angażując swoje umiejętności i doświadczenie dla dobra Polski.

Nasze działania opierają się na odpowiedzialności, wiedzy oraz dążeniu do wspólnego dobra. Jako ojcowie założyciele Ruchu, stawiamy przed sobą wyzwanie, aby dotrzeć do was i stworzyć silne struktury regionalne. Teraz jednak, zdajemy sobie sprawę, że nasza siła tkwi w naszym wspólnym działaniu. Zawołaliśmy Was do współpracy, ponieważ wierzymy, że tylko razem możemy osiągnąć nasze cele".



Redaktor Witold Gadowski, to popularny, wszechstronny dziennikarz, biznesmen, aktywista społeczny i zdecydowany patriota. Ale też po pewnych przeżyciach. No i też nietypowy Krakowiak.

Wojciech Sumliński jest również znanym dziennikarzem śledczym, który ma odwagę chwytać najbardziej ryzykowne tematy. Co czasem drogo kosztuje, więc raz doprowadziło go do załamania psychicznego i tylko się cieszyć, że ten sympatyczny chłop nadal żyje. Ale emocjonalnie jest on nadal rozchwiany.

Andrzeja Komorowskiego nie kojarzyłem, więc musiałem poszukać w Internecie i chyba jest to krakowski duchowny. Nie wiem o nim nic.



Początkowo, kilka miesięcy temu, jak słuchałem pomysłów red. Gadowskiego, to zamierzał on nie tworzyć zjednoczonej grupy, tylko sieć rozproszonych ognisk w całym kraju, jak i poza Polską. Chyba coś, jak Kluby Gazety Polskiej prezesa Sakiewicza.

Nie wiem kiedy to się stało, gdy trzech założycieli zdecydowało się zmienić strategię i zacząć walczyć o stworzenie jednego, dużego stowarzyszenia prawicowych patriotów, poprzez porozumienie się z kilkoma innymi, jeszcze mniej znanymi organizacjami obywatelskimi, bez żadnego politycznego i partyjnego wpływu. Osobiście wydaje mi się, że to już nieco za późno. Każda poważna kampania wyborcza to koszty sięgające gdzieś okolice 50 milionów zł.



Właśnie sobie obejrzałem na kanale You Tube – EWTN, właśc. Eternal Word Television Network, dużym i bogatym, amerykańskim i katolickim kanale, gdzie zaglądam, gdy zapraszają jakąś ciekawą osobę. Tym razem był to właśnie Wojciech Sumliński. Wtedy ten biedny człowiek, pod koniec wywiadu, dosyć przykro zaczął się żalić – właśnie w temacie kampanii wyborczej już za chwilę.



Przytoczę to własnymi słowami, bo tak jest to chyba bardziej zborne, a i logika taka, jak tę opowieść "o niewdzięczności i zdradzie" po przefiltrowaniu zrozumiałem.





