Kamiński się wściekł. Nie żaden tam politykier, czy nawet bohater z więzienną przeszłością, tylko ten dziaders, co by chciał nasz "ukochany kraj, umiłowany kraj" wysadzić w powietrze (wg. wzburzonych czytelników)
Pełen diabelskich emocji chciałem nazwać ten krótki artykuł "Zesrane gacie". Ale się zreflektowałem, bo te tak teraz popularne algorytmy, a w rzeczywistości czuwający redaktorzy – recenzenci, dadzą mi takiego kopa w d., że wylecę w kosmos i zatrzymam się gdzieś na Betelgezie (od nas 650 lat świetlnych, a podobno ostatnio nawet eksplodowała), Tak więc soczystego (choć śmierdzącego) tytułu nie ma.
Kamiński się wściekł. Nie żaden tam politykier, czy nawet bohater z więzienną przeszłością, tylko ten dziaders, co by chciał nasz "ukochany kraj, umiłowany kraj" wysadzić w powietrze (wg. wzburzonych czytelników)
Pełen diabelskich emocji chciałem nazwać ten krótki artykuł "Zesrane gacie". Ale się zreflektowałem, bo te tak teraz popularne algorytmy, a w rzeczywistości czuwający redaktorzy – recenzenci, dadzą mi takiego kopa w d., że wylecę w kosmos i zatrzymam się gdzieś na Betelgezie (od nas 650 lat świetlnych, a podobno ostatnio nawet eksplodowała), Tak więc soczystego (choć śmierdzącego) tytułu nie ma.
Ale o co ci właściwie chodzi – pytają się niecierpliwi?
Otóż "się denerwuję", bo gdy wokół dzieje się totalna destrukcja dokonywana przez kosmiczne stwory, gdzieś z jakiejś Czarnej Dziury, ale są oni polskojęzyczni, to protesty, apele i wezwania do oporu, czyli obrony swojego kraju, swojego ojcostwa i swoich zwyczajów w końcu zaniepokoiły i zmusiły do zabrania głosu o tej niewidocznej, ale niestety licznej, cichej struktury społeczeństwa, która jest jak Czarna Materia w kosmosie. Jest jej dużo, lecz tak dobrze ukryta, że nikt nie może się znaleźć.
Ale w końcu się odzywają, więc jednak są.
Praktycznie o nich nie słychać. I zazwyczaj bardzo dbają, by ich także nie było słychać. Taka właśnie jest ich strategia. - Ciii, ciii, bo jeszcze usłyszą. I przyjdą po ciebie idioto.
No tak. Najpierw okupacja, a potem stalinizm i psy bezpieki, zbudowały całkiem liczną część społeczeństwa, która całe swoje życie doczesne podporządkowała takim podstawowym regułom (a nawet obowiązkom), z których przytoczę dwie.
Pierwsza przyszła do nas wraz z sowieckimi tankami bandytów i gwałcicieli (moją mamę z siostrą Zosią dziadek ukrył na strychu na tydzień, jak bolszewicy nadeszli). To lekcja #1 bezpartyjnego Ruska:
To: - тише едешь, дальше будешь. A po naszemu: - "tisze jediesz dalsze budiesz"
A ponieważ cenimy własną poezję i dosadne powiedzenia, to w narodzie krążyło coś takiego:
Nie krytykuj, nie podskakuj, siedź na dupie i przytakuj.
Nie wiem ile polskich rodzin przez długie lata niewoli żyło zgodnie z takimi regułami. Lecz obawiam się, że było ich całkiem sporo. I tam właśnie wychowali się ci niby patrioci, którzy też pragną szczęścia i pokoju dla rodaków i naszego pięknego kraju, tylko... żeby to było po cichu, spokojnie. No i oczywiście tanio.
Lecz gdy trzeba działać – i to ostro – i mówi to nie tylko ten dziaders, ale coraz więcej wariatów, już nie tylko Dominik Tarczyński i Patryk Jaki, ale poważne autorytety, jak profesor Andrzej Nowak, jak profesor i polityk Przemysław Czarnek, a także obecnie najbardziej popularny na prawicy – i całkiem słusznie – doktor Artur Bartoszewicz (co ciekawe, nie boi się w tej całej "demokracji" podkreślać – herbu Jastrzębiec).
