To co przed chwilą wkleiłem, to chęć odskoczenia od emocji i próba kótkiego opisu jak wyglądają fakty.
Teraz pora i na emocje. Dodam do tego jeden obrazek.
Jest kilka lat po publikacji „Wakacji z agentem”. Sprawa ciągnie się przed sądami – dochodzi do ostatniej odsłony, kiedy wiadomo że chłopaki są „pod wodą”. Świadkowie się wycofali z poprzednich zeznań , prezydentowi znalazły się datowane kwity z pralni, czy z bankomatu w Londynie. Kolejne alibi, czyli delegacja z Tajwanu w Sejmie, pojawiła się innego dnia, a samoloty na liniach międzynarodowych wstecznie zmieniały rozkład. To wszystko pokazuje że Łęski i Kasprow się mylili. Tu wypada wkleić słynne stwierdzenie –„wprawdzie nie śmiem dyskutować z orzeczeniami niezawisłego sądu ale...” Ale właśnie nie to jest moim zdaniem najistotniejsze. Najwieksze wrażenie na mnie zrobiła rozmowa z Jackiem tego samego dnia, zaraz po procesie. Na sali było bardzo wielu dziennikarzy – proces śledziły wszystkie media. Większość z tych młodych ludzi z sitkami i dyktafonami, to koledzy, lub przynajmniej znajomi Jacka i Rafała.
Pytam: Jacek! .. Kurde co czułeś?
– Wchodzisz na salę - widzisz ten tłum, cała branża. ..., i co ?
Pewnie miałeś poczucie, że oni są z tobą , że trzymają kciuki. Sam fakt, że taki tłum, że wszyscy przyszli można by rozumieć: „Brachu !!! Nie pękaj ! Jesteśmy z Tobą!”
Jacek parsknął śmiechem
- Wiesz co wtedy czułem? - oni wszyscy mieli takie miny jakby chcieli mi powiedzieć: "..Aleś się bracie wpierd... ! Po co ci to było? Na co ci węszenienie tam gdzie nie trzeba..."
-
Przy takiej postawie wielu polskich dziennikarzy i mediów(bo choć pytań było sporo,dalej sprawy już nikt nie pociągnął) wykonanao „egzekucje” na młodych ludziach, moim zdaniem najzdolniejszych specach branży dziennikarstwa śledczego. Brak takich fachowców w istotny sposób wpłynął na debatę publiczną w Polsce Rywina, Dochnala, Pęczaka, Kulczyka i Prezia. Poza tym, ten przypadek był swoistą nauczką, która została dobrze zapamietana przez środowisko żurnalistów. O tym jak skutecznie, świadczy historia, która wydarzyła się rok później na cmentarzu w Charkowie. Pijanego prezydenta Kwaśniewskiego nad grobami pomordowanych oficerów, z obecnych kilkunastu reporterów i dziennikarzy, dostrzegła jedyna Marysia Przełomiec z BBC. Inni dobrze zapamietali lekcję Łęskiego i Kasprowa, która brzmi: z Kwaśniewskim zadzierać się nie opłaca!
Ot i cała historia.
Dziś jak widać odwaga staniała. Kaczorom można nawrzucać do woli, a w branży jeszcze radocha i splendor.
Dobranoc państwu.
Inne tematy w dziale Polityka