Zakładam, że to cała trójca ojców założycieli ROP, gdy już trzeba się zebrać i jednoczyć, a nie rozsiewać ziarno to tu, to tam, zaczęła się rozglądać za swoim kandydatem na niezależnego od partyjnej polityki Prezydenta RP, z autorytetem, powszechnym szacunkiem, wielkim dorobkiem i popularnym i lubianym. Nie ma takich dużo, i przyznam, że ja sam też bym wskazał na profesora Andrzeja Nowaka. Jak to red. Sumliński opowiadał, "zdobyli" prof. Nowaka, już się umówili, że on właśnie będzie ich, Ruchu Obrony Polaków, kandydatem na prezydenta naszego państwa, I oto zdrada! Nie powiadamiając nikogo, w tajemnicy, czyli nielojalnie i nieuczciwie, Andrzej Nowak odszedł z projektu ROP, by zostać "ojcem chrzestnym" niezależnego, wspierającego przez PiS kandydata, dr Karola Nawrockiego. Co zapewne dla wielu jest nieco dziwne, bo nasz najlepszy historyk dziejów Polski, parokrotnie bardzo krytycznie odnosił się do działań Prawa i Sprawiedliwości, a samemu prezesowi Kaczyńskiemu radził, by już przeszedł na emeryturę. Redaktor Sumliński niemalże płakał, bo jakże można być takim fałszywym, takim nieuczciwym i obywatelskiemu ruchowi wywinąć taki wredny numer. No cóż... pan dziennikarz śledczy, nie potrafi dobrze analizować, na zimno skalkulować, co jest najlepsze dla Polski i Polaków, może logika i dedukcja mu dobrze nie funkcjonuje i nie rozumie, że Andrzej Nowak intelektualnie przerasta go mocno i zdecydował, poskramiając swoje ego, bo jako katolik gardzi pychą, by przez parę miesięcy prezentować się jako prezydencki kandydat i na dodatek, wiedząc, że popierająca go organizacja, mimo, że brzmi dumnie, jest słaba, jest mała, nie ma kasy a i zbudowanie komitetu wyborczego będzie problemem. Podobno – sam to słyszałem o pewnym Polonusie, naszym emigrancie do USA, gdzie zrobił karierę i został poważnym milionerem i już zadeklarował, że chce wziąć udział w majowych wyborach w RP. Może źle usłyszałem, ale sobie zapamiętałem, że ten nasz rodak za oceanem sam chciał kandydować, a nie wspierać kogoś z kraju. Lecz mogę się mylić. Jeszcze nic nie słyszałem opinii do tego zdarzenia pana redaktora Witka. On emocjonalnie i pragmatycznie jest nieco inny niż nasz znerwicowany red. Sumliński. Specjalnie chcę zwrócić uwagę na te zdarzenie. U wielu Polaków istnieje marzenie, taka wizja i nadzieja zostania kimś, kto będzie wielkim, jak Alexander Wielki, albo choć Napoleon Bonaparte, co pokaże, jak zdobywać mamy. To taki mały nieważny defekt, który nazywam "bohaterszczyzna". Nie bohaterstwo jak pokazał ten młody strażak wyciągając z płonącego ognia domu malutkie dziecko. Bohaterszczyznę ładnie opisała nasza wspaniała Maria Konopnicka, która, mądra poetka, dobrze znała zalety i przywary dzieciaków i chłopców nawet 60-cio letnich.

Zakładam, że to cała trójca ojców założycieli ROP, gdy już trzeba się zebrać i jednoczyć, a nie rozsiewać ziarno to tu, to tam, zaczęła się rozglądać za swoim kandydatem na niezależnego od partyjnej polityki Prezydenta RP, z autorytetem, powszechnym szacunkiem, wielkim dorobkiem i popularnym i lubianym. Nie ma takich dużo, i przyznam, że ja sam też bym wskazał na profesora Andrzeja Nowaka. Jak to red. Sumliński opowiadał, "zdobyli" prof. Nowaka, już się umówili, że on właśnie będzie ich, Ruchu Obrony Polaków, kandydatem na prezydenta naszego państwa,

I oto zdrada! Nie powiadamiając nikogo, w tajemnicy, czyli nielojalnie i nieuczciwie, Andrzej Nowak odszedł z projektu ROP, by zostać "ojcem chrzestnym" niezależnego, wspierającego przez PiS kandydata, dr Karola Nawrockiego. Co zapewne dla wielu jest nieco dziwne, bo nasz najlepszy historyk dziejów Polski, parokrotnie bardzo krytycznie odnosił się do działań Prawa i Sprawiedliwości, a samemu prezesowi Kaczyńskiemu radził, by już przeszedł na emeryturę.

Redaktor Sumliński niemalże płakał, bo jakże można być takim fałszywym, takim nieuczciwym i obywatelskiemu ruchowi wywinąć taki wredny numer.