Nie ma czemu się dziwić, że wszyscy oni przez tę naszą walczącą ultra-prawicę, są rozważani jako ewentualni kandydaci na fotel prezydencki. Też bym jednego z nich chciał, tylko wiem, że niestety nie mają swojego zaplecza. A te zaplecze, podkreślę, to pieniądze i poparcie tych, co z władzą i układami mają coś wspólnego. A z największej partii – Prawa i Sprawiedliwości – dochodzą przecieki, że Zakon Kaczora – może jako sonda badawcza – rozważa takich, przecież niezbyt popularnych polityków, jak Mateusz Morawiecki, czy ostatnio Mariusz Błaszczak. To dobrzy ludzie, ale tylko na odpowiednim stołku.
Jeden z nich jako prezydent? Wątpię. To nie ich sektor.
Powróćmy do tych Polaków – trudno ich nazwać pacyfistami – którzy, zanim przekroczyli granicę swojej wytrzymałości i siedzieli cicho i spokojnie, teraz zaczęli atakować tych, co aktywnie i odważnie chcą zatrzymać rozpad kraju i tysiącletniej tradycji.
Zastanawiam się, czy taki rodzaj postawy należy uznać za naturalne tchórzostwo. Lecz to raczej jest bardziej psychologicznie skomplikowane.
To brak optymizmu życiowego i naturalnej awersji do pesymizmu.
Ci ludzie uważają, że jak się nie będą wychylać, jak będą siedzieli cicho, to zło ich nie zauważy i będzie OK.
A może to również naturalny brak ambicji, by wspinać się i sobie polepszać? A jako protezę uważają wspomnienia i rozpamiętywanie, jak właśnie było dobrze, ba – było coraz lepiej!
Jak bez przerwy słyszę od takich komentatorów peany, ile ten PIS przez 8 lat dokonał. Jasne, potwierdzam – sporo dokonał. Tylko oni wrzeszczą i nie chcą słuchać, ile też PIS nie zrobił. A mógł... Dlaczego tego nie zrobił!?.
Z grubsza licząc, to po napaści Rosji na Ukrainę, przez Polskę przewinęło się około 8 milionów uchodźców ze strefy wojny. Nie popełnię dużego błędu, jeżeli przyjmę, że 2 miliony z tych nieszczęśników, to mężczyźni we wieku poborowym, którzy po prostu uciekli przed służbą wojskową i walką o ojczyznę.
Nie sądzę, by ci Polacy, którzy tutaj są tematem rozważań, również uciekną do kraju, gdzie pieprz rośnie. Zapewne uciekną ci zdegenerowani bogacze ze swoimi małolatami z klubu 8 gwiazdek, co to są z klasy "Z chama jaśniepan", bo to potomkowie przodków, co niewolnictwo, czy poddaństwo mają w genach. Oni po prostu naturalnie nie są w stanie sami decydować o swoim losie. Oni muszą mieć przewodnika. Owczarka, który prowadzi stado i zapewnia obfite pastwisko. A, że trzeba reagować na HAU! HAU!? A co to przeszkadza, jak wokół trawa zielona?
Mobilizacja do działania i aktywności; często niestety ryzykownej, jest trudnym zadaniem. Ludzie wolą unikać ruchu. A już dynamika zmian, często chaotyczna, więc nie wiadomo jaka ta przyszłość będzie, zmusza tę pasywną społeczność, zadowoloną z tego, co już jest, do biernej postawy. Cicho tam! Bo jeszcze nas zauważą.
Siedzą cicho, kochają spokój i niewidzialną anonimowość. Również nienawidzą tego całego lewactwa, bo oni to dopiero dokonają takich przemian, .że wszyscy to boleśnie poczują. To jest potężne zagrożenie dla wszystkich. To powrót biedy i zamordyzmu.
Lecz gdy wśród społeczeństwa powstaje ruch oporu, ludzie, którzy chcą walczyć z rozwalającym świat przeciwnikiem, to ci cisi, zadowoleni z tego, co już jest i przywiązani do tradycyjnego systemu, zaczynają się denerwować.
Nie chcą wspierać walki, bo to zawsze jest ryzyko.
Dopóki tylko się przyglądali i raczej spokojnie reagowali na wszelkie próby obrony tradycji i postępu w kierunku rozwoju ogólnego dobrostanu dla wszystkich, nie było z tą częścią społeczności problemu. W porządku – siedzą cicho, nie głosują, są pasywni, tylko się przyglądają co się dzieje.
Lecz gdy nagle ci, których zawsze uważali za sojuszników, zaczynają krytykować dokonania działaczy – polityków i aktywistów, którzy przecież "tyle dobrego zrobili", to zaczynają się denerwować. Przywykli do systemu mozolnie tworzonego przez tą "prawicę – efemerydę". Dostali władzę na wiele lat i zrobili co mogli. Lecz po ostatnich ośmiu latach suma błędów i brak twardości w działaniu, a nie tylko w słowach, okazało się, że narodowa ufność w przywództwo się wyczerpała. I wielu z tych cichych, niedbałych o konsekwencje, po prostu nie poszła głosować.
A "bohaterowie są zmęczeni".
To właśnie w tysiącletniej historii Rzeczpospolitej jest przemilczane.
Pies mordę lizał temu fatalnemu, jednakże naturalnemu elementowi każdej wspólnoty; rodziny, plemienia, narodu. To ci fałszywi Polacy: – zdrajcy, kombinatorzy, chciwi tak, że każdy, co da więcej, ich kupi.
Tragedią Polski, którą mam na myśli, jest nie tylko Targowica i nieustanna niemożność zjednoczenia całego narodu. Co nam pokazuje nasza historia? Szereg bohaterskich zrywów, buntów, powstań. I większość z nich przegrywaliśmy. Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe, Insurekcja Kościuszkowska, Powstanie Warszawskie. A po II Wojnie Światowej: Poznań, Ursus, Gdańsk, Gdynia, Szczecin.
Dlaczego nie mogliśmy wygrać?
Dam tylko jeden przykład, który możliwe, jest odpowiedzią na te kolejne klęski. Niestety także na tą z 15 października 2023. I kto wie – na ile jeszcze w przyszłości.
Czy wiecie ile latem roku 1944 było w stolicy Warszawiaków i przyjezdnych Polaków? Coś około 900 tysięcy.
Pewnie wiecie, że powstańców od godziny 17:00 1 sierpnia 1944 było prawie 45 tysięcy. Inni historycy podają 50 tyś. powstańców. Czyli dokładnie 5% Polaków w obszarze powstania. Można odliczyć małe dzieci (bo te starsze już walczyły), starców, inwalidów i ludzi chorych. Powiedzmy jakie 300 tysięcy niezdolnych do pomocy, bardzo zawyżając tę liczbę.
W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców. Dalsze 25 tys. odniosło rany. 17 tys. powstańców dostało się do niewoli.
Jakie mogły by być losy powstania, gdyby cała Warszawa ruszyła do boju, lub tylko do pomocy?
Malejąca reszta powstańców PW, często opowiadała, że spotykała się z niechęcią Warszawiaków...
A gdyby w Insurekcji Kościuszkowców, oprócz słynnych Kosynierów i uzbrojonych w byle co chłopów, ruszyli dupy ze swoich zaściankowych dworków, jak dzisiaj się chwalą ich potomkowie, szlachta i trochę naszego mieszczaństwa?
Społeczenstwo mamy niespójne, często skłócone i pasywne. Usta pełne patriotyzmu i umiłowania pięknej ojczyzny, a chęci do czynnej obrony Polski tylko teoretycznie.
A główna wymówka to – po co? Spokojnie. Nie jest aż tak źle. PIS dokonał wielkich rzeczy. To ja się zapytam: - czy oni potrafią walczyć? Nawet gorzej: - czy oni chcą walczyć?
W trakcie rozmyślań, bo przecież znam wielu takich ludzi, co to są bardzo ostrożni i wszelkich awantur nie lubią.
Może to są właśnie ci zatwardziali fundamentaliści?
Fundamentalista to osoba, która trzyma się ścisłych i dosłownych interpretacji zasad, norm, czy wierzeń. Fundamentalizm często wiąże się z niechęcią do zmian oraz z przekonaniem, że powrót do podstawowych zasad i wartości jest konieczny, aby zachować autentyczność i czystość danej doktryny lub systemu.
W kontekście politycznym lub społecznym fundamentalista może być osobą, która jest skrajnie przywiązana do określonej ideologii i nie jest skłonna do kompromisu ani otwarta na inne perspektywy.
Lecz niestety, fundamentalizm to:
Dogmatyzm: Niezachwiana wiara w słuszność swoich przekonań.
Nietolerancja: Brak akceptacji dla odmiennych poglądów i stylów życia.
Konserwatyzm: Silna skłonność do utrzymania tradycji i odrzucanie nowości lub zmian.
Czyli bycie fundamentalistą nie usprawiedliwi, dlaczego większość Warszawiaków nie poparła Powstania.
Tak więc autentycznie wzburzają mnie, na szczęście nieliczne (a tylko dlatego, że ci "cisi" nie lubią się ujawniać i dyskutować) głosy tych komentatorów, którzy nie widzą potrzeby ważnych zmian w kraju.
Bo Prawo i Sprawiedliwość zawsze da radę. A my będziemy lojalnie kibicować.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo