W świąteczny dzień 3 maja 2017 prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda zadeklarował początek tworzenia nowej konstytucji.
Już za rok, w stulecie odzyskania niepodległości, naród ma się wypowiedzieć w referendum o potrzebie zmiany ustawy najwyższej.
To mistrzowski pierwszy krok odbierający wrogom argument totalitaryzmu. Suweren zadecyduje.
Jezu! Ale ja byłem naiwny. Fakt- to był rok 2017, wszystko niby szło dobrze, a ja, marzyciel, pewien byłem, że jaże silny wówczas PIS, za dwa lata wygra ponownie; i to w takim stylu, że będzie miał w Sejmie tyle ludzi, że wreszcie będzie mógł zmienić tę ułomną konstytucję, w narodzie znaną jako Konstytucja Kwaśniewskiego, czyli neo-komuny. Tak właśnie skrojona, by lewactwo, cwaniacy zawsze byli pod ochroną.
A pamiętacie, jak jakiś błazen, Wałęsa na poważnych międzynarodowych wydarzeniach łaził, ośmieszając kraj w koszulce z nadrukiem KONSTYTUCJA? Tak wtedy, gdy PIS był u władzy, dla całej tej neobolszewii, czyli synteza neokomunizmu z neoliberalizmem, polska konstytucja była broniona, jak Matka Boska Częstochowy.
Nie ma dobrej konstytucji. PIS widział inne priorytety niż poważna naprawa państwa, a rezultat taki, że mamy u władzy szkopskiego namiestnika Herr Tuska, a konstytucja może się iść czochrać.
A było naprawdę blisko. Tak, niemalże pewien, byłem w 2017 roku. Głupie siedem lat temu.
* * * *
Wiedzieli, że to może nastąpić. Cały czas mieli z tyłu czaszki strach przed tym. Trochę łudzili się, że się nie odważą, albo, że ich przywalą takim stosem śmieci, że szybko się nie wygrzebią.
I oto stało się.
W świąteczny dzień 3 maja 2017 prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda zadeklarował początek tworzenia nowej konstytucji.
Już za rok, w stulecie odzyskania niepodległości, naród ma się wypowiedzieć w referendum o potrzebie zmiany ustawy najwyższej.
To mistrzowski pierwszy krok odbierający wrogom argument totalitaryzmu. Suweren zadecyduje.
Natychmiast po słowach prezydenta rozległ się piekielny wrzask wrogów. Panika i strach wzbudziły skrajne emocje diabelskiego nasienia, uzurpatorskich elit stworzonych przez sowieckie władze i karmionych do dzisiaj hojnie przez międzynarodowe lewactwo.
Zawyły tefałeny i polsaty. Wytoczyły najcięższe działa. Wezwały do ataku takie tuzy, jak Komorowski, Nałęcz i Koziej, słynny triumwirat strażników żyrandola.
Wkrótce, zapewne już za chwilę, głos zabierze arcy-bies Michnik i diabeł Rokita, który wykiwał esbecję, czyli Bolek Wałęsa. A za nimi wierne stado pomniejszych biesów obu płci.
Diabeł w ludowej tradycji zawsze nosił się z niemiecka. I słusznie; lud dobrze wiedział, czym na prawdę są germańskie plemiona.
Nie mogło więc w piekielnym wrzasku po prezydenckiej deklaracji zabraknąć schrypniętych głosów z Niemiec.
Nie chcą w piekle nowej konstytucji. Stara jest wspaniała!
Stworzono ten pokraczny dokument, o który dziś tak zaciekle walczą piekielne zastępy w roku 1997, gdy prezydentem był kawiorowy komunista Kwaśniewski, a premierem jego kolega Cimoszewicz. Jak dzisiaj argumentują funkcjonariusze piekielnej propagandy – konstytucję Kwaśniewskiego wsparła przecież opozycja! No tak... Oprócz ciągle zdecydowanie komunistycznych SLD i PSL, konstytucję wsparła licencjonowana przez Jaruzelskiego i Kiszczaka Unia Demokratyczna Mazowieckiego, Giermka i Michnika. Dzisiaj wiemy dobrze, kogo ci ludzie wówczas reprezentowali i kogo nadal reprezentują ich niedobitki.
Wysmażyli dokument, który zabezpieczał bagno i mętną wodę, w której swobodnie mogli prowadzić swe ciemne interesy i bezkarnie doić państwo i obywateli.
Szkody dokonane przez obowiązywanie konstytucji Kwaśniewskiego ocenią kiedyś obiektywni historycy. I niewątpliwie są to szkody wielkie. To właśnie ta konstytucja umożliwiła egzystowanie u władzy Tuskowi, Pawlakowi, Kopacz, Komorowskiemu. A także zapewniła dobrobyt całej prawniczej kasty z panią Gersdorf, Rzeplińskim, czy magistrem Stępniem.
To przy pomocy tej konstytucji majątki mogli zbijać potomkowie szemranych ojców. Rośli w siłę różni kulczykowie i wielu nazwisk, solorzowie.
Dała też ta konstytucja przyzwolenie na rozgrabianie państwa przez balcerowiczów i lewandowskich. Jeszcze trochę, a nic by nie zostało. Już się nawet brali za lasy i jeziora.
* * *
Z trudem i mozołem trwała wówczas naprawa Rzeczypospolitej. Jak widzimy opór był i nadal jest wielki. A naprawa to przecież sanacja. Ponownie wystarczyło iść torem wytyczonym przez II RP , gdy wtedy również uznano konieczność i uchwalono w 1935 konstytucję kwietniową.
I tak jak wówczas, naprawa i oczyszczenie państwa ze złogów – dzisiaj lewactwa, neo-liberalizmu i kosmopolityzmu, wymaga zwartej i przełomowej konstytucji.
Musi ona dokładnie oddzielić dobro od zła i nie pozwolić piekielnym szubrawcom na manipulacje i lawirowanie.
I w końcu te wszystkie fałszywe kreatury posłać do prawdziwego diabła.
Cóż... pomarzyć zawsze można.
Inne tematy w dziale Polityka