No cóż... pan dziennikarz śledczy, nie potrafi dobrze analizować, na zimno skalkulować, co jest najlepsze dla Polski i Polaków, może logika i dedukcja mu dobrze nie funkcjonuje i nie rozumie, że Andrzej Nowak intelektualnie przerasta go mocno i zdecydował, poskramiając swoje ego, bo jako katolik gardzi pychą, by przez parę miesięcy prezentować się jako prezydencki kandydat i na dodatek, wiedząc, że popierająca go organizacja, mimo, że brzmi dumnie, jest słaba, jest mała, nie ma kasy a i zbudowanie komitetu wyborczego będzie problemem. Podobno – sam to słyszałem o pewnym Polonusie, naszym emigrancie do USA, gdzie zrobił karierę i został poważnym milionerem i już zadeklarował, że chce wziąć udział w majowych wyborach w RP. Może źle usłyszałem, ale sobie zapamiętałem, że ten nasz rodak za oceanem sam chciał kandydować, a nie wspierać kogoś z kraju. Lecz mogę się mylić.



Jeszcze nic nie słyszałem opinii do tego zdarzenia pana redaktora Witka. On emocjonalnie i pragmatycznie jest nieco inny niż nasz znerwicowany red. Sumliński.



Specjalnie chcę zwrócić uwagę na te zdarzenie. U wielu Polaków istnieje marzenie, taka wizja i nadzieja zostania kimś, kto będzie wielkim, jak Alexander Wielki, albo choć Napoleon Bonaparte, co pokaże, jak zdobywać mamy. To taki mały nieważny defekt, który nazywam "bohaterszczyzna". Nie bohaterstwo jak pokazał ten młody strażak wyciągając z płonącego ognia domu malutkie dziecko.



Bohaterszczyznę ładnie opisała nasza wspaniała Maria Konopnicka, która, mądra poetka, dobrze znała zalety i przywary dzieciaków i chłopców nawet 60-cio letnich.







No cóż... pan dziennikarz śledczy, nie potrafi dobrze analizować, na zimno skalkulować, co jest najlepsze dla Polski i Polaków, może logika i dedukcja mu dobrze nie funkcjonuje i nie rozumie, że Andrzej Nowak intelektualnie przerasta go mocno i zdecydował, poskramiając swoje ego, bo jako katolik gardzi pychą, by przez parę miesięcy prezentować się jako prezydencki kandydat i na dodatek, wiedząc, że popierająca go organizacja, mimo, że brzmi dumnie, jest słaba, jest mała, nie ma kasy a i zbudowanie komitetu wyborczego będzie problemem. Podobno – sam to słyszałem o pewnym Polonusie, naszym emigrancie do USA, gdzie zrobił karierę i został poważnym milionerem i już zadeklarował, że chce wziąć udział w majowych wyborach w RP. Może źle usłyszałem, ale sobie zapamiętałem, że ten nasz rodak za oceanem sam chciał kandydować, a nie wspierać kogoś z kraju. Lecz mogę się mylić.



Jeszcze nic nie słyszałem opinii do tego zdarzenia pana redaktora Witka. On emocjonalnie i pragmatycznie jest nieco inny niż nasz znerwicowany red. Sumliński.



Specjalnie chcę zwrócić uwagę na te zdarzenie. U wielu Polaków istnieje marzenie, taka wizja i nadzieja zostania kimś, kto będzie wielkim, jak Alexander Wielki, albo choć Napoleon Bonaparte, co pokaże, jak zdobywać mamy. To taki mały nieważny defekt, który nazywam "bohaterszczyzna". Nie bohaterstwo jak pokazał ten młody strażak wyciągając z płonącego ognia domu malutkie dziecko.



Bohaterszczyznę ładnie opisała nasza wspaniała Maria Konopnicka, która, mądra poetka, dobrze znała zalety i przywary dzieciaków i chłopców nawet 60-cio letnich.




O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję! Wilki?... Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy!




No fajnie. Na dworze -1 stopni, kominek grzeje. Syczy sykiem smolnych szczap. Słucham 2 godzinnego wykładu prof. Cenckiewicza o weryfikacji służb w 1990. To dopiero akcja.

W chwilach wolnych piszę to – i jestem szczęśliwy, że właśnie skończyłem.







[*] https://wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/kandydaci-na-prezydenta-2025-r-lista-nazwisk/

[**] https://www.rop.org.pl/o-nas/

jazgdyni na nasze blogi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka